W sezonie 2018/2019, Ajax Amsterdam robił furorę w Lidze Mistrzów, ocierając się o jej finał. Wkrótce czołowi gracze Joden rozjechali się do najsilniejszych lig europejskich, ale żaden z nich nie zrobił do tej pory oszałamiającej kariery. Czy lepiej poza Johan Cruijff Arena pójdzie ich szkoleniowcowi, Erikowi ten Hagowi?
- Frenkie de Jong od trzech lat nie może odnaleźć się w systemie FC Barcelona
- Matthijs de Ligt nie stał się w Juventus FC środkowym obrońcą klasy światowej
- Kontuzje utrudniły zrobienie kariery w Chelsea FC Hakimowi Ziyechowi, z kolei w Manchester United nie potrafiono odpowiednio wykorzystać uniwersalności Donny van de Beeka
Kanwą do napisania tekstu były transferowe epopeje z udziałem Frenkie de Jonga i Matthijsa de Ligta. To oni byli największymi gwiazdami zespołu, który w Champions League 2018/2019 nie dał się dwukrotnie Bayernowi Monachium w fazie grupowej (1:1 i 3:3), zaś w fazie pucharowej wyeliminował Real Madryt (1:2 i 4:1) i Juventus FC (1:1 i 2:1). Ich losy, po opuszczeniu stolicy Holandii nie potoczyły się jednak tak, jak sobie tego życzyli.
De Jong ma problem zwany Busquets
Gdy w 2019 r. Frenkie de Jong przechodził do FC Barcelona za 85 mln euro, hiszpańska prasa nie miała wątpliwości – czas Sergio Busquetsa na Camp Nou dobiega końca. Zwłaszcza, że doświadczony defensywny pomocnik miał swój „walny” udział w klęsce z Liverpool FC (0:4) w rewanżowym meczu ½ finału Ligi Mistrzów, a także porażce z Valencia CF (1:2) w finale Pucharu Króla. I choć Holender, pytany przez „El Mundo Deportivo”, w jakiej roli najchętniej widziałby się w drugiej linii Blaugrany, odpowiadał, że jest w stanie zagrać wszędzie, to jednak wszyscy wiedzieli, że przychodzi do Barcy właśnie po to, aby zająć miejsce Busquetsa.
W Barcelonie miało być jak w Ajaksie Amsterdam, gdzie wszystko kręciło się wokół de Jonga. Każda akcja Joden musiała mieć stempel i pieczęć blondwłosego pomocnika. Ten nierzadko cofał się po piłkę aż do linii obrony, by stamtąd wyprowadzać kolejne ataki. Czyli wypisz-wymaluj, grał tak, jak w Dumie Katalonii czynił to zawsze Busquets. O tym, że los Busiego jest przesądzony miał świadczyć również sparingowy mecz z Chelsea FC w Rakuten Cup (1:2), kiedy Jorginho zdecydowanie wygrał z nim walkę o hegemonię w środku pola. Marca po tym spotkaniu napisała: „Busquets ma problem zwany de Jong”. Kolejne trzy lata pokazały jednak, jak bardzo mylili się dziennikarze, eksperci i kibice.
Lata 2019-2022 w wykonaniu Busquetsa można opisać, posługując się słowami jednego z hitów Maanamu – falowanie i spadanie. Niemniej, nigdy poniżej określonego poziomu nie schodził. Odwrotnie niż de Jong, który do tej pory z kolei nie osiągnął jeszcze poziomu, który prezentował w Ajaksie. A odpowiedzialny był za to właśnie…Busquets. To paradoks, bo mowa o człowieku, który już od pierwszych dni pobytu Holendra w stolicy Katalonii zaoferował mu wszelką możliwą pomoc. Zaraz po parafowaniu przez de Jonga umowy, wysłał mu sms-a z informacją, że jest do jego dyspozycji, jeśli chodzi o aklimatyzację w Barcelonie. Na boisku jednak to on mu tą aklimatyzację skutecznie utrudniał.
