Kilka lat temu Robert Lewandowski chciał do Realu Madryt, prowadzone były rozmowy, transfer był niemal tak blisko jak swego czasu ten Roberta Kubicy do Ferrari, ale skończyło się z identycznym skutkiem. Teraz na tapecie jest FC Barcelona. “Lewy” w weekend nieformalnie pożegnał się z Bayernem, ale to nie oznacza, że w przyszłym sezonie nie zobaczymy go w barwach mistrza Niemiec.
- Robert Lewandowski i FC Barcelona chcą transferu. Czy do niego dojdzie?
- Bayern Monachium nie jest skory puszczać Polaka przed końcem umowy. Kontrakt wygasa po zakończeniu następnego sezonu
- Prezydent klubu Herbert Hainer stanowczo sprzeciwia się odejściu Lewandowskiego w najbliższym oknie transferowym
Co dalej z Lewandowskim?
Robert Lewandowski znowu sięgnął po tytuł króla strzelców Bundesligi, ponownie z ogromną przewagą nad konkurentami. Bayern dziesiąty raz z rzędu został mistrzem Niemiec. Liga niemiecka już jakiś czas temu stała się za ciasna dla Lewego. Polski snajper jest na nią po prostu za dobry. Z Bayernem wygrał wszystko, nawet Ligę Mistrzów, o której długo marzył. Trochę pechowo, przez pandemię, nie wygrał tylko Złotej Piłki. Plebiscytu prestiżowego i wynoszącego laureatów na jeszcze wyższy poziom (bardziej marketingowy niż sportowy, ale także ważny w tym biznesie).
Lewandowski podczas swojej przygody w Monachium stał się legendą klubu. I to nie jedną z wielu. Śmiało można go umieścić w TOP 5 najlepszych piłkarzy Bawarczyków w historii. Może nawet w najlepszej trójce – kwestia podejścia do takiego rankingu. I teraz klub nie chce pójść za bardzo na rękę tak zasłużonemu piłkarzowi. Przynajmniej pokazują to wypowiedzi decydentów, którzy są pewni, że Polak wypełni kontrakt, obowiązujący do końca czerwca 2023 roku.
– Kontrakt Roberta Lewandowskiego z Bayernem jest ważny do 30 czerwca 2023 roku. Robert go wypełni. Kiedy podpisuje się umowę, nie można później twierdzić, że ktoś cię zmusza do jej wypełnienia – mówił zdecydowanie prezydent Bayernu Herbert Hainer dla Sport1 w programie “Doppelpass”.
– Wiele już słyszeliśmy na ten temat. Moje stanowisko: nie oddawać go. Cała szopka skończy się 2 września. Mieliśmy już taką sytuację w przeszłości. Rok przed przyjściem do Bayernu Robert powiedział, że odchodzi, a rozegrał świetny sezon w Borussii Dortmund. To profesjonalista. Jestem przekonany w 100 procentach, że zagra dla nas dobrze w przyszłym sezonie – mówił w rozmowie z Kickerem Uli Hoeness, honorowy prezydent Bayernu.
– Lewandowski może odejść tylko wtedy, gdy Bayern znajdzie jego następcę. Jeśli masz na to rok, klub będzie w zdecydowanie lepszej sytuacji, będzie miał więcej czasu na poszukiwania. Poza tym, nie jest pewne, czy jeśli teraz zostanie, będzie chciał odejść za rok. Mając 35 lat wie, co ma w Bayernie. Jestem pewny, że razem z Robertem będziemy mieli dobry sezon. No i jasne jest, że tu chodzi o pieniądze. Nie rozwiążesz tego kolacją w Tegernsee (Malownicze miasto nad jeziorem o tej samej nazwie. Słynie z wielu wyśmienitych restauracji i specjałów kulinarnych, przyp. red.) – dodał Hoeness.
