W lecie 2018 roku Erling Haaland był o krok od zostania zawodnikiem Juventusu – podaje Calciomercato. Ostatecznie negocjacje upadły, a Norweg zdecydował się na transfer do zespołu Red Bull Salzburg.
Napastnik występujący aktualnie w Borussii Dortmund już wówczas był uznawany za wielki talent. O fiasku transakcji zadecydowała jednak polityka transferowa klubu z Turynu. Włodarze Juventusu zamierzali bowiem zaraz po podpisaniu umowy wypożyczyć Haalanda do jednego z mniejszych włoskich zespołów, by tam Norweg okrzepł i spokojnie zapoznał z ligą.
Napastnik podjął jednak inną decyzję. W styczniu 2019 roku zmienił Molde na austriacki oddział Red Bulla, gdzie jego talent wręcz eksplodował. W ciągu dwunastu miesięcy Norweg zdobył 29 bramek w 27 występach – w tym 8 w fazie grupowej Ligi Mistrzów – dzięki czemu zwrócił na siebie uwagę Borussii Dortmund. Niemcy zapłacili za niego 20 milionów i nie będzie żadną przesadą stwierdzenie, że była to cena promocyjna. Dziś Haaland wart jest czterokrotnie więcej i uznawany jest za czołowego napastnika swojego pokolenia. Tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, że prezydent Realu Madryt, Florentino Perez, planuje ściągnąć go w 2022 roku w parze z Kylianem Mbappe, by po raz kolejny zawojować Europę.
Jak donosi włoski portal, właśnie w czerwcu 2022 roku klauzula zawarta w kontrakcie Erlinga Haalanda spadnie do 75 milionów euro. Prawdopodobnie Juventus postara się wówczas o sprowadzenie jednej z największych wschodzących gwiazd światowej piłki, ale trudno podejrzewać, by mistrzowie Włoch byli w lepszej pozycji negocjacyjnej niż Florentino Perez i jego Real Madryt.
Komentarze