Sztuczna inteligencja powoli opanowuje świat. Każdego dnia można się z nią zetknąć pod kątem weryfikowania twarzy na urządzeniach mobilnych przy ich odblokowywaniu, czy przy potwierdzaniu tożsamości w aplikacjach bankowych, a także przy weryfikacji mowy. Okazuje się, że sztuczna inteligencja również dzięki zaawansowanym statystykom potrafi odpowiadać i to całkiem skutecznie za politykę transferową klubów piłkarskich. Wiedzą coś na ten temat w Tuluzie.
- Sztuczna inteligencja rewolucjonizuje piłkę nożną
- Pomaga już nie tylko trenerom i piłkarzom, ale także klubowym działaczom
- Najlepszym tego przykładem jest Toulouse FC, która zbudowała kadrę na podstawie analiz algorytmów
Skuteczny plan połową sukcesu
Sztuczna inteligencja w świecie polskiej piłki nożnej niejednokrotnie była chwalona przez jednego ze współwłaścicieli Wisły Kraków – Jarosław Królewskiego. Jego wywody na temat możliwości technicznych w dzisiejszych czasach światło dzienne ujrzały już kilka lat temu, gdy jeszcze nikt nie przypuszczał, że świat może się zatrzymać z powodu pandemii koronawirusa. W teorii wydawało się, że okres gospodarczego zastoju, sprawi, że rozwój technologiczny też to odczuje. Nic bardziej mylnego. Technika w tym okresie poszła jeszcze bardziej do przodu.
Dzięki nowinkom technicznym dużo zyskał ubiegłoroczny beniaminek ligi belgijskiej Royale Union Saint-Gilloise. Zespół powstał z wolnych zawodników. Byli oni wybierani za pomocą algorytmu komputerowego. Mimo że ekipa wróciła do elity po 48 latach, to zdołała zająć pierwsze miejsce w rundzie zasadniczej. Faktem jest, że fazie finałowej rozgrywek, w której rywalizowały cztery drużyny, ostatecznie Royale Union nie udało się wywalczyć mistrzostwa kraju. W każdym razie osiągniecie Żółto-niebieskich i tak było traktowane jako ogromny sukces.
Belgijski team nie jest jednak wyjątkiem w kontekście drużyn, które zostały zbudowane dzięki dobrodziejstwom techniki. Wyjątkową historię przeżywa też francuska Tuluza. Były klub Dominika Furmana też skoncentrował się na polityce transferowej opartej na algorytmie, który analizuje najlepsze możliwości statystyczne. Efekt pracy ekipy ze Stadium de Toulouse był niesamowity, bo w sezonie 2021/2022 zawodnicy Fielotowo-białych wygrali Ligue 2, osiągając niesamowity bilans strzelonych goli. Po raz pierwszy w erze dwudziestu drużyn występujących na zapleczu francuskiej ekstraklasy (od sezonu 1998/1999 – przyp. red) najlepsza ekipa zdobyła 82 bramki.
Niesamowita transformacja Tuluzy
Czas odbudowy Tuluzy zbiegł się z pandemią covidową. Pół żartem pół serio przed jej wybuchem klub był w stanie agonalnym. Drużyna wyróżniała się tylko walką o przetrwanie w Ligue 1 i nieatrakcyjną grą, której następstwem były słabe wyniki. Tuluza w trakcie kampanii 2019/2020 szorowała dno ligowej tabeli po 28 kolejkach, legitymując się tylko 13 oczkami na koncie. Do osiemnastego Nimes Olympique piłkarze Fioletowo-białych tracili 14 punktów. Szanse na utrzymanie były zatem marne. Niemniej rozgrywki zostały przerwane z wiadomych względów. Tuluza nie musiała zatem cierpieć w kolejnych dziesięciu spotkaniach.
Przełomowym momentem w historii francuskiej ekipy było przejęcie jej latem 2020 roku przez amerykańską firmę inwestycyjną RedBird Capital, która 85 procent akcji od francuskiego biznesmena Oliviera Sandana. Na początku nowi szefowie nie byli dobrze przyjęci przez otoczenie. Wiadomo jaki stosunek Francuzi mają do Amerykanów. Delikatnie rzecz ujmując wolą trzymać się od nich daleka. Oliwy do ognia dodawały fakty z przeszłości związane z takimi klubami jak: Bordeaux, Angers, czy AS Saint-Etienne. Żyrondyści zostali na przykład przejęci przez jedno z konsorcjów ze Stanów Zjednoczonych tylko po to, aby wycisnąć, ile się da z kontraktu telewizyjnego. Na szczęście dla Tuluzy firma Red Bird Capital okazała się przeciwieństwem wcześniejszych przypadków właścicielskich z udziałem Amerykanów. Firma miała już jednak doświadczenie ze sportem, bo inwestowała w Fenway Sports Group – właściciela Liverpoolu (Premier League), Pittsburg Penguins (NHL), czy Boston Red Sox (MLB).
