Koopmeiners, Nico Gonzalez i Douglas Luiz zawodzą
Juventus, który latem wydał aż 135 milionów euro na wzmocnienia, miał być jednym z faworytów rozgrywek Serie A. Do zespołu trafili Douglas Luiz, Nico Gonzalez i Teun Koopmeiners – zawodnicy wyróżniający się w swoich poprzednich klubach, czyli odpowiednio w Aston Villi, Fiorentinie i Atalancie. Ich przybycie miało zapewnić drużynie nową jakość, a tymczasem ich dotychczasowy wkład w grę Bianconerich pozostawia wiele do życzenia.
Najbardziej wymowny jest bilans strzelecki. W zeszłym sezonie, na tym samym etapie rozgrywek, trio zanotowało razem 17 bramek: Luiz strzelił 6, Gonzalez 8, a Koopmeiners 3. W tym sezonie, w barwach Juventusu, zdołali zdobyć tylko jednego gola. Wpływ na to mają z pewnością kontuzje, które ograniczyły ich czas gry. Douglas Luiz spędził dotąd na boisku zaledwie 312 minut, podczas gdy w zeszłym sezonie na tym etapie miał ich już 1436. Podobnie wygląda sytuacja Nico Gonzaleza, który spędził na murawie tylko 302 minuty, w porównaniu z 1217 minutami w Fiorentinie rok temu. Koopmeiners, choć gra więcej, również nie zbliża się do swojej formy z Atalanty.
Thiago Motta nie ma łatwego zadania. Problemy zdrowotne kluczowych zawodników uniemożliwiły mu zbudowanie stabilnej podstawowej jedenastki. W dodatku widać, że nowi gracze wciąż mają trudności z odnalezieniem się w nowym systemie gry. Szczególnie Koopmeiners, który w Atalancie błyszczał pod wodzą Gian Piero Gasperiniego, zdaje się cierpieć na tzw. „efekt utraty Gasperiniego” – syndrom, który dotknął wielu piłkarzy opuszczających La Deę.
Obecnie Juventus zajmuje szóste miejsce w Serie A i dziewiętnaste w Lidze Mistrzów – wyniki wyraźnie poniżej oczekiwań. Choć projekt Thiago Motty jest wciąż w fazie rozwoju, jego ograniczenia są coraz bardziej widoczne. Władze klubu z pewnością muszą wyciągnąć wnioski z letniego okna transferowego.
Zobacz również: Barcelona ma kolejny powód, by sprzedać De Jonga
Komentarze