Dla Bayernu te 35-40 mln euro, które mógłby otrzymać za Lewandowskiego nie są gardłową sprawą. Ważniejsze jest, aby zachować pewną ciągłość, aby w miejsce supersnajpera sprowadzić kogoś, kto by gwarantował pokaźną liczbę bramek co sezon. Idealnym kandydatem wydawał się Erling Haaland, ale Norweg wybrał Manchester City. Tym razem deal na linii Bayern – BVB nie doszedł do skutku. I tu Bawarczycy mają problem, bo w przypadku odejścia Polaka pozostaną na przyszły sezon bez konkretnego napastnika. Na rynku też nie widać takich, którzy z miejsca mogliby zastąpić “Lewego”. Dlatego jest bardzo prawdopodobne, że Bayern woli zagrać na czas, nie zarobić na Lewandowskim, ale mieć 12 miesięcy, aby znaleźć jego następcę. To, o czym mówił Hoeness, ma sens.
W tym wszystkim szkoda Lewandowskiego, ponieważ drugi raz chce transferu do Hiszpanii, a klub ponownie chce pokazać, kto jest ważniejszy. Za pierwszym razem można było sobie to tłumaczyć tym, że na jeden duży transfer jeszcze będzie miał czas. W tym wypadku szansa może się nie powtórzyć.
Po co Lewandowskiemu Barcelona? Po co Lewandowski Barcelonie?
FC Barcelona w ostatnim sezonie przeszła sporą metamorfozę, ale przed nową kampanią chce zrobić jeszcze jeden transfer i sprowadzić klasowego napastnika. Długo przewijało się nazwisko Haalanda, ale raczej nie dowierzano, by Katalończyków było stać obecnie na Norwega. Potem postawiono na Lewandowskiego i też wielu pukało się w głowę. Tymczasem, jak informował ostatnio Fabrizio Romano w rozmowie z The Action Network w programie “Wondergoal”, obie strony są ciągle poważnie zainteresowane transferem. Dodatkowo temat podgrzał sam Lewandowski, mówiąc w rozmowie z Viaplay, że “to mógł być jego ostatni mecz w barwach Bayernu”, że “niczego nie wyklucza, ale chcą znaleźć rozwiązanie najlepsze dla niego i dla klubu”.
FC Barcelona pod wodzą Xaviego zaczęła wracać na właściwe tory. W La Lidze zajęła drugie miejsce, zagra w Lidze Mistrzów, a młodzi piłkarze udowodnili, że można budować na nich zespół na lata. Do tego w zimie dokonano ciekawych transferów, a klub wzmocnili tacy piłkarze jak Pierre-Emerick Aubameyang czy Ferran Torres.
Uli Hoeness twierdzi, że tu chodzi o pieniądze. Pewnie częściowo ma rację, ale przecież w Barcelonie Lewandowski nie zarabiałby za sezon więcej niż w Monachium. Obecnie jest najlepiej opłacanym piłkarzem mistrza Niemiec. W Barcelonie jego pensja byłaby przynajmniej dwukrotnie mniejsza (miałby zarabiać około 8-9 mln euro za sezon, obecnie kasuje ponad 20 mln, przyp. red.). Można wierzyć lub nie, ale w tym wypadku chodzi również o podjęcie nowego wyzwania, spróbowania czegoś innego. Oczywiście Lewandowski w przypadku tak głośnego transferu marketingowo swoje na tym ugra. Nie ma wątpliwości, że nie robi tego dla samej idei i chęci pokazania się w nowej lidze. Pieniądze są argumentem, ale jak widać po samych zarobkach, nie najważniejszym.
Fabrizio Romano twierdzi, że jeśli Lewandowski zostanie w Bayernie, Barcelona będzie musiała sobie poszukać innego napastnika. To będzie oznaczało, że temat transferu Lewego do Hiszpanii definitywnie upadnie. Za rok potrzeby Realu i Barcy będą zupełnie inne.
Komentarze