Przeczytaj również: Laporta zdradził, co z przyszłością de Jonga, jeśli ten nie zgodzi się na obniżkę pensji
Na Johan Cruijff Arena, 44-krtony reprezentant Holandii tworzył duet defensywnych pomocników z Lasse Schone. Z Duńczykiem rozumiał się bez słów, zatem gdy de Jong głęboko cofał się po futbolówkę, a później rozprowadzał akcję, miał 100% pewność, że Schone z pewnością będzie go asekurował. W Barcelonie trudno było o stworzenie podobnego tandemu z Busquestem, gdyż obaj na murawie mieli zbliżone zadania. Można zaryzykować zatem tezę, że włodarze z Katalonii nie do końca przemyśleli sens tego transferu. A może liczyli, że młodszy z pomocników przedefiniuje swój styl gry?
W każdym razie, Sport już w marcu 2020 pisał, że de Jong i Busquets są zbyt podobni do siebie, aby ich boiskowa współpraca mogła przynosić jakiekolwiek owoce. Eksperci z Holandii byli jednak w tym temacie podzieleni. Erik ten Hag był zdania, że de Jong nigdy nie będzie gwiazdą Barcelony, jeśli nie będzie grał na swojej nominalnej pozycji. Louis van Gaal z kolei od początku transfer młodego gracza uważał za chybiony pomysł, mając na uwadze kolizję w środku pola z pomocnikiem reprezentacji Hiszpanii. Na przeciwnym biegunie był Ruud Gullit, który z kolei twierdził, że jego rodak, będąc w takim klubie jak Barca, powinien się poświęcić i nauczyć się grać, tak jak oczekują od niego na Camp Nou. Zadania z pewnością nie ułatwiał też de Jongowi fakt, że od lipca 2019 miał w Barcelonie aż czterech trenerów (Ernesto Valverde, Quique Setien, Ronald Koeman i Xavi). I żaden z nich nie potrafił dopasować jego stylu gry, do stylu gry klubu. Najbliżej tego wydaje się Xavi, z którym współpracę Holender bardzo sobie chwali. – Obaj jesteśmy pomocnikami, występowaliśmy mniej więcej na tej samej pozycji, więc pod tym względem może mnie wiele nauczyć. Czasami spotykamy się w jego biurze i pokazuje mi klipy wideo z moimi występami, w których wyjaśnia, jak widzi moją grę, jak mam się ustawiać i co jeszcze mogę zrobić, aby ją poprawić – wyjaśnił w rozmowie z The Guardian.
Przeczytaj również: Szczere słowa Xaviego na temat przyszłości de Jonga
W tym samym wywiadzie podkreślił jednak również: – Nie mam jednej pozycji, na której koniecznie muszę grać. Najlepiej jednak czuję się tam, gdzie mogę stale być przy piłce. Te słowa chyba zamykają dyskusję, czy de Jong będzie gotów zmodyfikować swój styl gry.
As napisał jednak ostatnio, że casus Holendra to nie tyle kwestia ustawienia na boisku, co po prostu brak zdolności przywódczych i odpowiedzialności. Była to reakcja na wypowiedź de Jonga po meczu 1. kolejki Ligi Narodów, Holandia-Belgia (4:1), po którym gracz Oranje bez ogródek stwierdził: – W reprezentacji mam pozycję, która mi odpowiada. Lubię być pierwszym graczem, który otrzymuje piłkę od obrońców. W kadrze gram inaczej niż w Barcelonie.
