Po przegranym finale Ligi Mistrzów Sadio Mane podziękował kolegom z szatni za wspólnie spędzone chwile, spakował walizki i czeka. Wszystko wskazuje na to, że Senegalczyk zamieni Liverpool na Bayern Monachium, jednak do finalizacji tej przeprowadzki na razie daleko. Zanim 30-latek zmieni klubowe barwy, wypada zastanowić się, jak jego transfer wpłynie na The Reds, Die Roten i Roberta Lewandowskiego.
- Sadio Mane nosi się z zamiarem odejścia z Liverpoolu – Senegalczyk ma zostać piłkarzem Bayernu Monachium
- Na Anfield Road będą tęsknić za jedną ze swoich gwiazd, jednak nie będą za nią płakać. Odpowiednio wcześnie pomyślano o zastępstwie
- Mane, przenosząc się na Allianz Arena, trafi w środek placu budowy
- Czy SM10 ma wpływ na RL9? Tylko pozornie
Sadio Mane szuka nowych wyzwań
Pytanie, od którego powinniśmy rozpocząć analizę sytuacji Sadio Mane: dlaczego 30-latek postanowił zakończyć przygodę na Anfield Road? Przecież grał w najlepszej lidze świata i reprezentował barwy jednego z najlepszych klubów na świecie. Złośliwi, albo raczej ci, którzy nie darzą sympatią ani Premier League, ani Liverpoolu, właśnie otrzymali argument w odwiecznej dyskusji pt. Anglia czy Hiszpania. Jednak niezależnie od tego, jak liczna grupa wspiera każdy z obozów, odejście Mane nie jest spowodowane przekonaniem ani o słabościach rozgrywek, ani dotychczasowego pracodawcy. Senegalczyk z The Reds wygrał wszystko, co możliwe: Ligę Mistrzów, mistrzostwo kraju, Puchar Anglii, Puchar Ligi, Klubowe Mistrzostwo Świata i Superpuchar Europy, a ponadto w sezonie 19/19 został królem strzelców Premier League.
Czy tak wygląda człowiek, który jest niezadowolony z przebiegu swojej kariery w koszulce ekipy z Merseyside? Nie, absolutnie. Mane nie szuka drużyny lepszej. Mane nie twierdzi, że Liverpool nie jest w stanie konkurować z najlepszymi albo że formuła Jurgena Kloppa właśnie się wyczerpała. W końcu The Reds nie zdołali wyprzedzić City i przegrali z Realem, prawda? Tak, ale nie. Reprezentant Lwów Terangi wygrał wszystko, dlatego chce spróbować czegoś nowego. A po jednym z najlepszych sezonów w karierze czuje się mocny i jest przekonany, że z miejsca stanie się gwiazdą każdego klubu, do którego dołączy. Ponadto – ma “już” 30 lat, więc to najlepszy czasy na ewentualne zmiany.
Liverpool będzie tęsknił, jednak nie płakał
Wiemy już dlaczego, jednak nie wiemy, co jeżeli faktycznie Sadio Mane pożegna Liverpool na rzecz Bayernu. Perspektywa pierwsza to perspektywa dotychczasowego pracodawcy. The Reds tracą piłkarza światowego formatu, jeden z motorów napędowych drużyny i zawodnika, który w drugiej części sezonu pozwolił zapomnieć o słabszej dyspozycji Mohameda Salaha. To brzmi jak gotowy scenariusz nadchodzącej tragedii. Ale tylko brzmi, ponieważ Liverpool już zdążył przygotować się na to rozstanie, w zimie nawiązując współpracę z Luisem Diazem. Kolumbijczyk ma wszystko, by stać się nowym Mane. A transfer Senegalczyka tylko wzmocni jego pozycję.
Diaz już jest uwielbiany przez Anfield. “Strach” pomyśleć, co będzie, jeżeli na stałe wskoczy do pierwszego składu i z nikim nie będzie musiał dzielić się minutami. Okej, gdy Sadio Mane grał jako dziewiątka, 25-latek miał pewne miejsce w wyjściowej jedenastce. Jednak w tym przypadku istnieje jakieś “ale”. Po odejściu Mistrza Afryki to “ale” zniknie. W odwodzie pozostaje Diogo Jota, który może występować właściwie na wszystkich pozycjach w ataku. Nie zapominajmy także o Fabio Carvalho, pozyskanym z Fulham, i Takumim Minamino. Podsumowując: Liverpool będzie tęsknił, jednak nie płakał za Mane.
