Nikt w niego nie wierzył, a teraz nikt nie wierzy, że Milan mógłby mieć lepszego trenera. Stefano Pioli nie musi zdobywać tytułu, by być uznanym za mistrza. O tym w najnowszym odcinku cyklu SerieALL na SerieA.pl.
- AC Milan wciąż jest liderem Serie A. I ma coraz większą przewagę nad Interem, który jeszcze niedawno wydawał się murowanym kandydatem do mistrzostwa
- Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie jedna osoba – Stefano Pioli
- Niesamowity jest rozjazd pomiędzy oczekiwaniami a rzeczywistością. Pioli nie przekonywał kibiców Milanu, a sprawił, że oni śpiewają na jego cześć piosenki
Stefano Pioli – jak on to zrobił?
Poniżej fragment tekstu, którego całość możecie przeczytać w tym miejscu.
Niecałe dwa i pół roku temu Stefano Pioli przekroczył bramę Milanello otoczony aurą sceptycyzmu. Kibicom nie zgadzało się nic – nie wierzyli w umiejętności nowego trenera, a do tego nie sprzyjało wszystko, co wokół. Po krótkiej kadencji Giampaolo było tak źle, że niektórzy chętniej zerkali w stronę dołu tabeli, jak wygląda przewaga nad najgorszymi, zamiast patrzeć, ile trzeba odrobić do czołówki. Do tego Milan został pozbawiony gry w europejskich pucharach z powodu łamania finansowego fair play, a od sięgającego po tytuł w każdym sezonie Juventusu dzieliły go lata świetlne. Jeśli ktokolwiek z ręką na sercu jest w stanie przyrzec, że wierzył, iż 30 miesięcy później ten sam Pioli wciąż będzie prowadził Milan, a w dodatku oglądał ligę z perspektywy bycia jej liderem, czapki z głów.
Właściwie trudno powiedzieć, jak on to zrobił. Na pewno pomogło mu to, jak jest uwielbiany przez swoich piłkarzy. Niedawno mogliśmy oglądać film, jak na imprezie z piłkarzami Milanu, ci zaczęli śpiewać “Pioli’s on fire” – na melodię słynnego “Freed from desire”, później przekształconego przez kibiców z Irlandii Północnej na “Will Griggs on fire”. Co istotne w kontekście podejścia zawodników do ich trenera – to Brahim Diaz śpiewa najbardziej intensywnie. Czyli piłkarz, którego Pioli regularnie sadza na ławkę.
Trybuny też śpiewają
Teraz bez tej piosenki nie może się obejść stadion. To już tradycja, że DJ puszcza ten kawałek za każdym razem, gdy Milan gra u siebie. Trybuny oczywiście szaleją w ekstazie podskakując przy “Pioli’s on fire”. Wszystko kręci się wokół jednej osoby. Stefano Pioli stał się uosobieniem sukcesu i liderem znacznie wykraczającym poza szatnię. A on właściwie nigdy nie popełnia błędów. Najpierw milczał, gdy jego los wydawał się przesądzony, a na San Siro zmierzał Ralf Rangnick. Później sprawił, że jego młodzi piłkarze uwierzyli, iż nie ma żadnych przeszkód, by wygrywać z lepszymi od siebie. Pomógł mu w tym Zlatan, w którego przyjście również był zamieszany trener. W kontaktach z nim również wykazał się inteligencją, wręczając mu mandat do załatwiania “szatniowych spraw” we własnym gronie.
To nie jest tak, że Milan stał się nagle najpiękniej grającą drużyną w lidze. Ale żadna inna nie potrafi tak wyrywać punktów swoim rywalom z gardła. Według statystyki punktów oczekiwanych, Rossoneri mają aktualnie na koncie o 12 punktów więcej niż wynikało to z gry! To wręcz anormalna liczba, zwłaszcza jeśli spojrzymy, że druga drużyna pod tym względem – Napoli – “z boiska” powinna wynieść o pięć punktów mniej niż ma na koncie. Milan Stefano Piolego nigdy nie składa broni.
Cały tekst na SerieA.pl
Komentarze