Nowa era pod rządami Comoliego i Demoly’ego
Firma inwestycyjna RedBird była zaangażowana w blisko czterysta różnych projektów o wartości sześciu miliardów dolarów. Wyróżniała się z nich działalność zajmująca się analizą danych – Zelus. W momencie, gdy nowi właściciele przejęli Tuluzę, to nawiązali ścisłą współpracę z dziewięcioma analitykami spółki zajmującej się analizą sportową. Mieli opanować sytuację we francuskiej ekipie. Wyróżniającymi się postaciami byli prezydent Damien Comoli i szef analityki danych Julien Demoly. Pierwszy z wymienionych pracował w przeszłości w Arsenalu, więc nie był anonimowy w świecie piłki nożnej. Dzięki jego pracy Kanonierzy w erze Arsene’a Wengera ściągnęli między innymi Kolo Toure i Gaela Clichy’ego. Comoli ma też w swoim CV pracę w Tottenhamie, gdzie posprzeczał się z Martinem Jolem. Z kolei w AS Saint-Etienne byłego francuskiego trenera oskarżono o nieprzemyślane wydatki.
Tymczasem Julien Demoly nigdy wcześniej nie miał okazji sprawdzić się w biznesie piłkarskim. Jego historia jest jednak nie mniej ciekawa. Zawsze fascynował się aerodynamiką. W przeszłości ten termin polskim kibicom skoków narciarskich powinien kojarzyć się z tunelami aerodynamicznymi, w których pozycję dojazdową na progu ćwiczyli polscy skoczkowie. Demoly natomiast pracował w Tuluzie przy montażu samolotów w Airbusie. Był też pracownikiem centrum szkolenia pilotów w Wielkiej Brytanii. Czy praca w piłce nożnej jest inna od tego, co robił wcześniej? – Zadania są takie same: są dane, trzeba stworzyć wygodny model ich interpretacji i przekazać przetworzoną wiedzę innym – mówił Julien Demoli w rozmowie z Europe-Cities, dając do zrozumienia, że obowiązki do wykonania w innej branży są bliźniaczo podobne.
Edukację rozwijał od połowy 2010 roku w Stanach Zjednoczonych. Najpierw chciał zostać trenerem baseballu, a dopiero później zwrócił uwagę na piłkę nożną. Demoly był zafascynowany zamiłowaniem Amerykanów do gromadzenia danych. Francuz wrócił do ojczyzny w 2018 roku, stając się szybko konsultantem klubów nie tylko piłkarskich, ale także koszykarskich. Kluczowym osiągnięciem w jego zawodowej karierze było wygranie konkursu na analityka piłkarskiego w Seatlle Sounders FC z MLS. Dzięki pracy w tym klubie sternicy RedBird dostrzegli umiejętności Demoly’ego i złożyli mu ofertę pracy w Tuluzie. Tak trafił do sztabu szkoleniowego Les Pitchouns.
Algorytm do sumowania najlepszych możliwości
Jak to możliwe, aby trafić w punkt przy wyborze zawodników? Co o tym decyduje? Na co zwrócić uwagę? Prawdopodobnie takie pytania mogą pojawiać przy lekturze tego tekstu. Można to lapidarnie zobrazować. Algorytm analizujący poszczególnych piłkarzy, ma w swojej bazie 70 najlepszych lig, generując zaawansowane statystyki. Dane, jakie zbiera program, są tajne. Niemniej niektóre informacje w tej sprawie wyciekły od przedstawicieli Tuluzy. Dzięki temu można mniej więcej dowiedzieć się, czym wyróżnia jeden z systemów, z którego korzystają pracownicy francuskiej ekipy.
Klasyfikowanych jest 70 rozgrywek. Aczkolwiek te najmocniejsze z automatu są pomijane, ponieważ ceny graczy nie są w zasięgu Tuluzy. Godni uwagi są natomiast zawodnicy z niższych klas rozgrywkowych w lidze angielskiej, czy niemieckiej, na co zwracał uwagę Damien Comoli. Najlepszy strzelec Tuluzy w sezonie 2020/2021, a także w trakcie kampanii 2021/2022 – Rhys Healy, trafił do Tuluzy, grając wcześniej w trzeciej i czwartej lidze w Anglii. Kosztował francuski klub 500 tysięcy euro.
Zobacz także:
Tuluza sama nie gromadzi danych. Tego typu informacje pozyskuje od dostawców statystyk. Jednocześnie kluczowe w tym wszystkim nie są dane, a autorskie opracowanie algorytmu do interpretacji wszystkich wiadomości. Tym samym francuski klub koncentrował się na pozyskiwaniu piłkarzy poniżej 25 roku życia, bo to daje szansę na sprzedanie zawodnika z zyskiem w przyszłości.
Kluczem antycypacja
Program potrafi przewidzieć, jak dany piłkarz może wkomponować się do danej ligi. To już jest efekt pracy algorytmu. Jak to działa? Comoli opowiedział o tym na przykładzie Branko van der Bomena pozyskanego przez Tuluzę z De Graafschap za 350 tysięcy euro.
