Dwa głośne ruchy
Sprowadzenie Vladana Kovacevicia to bardzo głośny transfer Legii. Wykupienie Rubena Vinagre również odbiło się szerokim echem, bo mówimy o najwyższym transferze dokonanym kiedykolwiek przez klub Ekstraklasy. Kibice z Łazienkowskiej doceniają zwłaszcza ten drugi ruch (choć prawda jest taka, że wyjścia nie było, bo bez tego nie przyszedłby tu Kovacević).
Niemniej fani wciąż dopytują przede wszystkim o napastnika. W mediach pojawiały się już różne nazwiska. Goal.pl informował między innymi o tym, że na radarze Legii znalazł się 26 letni Bośniak Nardin Mulahusejnović (11 bramek w 17 meczach tego sezonu). Potwierdził to dziennikarz “Piłki Nożnej” Paweł Gołaszewski, doskonale zorientowany w sprawach Legii.
Oczywiście, to niczego nie przesądza, bo takich wstępnych kontaktów/list pożądanych piłkarzy zawsze jest sporo. Z drugiej strony nie jest jednak tak, że Legia nie wie kto to jest. Wręcz przeciwnie. Zna tego napastnika i być może byłaby szansa na to, że się na niego ostatecznie zdecyduje, ale…
Zobacz także: Boniek: Ekstraklasa jest ciekawa (VIDEO)
Zrinjski nie godzi się na wypożyczenie
W tej sprawie jest jeden, poważny problem. Według naszej wiedzy Legia byłaby skłonna przemyśleć ewentualne pozyskanie tego gracza, ale tylko na zasadzie wypożyczenia. Z kolei Zrjinski o takiej formule nie chce nawet słyszeć. Kluby, które tej zimy chiały pozyskać Nardina słyszały to samo: albo definitywny, albo nie ma o czym rozmawiać. Między innymi właśnie dlatego Mulahusejnović nie trafił do Rakowa. I kilku innych klubów.
Sytuacja jest więc czytelna również w tym przypadku. Albo transfer za około 700 tysięcy euro, albo nie ma tematu. W tym więc momencie szanse na przyjście Bośniaka są według nas bliskie zeru. Bo z różnych źródeł słyszymy, że Legia tej zimy zdecydowanie woli pójść w wypożyczenie niż transfer definitywny napastnika.
Komentarze