Czy zatem w sezonie 2022/2023 fani na Camp Nou dalej będą świadkami wewnętrznej łamigłówki piłkarza i sztabu szkoleniowego, jak dopasować go do taktyki, aby w końcu zaczął grać tak jak w Ajaksie? Gdyby jego przyszłość zależała od księgowego, de Jong już dawno byłby sprzedany do Manchester United, bo 80 mln euro, które oferują za niego Czerwone Diabły wiele rzeczy w stolicy Katalonii mogłoby naprawić. Sam piłkarz jednak nie chce słyszeć o wyprowadzce z Barcelony, jednocześnie oczekując, że przy imponującej liczbie transferów za niemałe pieniądze, włodarze FCB znajdą środki również na wypłatę zaległych pensji, których piłkarz zrzekł się w okresie pandemicznej przerwy. I kto wie, czy nie będzie to równie skomplikowany proces, jak dopasowanie de Jonga do taktyki wicemistrzów Hiszpanii.
Przeczytaj również: Jaka przyszłość przed de Jongiem? Jasne stanowisko Barcelony
Osierocony przez Sarriego
Matthijs de Ligt z kolei, po trzech latach opuścił Juventus FC i przeniósł się do Bayernu Monachium. Na Allianz Arena powitano go jak króla, a działacze Bawarczyków mają na niego jasny i sprecyzowany plan – ma być liderem monachijskiej defensywy na lata. Kłóci się to jednak z wrażeniem, jakie Holender pozostawił po sobie w stolicy Piemontu. Nie był z pewnością transferowym niewypałem, ale też nie udowodnił, że był wart 75 mln euro, które Stara Dama zapłaciła za niego w 2019 r.
– W Ajaksie był fenomenalny. Tutaj od czasu do czasu pokazał, że ma kilka wad, nie gra „szampańskiego” futbolu. Wciąż jest młody i ma duży potencjał, ale musi się zdecydowanie poprawić – oceniał jego grę w październiku 2021, Zbigniew Boniek. I to jest właśnie clou jego pobytu na Juventus Stadium. Wszyscy oczekiwali że, podobnie jak w Ajaksie, z miejsca stanie się liderem turyńskiej defensywy. Nikt jednak nie brał pod uwagę, ani wieku de Ligta, ani konieczności dostosowania się do specyfiki ligi włoskiej. Naturalnym wydawało się, że mając za nauczycieli takich profesorów sztuki defensywnej, jak Giorgio Chiellini czy Leonardo Bonucci, de Ligt po prostu błyskawicznie przystosuje się do specyfiki Serie A. A tak się jednak nie stało.
Przeczytaj również: Bonucci o de Ligcie: transfer do Bayernu, nie oznacza zwycięstw
Teorii dlaczego mu nie wyszło, było wiele. Najlepiej jednak oddać głos 38-krotnemu reprezentantowi Holandii, który tak podsumował czas spędzony w Juventusie w rozmowie z ESPN. – Kiedy byłem kapitanem w Ajaksie, wiedziałem, że muszę kierować grą innych. W sytuacji, gdy grasz w zespole z takimi legendami, dla 19-latka jest na to zdecydowanie za wcześnie – przyznał. Nie jest jednak tak, że występy z Gianluigi Buffonem, Chiellinim czy Bonuccim były paraliżującym doświadczeniem dla de Ligta. – Wiele dzięki nim odkryłem i starałem się chłonąć cenną wiedzę każdego dnia – podkreślił.
Dla urodzonego w Leiderdrop defensora, dużym problemem było również niespodziewane odejście Maurizio Sarriego w 2020 r. Doświadczony szkoleniowiec zdobył co prawda z Bianconerich mistrzostwo Włoch w sezonie 2019/2020, ale zdaniem działaczy, Juventus pod jego wodzą grał mało atrakcyjny futbol. Ta decyzja włodarzy Juve mocno dotknęła de Ligta. – Szedłem do Turynu z myślą, że będę mógł cieszyć się ofensywnym futbolem, ponieważ Sarri był tam trenerem. Tak właśnie pod jego wodzą grały SSC Napoli i Chelsea FC. Zakładałem więc, że moja rola w Juventusie, będzie podobna do tej, którą pełniłem w Ajaksie. Tymczasem Sarri odszedł już po roku – wyznał.