– Zgodnie z algorytmem doszliśmy do wniosku, że po przejściu z drugiej ligi holenderskiej do francuskiej Ligue 2 wskaźniki statystyczne van den Bomena nie powinny spaść. To najtrudniejsze zadanie w transferze: przewidzieć, jak zawodnik z jednego modelu gry, z określonej kultury piłkarskiej, z wyraźną rolą w swojej drużynie, poradzi sobie w nowym środowisku, w nowym zespole, w nowej lidze. Uważam, że nasz algorytm dobrze sobie radzi z tym zadaniem – przekonywał 49-latek. Van der Bomen jak na razie rozegrał we francuskiej ekipie 84 mecze, notując w nich 17 trafień i aż 33 asysty. Osiągnięcie naprawdę godne uwagi.
Co ważne Tuluza korzysta z algorytmu nie tylko przy pozyskiwaniu nowych piłkarzy, ale również wykorzystuje to rozwiązanie przy transferach z klubu. Przykładem jest bramkarz Maxime Dupe, który po wnikliwej analizie wypadł gorzej w Ligue 1, niż w Ligue 2. 29-latek co prawda jest wciąż w klubie, ale Tuluza już pozyskała Kjetila Hauga, z którym wiązane są duże plany. Docelowo to 24-latek ma być numerem jeden między słupkami.
Comolli sformułował swój stosunek do algorytmu następująco: – W piłce nożnej jest nieskończona ilość niepewności. Dzięki naszej metodzie chcemy po prostu chronić się w jak największym stopniu przed bezzasadnym podejmowaniem decyzji. Błędy oczywiście będą się pojawiać, ale rozsądne podejście i usystematyzowanie wiedzy tworzą wygodną poduszkę bezpieczeństwa.
Rozszyfrowanie pracy algorytmu
Na przykładzie Tuluzy można zauważyć, że nowi zawodnicy byli pozyskiwani głównie z Francji i Holandii. Co prawda Stijn Spierings w październiku 2020 roku został pozyskany za 500 tysięcy euro z Levskiego Sofia. Aczkolwiek można go spokojnie zaliczyć do piłkarzy ściąganych z Holandii, bo w ekipie z Bułgarii występował zaledwie przez pół roku. Wcześniej jego piłkarska kariera była związana tylko z holenderskimi ekipami.
Nowi piłkarze do Fioletowo-białych byli też pozyskiwani z Belgii, Norwegii i Szwecji. Warto zwrócić też uwagę na pojedyncze przypadki zawodników z Danii oraz Finlandii. Tym samym głównym rynkiem monitorowanym przez władze Tuluzy były rozgrywki północnoeuropejskie, a także ligi w Belgii oraz Holandii.
Co zdecydowało o wyborze konkretnych kierunków zbytu? W ligach skandynawskich przygotowanie fizyczne piłkarzy jest bardzo dobre. Ich mocną stroną są dośrodkowania, a ponadto nie decydują się na grę w okolicy pola karnego niskimi podaniami. Ważne są szybkie efekty.
Milan skorzysta z innowacyjnych rozwiązań?
Tego lata Tuluza głębiej sięgnęła do portfela, pozyskując Zakarię Aboukhlala z AZ Alkmaar i Thijsa Dallinga. Marokańczyk kosztował dwa miliony euro, a Holender o 500 tysięcy więcej. Aboukhlal wyróżnia się tym, że lubi grać piłką. Gola w tym sezonie jeszcze nie strzelił, ale w starciu z Nice wykazał się umiejętnością gry tyłem do bramki, co może być przydatną umiejętnością. Nie odkryjemy Ameryki i można się spodziewać, że w przeciwieństwie do gry w Ligue 2, to w elicie Tuluza nie będzie zespołem dyktującym warunki gry. Algorytm prawdopodobnie uwzględnia też wartości transferu. Taki stan rzeczy sprawia, że francuski klub otrzymuje listę nie tylko odpowiednich zawodników do gry, ale także najlepszych pod względem stosunku ceny do jakości.
W kontekście firmy inwestycyjnej RedBird Capital nie można nie wspomnieć, że na początku czerwca tego roku przejęła 70 procent udziałów w Milanie. Suma transakcji wyniosła 1,3 miliarda euro według informacji Sky. Mistrz Włoch tego lata nie szalał w trakcie mercato, więc niewykluczone, że sukces Tuluzy związany z awansem z Ligue 2 do Ligue 1 będzie na kolejne okna transferowe impulsem do wprowadzenia nowych zasad wyszukiwania piłkarzy przez Milan. Wcześniej swój indywidualny proces związany z algorytmem wprowadziły już takie kluby jak: Red Bull Salzburg, czy Man City.
Czytaj więcej: Najdziwniejsze transfery lata 2022: Dybala u Mourinho, a Barcelona wysłała talent do USA
Komentarze