- Wojciech Szczęsny ogłosił zakończenie kariery
- Decyzja polskiego bramkarza była bezpośrednio związana z decyzją władz Juventusu o przedterminowym rozwiązaniu kontraktu
- Informacje z wtorku oznaczają również, że już bez żadnych wątpliwości, po latach dojdzie do zmiany w bramce reprezentacji Polski
Wojciech Szczęsny zakończył karierę
Kilka lat temu Wojciech Szczęsny zażartował, że to on jest gościem, który posadził na ławce najlepszego bramkarza świata (Alissona Beckera) i najlepszego bramkarza w historii (Gianluigiego Buffona). Największą mocą tego żartu było to, że to nie do końca był żart, bo Szczęsny wygrywał rywalizację z każdym, bez względu na okoliczności. Wygrywał również walkę z cieniami, bo odkąd Juventus wybrał go na następcę Buffona (można w ogóle dostać lepszą rekomendację?), właściwie co okno transferowe pojawiały się plotki łączące kolejnych bramkarzy z włoskim gigantem. A Szczęsny nic sobie z tego nie robił – gdy popełniał błędy, zaraz po prostu przestawał je popełniać nadrabiając stracone punkty zyskanymi w następnych meczach. Gdy wpadał w trans, długo z niego nie wychodził. Nie jest zbytnio ryzykowną teorią – patrząc choćby na jego interwencje z poprzedniego sezonu przeciwko Atalancie czy Fiorentinie – że gdyby nie on, Juventus miałby problem utrzymać się w top 4 Serie A (ostatecznie piąte miejsce też dawało awans do Ligi Mistrzów).
Jeśli masz przed sobą piłkarza o takich umiejętnościach, takiej historii, takim wieku i tylu zapowiedziach o przejściu na emeryturę prędzej niż później, trudno oczekiwać od niego innej deklaracji niż ta dzisiejsza. Nie mogłem się nadziwić plotkom łączącym Szczęsnego z klubami pokroju Monzy, czy Como – przy całym szacunku. Spodziewam się, że i on sobie tego nie wyobrażał. Gdzie znaleźć motywację do dalszej gry, gdy za jednym rogiem stoi twój wciąż świeży, ledwie postawiony pomnik, z czasów gry na najwyższym poziomie, za drugim kusi wizja odpoczynku i skupienia się na rodzinie? Widząc pomiędzy tym wszystkim opcję kopania na bardzo średnim poziomie, który ty przewyższasz o głowę, naturalnym jest powiedzenie: tyle to nie…
Czytaj także: Gianluca di Marzio przewidział ruch Szczęsnego w rozmowie z Goal.pl
Od dzisiejszej decyzji sto razy bardziej zaskakująca była ta Juventusu o rezygnacji z jego usług. Można tylko domyślać się, o co chodziło, choć i bez żadnej pewności, że tylko o to – potrzebę zaoszczędzenia na wysokim kontrakcie, nieprzystosowanym do obecnych możliwości Juventusu. Bo trudno wyobrazić sobie sportowe veto ze strony trenera. Ze Szczęsnym nigdy nie było problemu. Zawsze kupował wizję, którą rozpościerał szkoleniowiec – czy to michniewiczowski autobus, czy ultraofensywę Sousy, czy próbę wyważenia tego u Probierza. W Allegrim był zakochany ze wzajemnością. Zawsze dokładał do tego swoje umiejętności, nie mam wątpliwości, że na tej pozycji jedne z najlepszych w Europie. W ostatnich latach był jednym z najlepszych zawodników reprezentacji, bo przecież bez niego nie byłoby ani awansu na mundial, ani wyjścia na nim z grupy, ani pozostania w najwyższej dywizji Ligi Narodów, ani gry na ostatnim Euro – nawet jeśli całe eliminacje były dla tej drużyny powodem do nieskończonego wstydu.
Wojciech Szczęsny nic już nie musiał ani nie czuł żadnej potrzeby dalszego grania w piłkę. Wstawania rano na trening, zawalania weekendów wyjazdami z kolegami. Wojciech Szczęsny tego dnia, który właśnie nadszedł, pragnął od dawna i – jak sądzę – dziś jest jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie.
Baw się, Wojtku, życiem, bo potrafisz. Dzięki za wszystko.
Komentarze