Przeczytaj również: De Ligt o przenosinach do Bayernu: ofensywny styl drużyny mi odpowiada
I właśnie mało ofensywny futbol, prezentowany przez turyńczyków, zdaniem de Ligta miał wpływ na to, że ten, nigdy w 100% nie odnalazł się na Allianz Stadium. – W Ajaksie bardziej ryzykowałem, w Juventusie zaś było zupełnie inaczej. Musiałem grać bardziej z tyłu, bo tempo gry było wolniejsze. Najważniejsze było bezpieczeństwo – podkreślił.
Eksperci są więc sceptyczni, co do jego roli w Monachium. Michael Ballack uważa, że de Ligt wciąż nie jest obrońcą klasy światowej, Sandro Wagner twierdzi, że lepszym rozwiązaniem byłoby zatrzymanie Niklasa Suele, zaś według Dietmara Hamana, Bawarczycy sporo ryzykują tym transferem. Najważniejsze dla holenderskiego obrońcy powinno być jednak to, że włodarze Die Roten nie mają absolutnie żadnych wątpliwości co do jego roli w zespole.
Przeczytaj również: De Ligt zdał pierwszą część testów, Bayern finalizuje transfer
Premier League wyszła im bokiem
Koledzy de Jonga i de Ligta też mieli spore problemy, aby zaistnieć w mocniejszych klubach. Hakimowi Ziyechowi jak na razie, w zrobieniu kariery w Chelsea FC przeszkodziły kontuzje. Na Stamford Brigde trafił latem 2020 i już w pierwszej części sezonu 2020/2021 pauzował z powodu urazu kostki (przełom września i października), a także urazu biodra (grudzień). Swoją cegiełkę do sensacyjnego triumfu The Blues w Lidze Mistrzów, marokański skrzydłowy oczywiście dołożył, ale fani z pewnością oczekiwali od niego znacznie więcej.
Przeczytaj również: Hakim Ziyech bohaterem transferu wewnątrz Premier League?
Latem 2021 w zespole 6-krotnych mistrzów Anglii w przedsezonowych sparingach nie było lepszego gracza, aniżeli Ziyech. Marokańczyk trzykrotnie trafiał do siatki w rywalizacji z Peterborough FC, dwa razy w starciu z Tottenhamem Hotspur, znakomicie spisał się także w potyczce z Arsenal FC. Wydawało się, że podobnie będzie w meczach o stawkę, tym bardziej, że to on zdobył bramkę w spotkaniu o Superpuchar Europy z Villarreal CF (1:1). Z powodu urazu ramienia zmuszony był jednak opuścić boisko już w 43. minucie. Choć nie była to zbyt poważna kontuzja, to jednak skutecznie wybiła z rytmu Ziyecha.
– W sparingach wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie. W pierwszym poważnym meczu od razu trafił do siatki, ale po kontuzji długo było widać, że nie jest w 100% sprawny. To jest coś, co ogranicza jego ruchy i uniemożliwia swobodę w grze. Myślę, że potrzebuje czasu i cierpliwości, aby ponownie wrócić do pierwszej jedenastki – przyznał na początku sezonu, menedżer Thomas Tuchel. Jednak już do końca rozgrywek, Ziyech nie potrafił nawiązać do znakomitej dyspozycji z okresu przygotowawczego.
Przeczytaj również: Ziyech bliżej Milanu? “Rozmowy będą kontynuowane”
Chelsea nie powinna robić 40-krotnemu reprezentantowi Maroka problemów z odejściem. Skrzydłowym interesują się AC Milan i Manchester United, a piłkarz postanowił w czerwcu…rozstać się ze swoim agentem Nakhilm Mondialem i sam zadbać o swoje interesy.
