Olympique Marsylia wytypowała wymarzonego napastnika. Ostatnio błyszczał w Ligue 1

Olympique Marsylia rozpoczyna nową erę pod wodzą Marcelino. Francuzi marzą ponoć o sprowadzeniu Folarina Baloguna z Arsenalu, który w minionym sezonie występował z sukcesami w Stade de Reims. Kanonierzy oczekują za podopiecznego około 40 milionów euro.

Folarin Balogun
Obserwuj nas w
IMAGO / PanoramiC Na zdjęciu: Folarin Balogun
  • Olympique Marsylia poszukuje na rynku bramkostrzelnego napastnika
  • Faworytem Francuzów jest Folarin Balogun, który błyszczał na wypożyczeniu w Stade de Reims
  • OM muszą jednak liczyć się ze sporą konkurencją i koniecznością wydania 40 milionów euro

Balogun na celowniku Olimpijczyków

Przed Olympique’em Marsylią kolejny rozdział. W klubie liczą, że zatrudnienie Marcelino w roli szkoleniowca sprawi, że Olimpijczycy ponownie powalczą o trofea. Według licznych doniesień, Francuzi są o krok od sprowadzenia Geoffreya Kondogbii z Atletico Madryt. Na tym jednak nie koniec. Poszukują oni od dłuższego czasu bramkostrzelnego napastnika i uważają, że wreszcie znaleźli idealnego kandydata. Jest nim Folarin Balogun. Snajper Arsenalu minionym sezon spędził na wypożyczeniu w Stade de Reims, gdzie zrobił fantastyczne wrażenie. W zespole Kanonierów pomimo tego nie mógłby liczyć na regularną grę, więc to normalne, że nosi się z odejściem.

Olympique Marsylia musi jednak liczyć się nie tylko ze sporym wydatkiem, ale i z koniecznością pokonania licznych konkurentów. Arsenal oczekuje za swego podopiecznego około 40 milionów euro, a o jego usługi regularnie pytają takie kluby, jak Crystal Palace, RB Lipsk, a także oba wielkie zespoły z Mediolanu. Marsylczycy liczą, że Amerykanin mógłby stworzyć w ataku zabójczy duet z byłym znajomym. Alexis Sanchez pamięta bowiem 21-latka z Londynu, gdy jego młodszy kolega był wyróżniającym się członkiem klubowej akademii.

Balogun w minionym sezonie rozegrał 39 spotkań we wszystkich rozgrywkach. Zanotował w nich 22 bramki i trzy asysty.

Czytaj więcej: Bayern wstrzymał rozmowy ws. Kane’a. Niemcy stawiają na młodszą alternatywę.

Komentarze