Sobotnie derby Turynu rozczarowały swoim poziomem. Do samej końcówki wydawało się, iż zakończą się bezbramkowym remisem, ale w 87. minucie Manuel Locatelli zdecydował się na strzał zza pola karnego i wprowadził kibiców Starej Damy w ekstazę.
Po pierwsze: nie szkodzić
Derby Turynu były jednym z najbardziej interesujących spotkań siódmej kolejki Serie A. Jak mówi klasyk, z dużej chmury spadło jednak zaledwie kilka kropli deszczu. Obie strony podchodziły do rywali ze sporym szacunkiem, skupiając się na popełnianiu jak najmniej błędów w defensywie. Na pierwszą groźną okazję musieliśmy czekać do 22. minuty. Wówczas po rzucie wolnym Sasa Lukić wygrał pojedynek powietrzny z Adrienem Rabiotem, ale jego główka minęła słupek. W odpowiedzi dwukrotnie swoich szans szukał Weston McKennie, ale nie zdołał realnie zagrozić Torino. Granata zaczęła szukać swoich szans po uderzeniach z dystansu i raz gospodarze zmusili Wojciecha Szczęsnego do dobrej interwencji. Polak poradził sobie ze strzałem Rolando Mandragory.
Późny gol Locatelliego na ratunek Starej Damie
Po zmianie stron obraz meczu zmienił się nieznacznie. Stara Dama starała się przejąć inicjatywę, ale przychodziło jej to z trudem. Udało im się oddać zaledwie dwa celne strzały, z którymi Vanja Milinković-Savić nie miał większych problemów. Dopiero w końcówce gościom udało się przełamać defensywę Granaty. Federico Chiesa podał do Manuela Locatelliego, a nowy nabytek Starej Damy zaryzykował. Oddał strzał zza pola karnego, a piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki derbowych rywali.
Juventus w ostatnich latach wielokrotnie punktował przeciwników zza miedzy w końcówce i tradycji stało się zadość. Tym samym Stara Dama kontynuuje pogoń za czołówką, choć i mimo zwycięstwu w derbach utrata do liderującego Napoli wynosi aż osiem oczek.
Komentarze