ACF Fiorentina przegrała na MAPEI Stadium z Sassuolo (1:2) w meczu 27. kolejki Serie A. Ponad godzinę zagrał w tym starciu Krzysztof Piątek, dla którego spotkanie z Czarno-zieloni było bardzo trudne. Udaną partię mimo porażki między słupkami Violi zaliczył natomiast Bartłomiej Drągowski.
- Fiorentina zaliczyła w sobotni wieczór dziesiątą porażkę
- 62 minuty na boisku spędził Krzysztof Piątek, a cały zawody rozegrał Bartłomiej Drągowski
- Fioletowi kończyli spotkanie w dziesiątkę, bo czerwoną kartkę zobaczył Giacomo Bonaventura
Sassuolo – Fiorentina: gospodarzom dopisało szczęście
ACF Fiorentina przystępowała do starcia w Reggio Emilia, będąc na fali wznoszącej po trzech z rzędu zwycięstwa. Sassuolo było jednak opromienione wygraną nad Interem Mediolan (2:0). W związku z tym można było spodziewać się ciekawej batalii.
Od pierwszych fragmentów rywalizacji byliśmy świadkami żywego spotkania, w którym sytuacji strzeleckich nie brakowało. Wynik meczu został otwarty już w 19. minucie, gdy na listę strzelców wpisał się Hamed Traore. Iworyjczyk ograł dwóch rywali, po czym oddał mocny strzał z prawej nogi.
Tymczasem w 29. minucie z kapitalnej strony pokazał się Bartłomiej Drągowski, który stanął na przeszkodzie Giacomo Raspadoriego, ratując swój zespół przed stratą drugiej bramki. Polski bramkarz obronił strzał rywala swoją klatką piersiową. Pięć minut później Drągowskiego chciał zaskoczyć Domenico Berardi. Polski golkiper po strzale Włocha znów stanął na wysokości zadania.
- Zobacz także: tabela Serie A
Sytuacja Toskańczyków skomplikowała się w 80. minucie, gdy za protesty w kierunku sędziego czerwoną kartkę zobaczył Giacomo Bonaventura. To nie przeszkodziło jednak Fiorentinie w osiągnięciu celu w postaci gola. Błysnął zmiennik Krzysztofa Piątka. Do wyrównania doprowadził w 88. minucie Arthur Cabral.
Ostatnie słowo w meczu należało natomiast do Gregoire’a Defrela, który w doliczonym czasie rywalizacji zapewnił trzy oczka Sassuolo. Francuz wykorzystał podanie od Berardiego i spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1 dla zespołu Alessio Dionisiego.
Komentarze