Gra w lidze Premier League przerosła do tej pory także Donny van de Beeka. Od momentu transferu do Manchester United, środkowy pomocnik rozegrał zaledwie 50 meczów w barwach Czerwonych Diabłów, z czego ledwie dziewięć w pełnym wymiarze czasowym. Co się stało, że bohater rewanżowego starcia ¼ finału LM z Juventusem oraz pierwszego boju w ½ finału z Tottenhamem, musiał udać się do FC Everton na wypożyczenie, aby grać częściej?
Van de Beek w czasie pięciu lat gry w Ajaksie, z powodzeniem grał zarówno jako pomocnik defensywny, ofensywny i środkowy. Imponował w tym czasie skutecznością (41 goli), ale i znakomicie radził sobie w roli asystenta (34 decydujące podania). Wydawało się zatem, że na Old Trafford będzie mu obojętne czy o miejsce w składzie walczył będzie z Bruno Fernandesem, Paulem Pogbą czy Scottem McTominay`em, bo wszędzie w razie potrzeby się odnajdzie. Skąd zatem tak nędzne statystyki (dwie bramki, dwie asysty)?
Przeczytaj również: Van de Beek z konkretnym postanowieniem ws. przyszłości w Man Utd
Zdaniem wtajemniczonych, transfer Holendra do MU przyklepał zarząd klubu, będąc święcie przekonanym, że latem 2020 Teatr Marzeń opuści Pogba i chciał oszczędzić czasu na poszukiwania godnego następcy. Francuz jednak nigdzie nie odszedł, a Ole Gunnar Solskjaer musiał do składu wkomponowywać gracza, którego wcale nie chciał. Jego następca, Ralf Rangnick z kolei stosował system 1-4-3-3 i uważał, że de Beek nie ma zbyt wielkiego doświadczenia, aby w nim występować. A przecież Ajax wielokrotnie stosował takie ustawienie. Pojawiły się również głosy, że fizycznie nie jest gotowy na wymogi Premier League, podobnie jak intelektualnie na zrozumienie taktyki Rangnicka. – Widzę go jako piłkarza do gry na „szóstce” bądź „ósemce”, ale na tej pozycji jest zbyt duża konkurencja. Dlatego nie miał zbyt wielu okazji do występów – tłumaczył niemiecki menedżer w styczniu, gdy de Beek przenosił się na Goodison Park na półroczne wypożyczenie. I tam nie mieli jednak z niego zbyt wielkiego pożytku (do marca rozegrał siedem meczów, a potem doznał kontuzji uda), zatem 25-latek wrócił na Old Trafford.
Możliwe, że już wkrótce aż trzech z wyżej wymienionych graczy będzie miała możliwość ponownej współpracy z Erikiem ten Hagiem. Manchester United bowiem wciąż nie porzucił starań o de Jonga, uważnie monitoruje sytuacje Ziyecha i zapewne da drugą szansę van de Beekowi. Ten Hag po pięciu latach, porzucił amsterdamską strefę komfortu i postanowił spróbować sił, w największej obecnie futbolowej stajni Augiasza, jaką jest niewątpliwie szatnia Czerwonych Diabłów.
Okres przygotowawczy należy uznać za udany – 20-krtoni mistrzowie Anglii rozbili Liverpool FC 4:0, Melbourne Victory 4:1, Crystal Palace 3:1, zremisowali z Aston Villą Birmingham 2:2 i Rayo Vallecano 1:1 oraz przegrali z Atletico Madryt 0:1. Piłkarze byli pod wrażeniem metod pracy 52-latka, który postawił na surową dyscyplinę, zarówno na boisku, jak i poza nim. Jednak już na starcie sezonu w Premier League, ten Hag musiał przełknąć gorzką pigułkę, w postaci domowej porażki z Brighton&Hove Albion. Złe miłego początki? Czy i holenderski szkoleniowiec przekona się, jak ciężko ludziom związanym z Ajaksem, odnaleźć się poza Amsterdamem?
Przeczytaj również: Sztab ten Haga wprowadza swoje zasady. ”Nie możesz o tym myśleć”
Komentarze