Wyprowadzka Senegalczyka to okazja na odświeżenie ofensywy, która, jak zauważył Arsene Wenger po spotkaniu z Realem “nie miała przekonania, że jest w stanie coś zmienić”. Salah najprawdopodobniej na razie nigdzie się nie rusza, dlatego padło na drugiego z dotychczas nierozłącznego duetu. Podsumowując po raz drugi: takie małe wietrzenie to szansa na rozwój reszty drużyny, przede wszystkim Luisa Diaza, Diogo Joty i Fabio Carvalho. Oczywiście przy założeniu, że The Reds nie pozyskają żadnej nowego skrzydłowego, który formatem dorówna Mane.
Król, książę czy kierownik budowy? Sadio Mane trafi w środek nowej rzeczywistości
Skoro mamy Liverpool, teraz czas na Bayern. Sadio Mane trafi na Allianz Arena jako największa gwiazda zespołu z Monachium. W tym miejscu po raz kolejny należy sięgnąć po sformułowanie “oczywiście przy założeniu, że” Robert Lewandowski zmieni klubowe barwy. A po wczorajszej konferencji reprezentanta Polski właściwie wszystko na to wskazuje. Co oznacza, że Mane w momencie transferu zostanie królem, a przynajmniej księciem Bawarii.
Inną sprawą jest to, że jego królestwo w tej chwili pogrąża się w coraz większym chaosie. A niewykluczone, że za chwilę nie będzie za bardzo z kim współpracować i kim rządzić, skoro Sule i Tolisso już nie ma, Lewandowski zaraz do niego dołączy, Gnabry podobno nosi się z zamiarem odejścia, a Sabitzer nie może być pewny swojej przyszłości. Jeżeli Bayern ma zamiar rywalizować z najlepszymi, sprowadzenie Mazraouiego i Gravenbercha powinno być traktowane jako tylko początek zmian. Pozyskanie Mane to coś więcej, jednak nadal nie koniec pracy dyrektorów sportowych.
Co z tego wynika? Senegalczyk trafi do ekipy z absolutnego topu, ale ta ekipa aktualnie przechodzi przebudowę. Dlatego wcale nie jest powiedziane, że w nowym miejscu odniesie sukces. Być może nie odniesie go wcale, być może zrobi to, ale nie od razu, być może uda mu się to już w pierwszym sezonie. Wszelkie analizy czasami przegrywają z rzeczywistością. Jedno jest pewne – jeżeli Sadio Mane faktycznie dołączy do Bayernu, będzie centralną postacią nowego projektu. Bo wszystko, co będzie po Lewandowskim, musi być traktowane jako nowa, zupełnie inna rzeczywistość.
SM10 a sprawa RL9
Czy w tym wszystkim jest miejsce dla rozważań na temat kapitana naszej reprezentacji? Czesław Michniewicz widziałby go w Liverpoolu, ale czy Lewandowski sam widziałby się w Liverpoolu? Wydaje się, że RL9 jest zorientowany na przenosiny do Hiszpanii. Wobec planowanego pożegnania Sadio Mane z Anfield Road niektórzy próbują połączyć wszystko w całośc i umieszczają napastnika Bayernu w szatni The Reds. Jakie są szanse na taki ruch? Prawdopodobnie niewielkie, jednak w tym kontekście najważniejsze jest to, że są one niezależne od rozstrzygnięcia historii Senegalczyka. Gdyby Jurgen Klopp tylko dostał szansę na ponowną współpracę z Robertem Lewandowskim, zrobiłby wszystko, by tę szansę wykorzystać.
Morał z tego jest taki: odejście Sadio Mane z Liverpoolu nie oznacza, że The Reds czeka kryzys. Jest Luis Diaz, jest Diogo Jota, jest w kim wybierać. Ponadto przyjście Sadio Mane do Bayernu nie oznacza, że Senegalczyk z miejsca odmieni sytuację Bawarczyków, a drużyna z Monachium nagle znowu będzie wymieniana jednym tchem z Realem, City i wspominanym już wiele razy Liverpoolem. Niby wszystko kręci się wokół Mane, ale tak naprawdę jego przeprowadzka na pewno nie wywoła trzęsienia ziemi na rynku transferowym. Tak naprawdę jedyną stroną, która natychmiastowo odczuje zmiany, jest sam reprezentant Lwów Terangi.
Komentarze