Debiut Dusana Vlahovicia był dokładnie taki, jak cały jego transfer z Fiorentiny do Juventusu – głośny i niezwykle ważny. Szerzej o tym temacie w najnowszym odcinku cyklu SerieALL na SerieA.pl.
- Dusan Vlahović w wieku 16 lat powiedział znajomym, że przyjdzie dzień, w którym zagra w Juventusie. Nie wiemy, jak wyobrażał sobie swój debiut, ale gdyby określił wymarzony, wyglądałby mniej więcej tak, jak jego występ z Hellasem
- Przejście Vlahovicia do Juventusu to największy transfer zimy w Europie. Już po jednym meczu widać, że Serb nie potrzebuje aklimatyzacji w nowym klubie
- Juventus nie traci ostatnio bramek (dziewięć czystych kont w trzynastu meczach), ale dopiero mecz z Atalantą zdefiniuje, czy celu z ukończenia sezonu w czwórce nie będzie warto przedefiniować na ambitniejszy
Wreszcie zaświeciło słońce
Już dawno w sercach kibiców Juventusu nikt nie wlał tyle nadziei, co jego piłkarze w meczu z Hellasem Werona (2:0). To był mecz idealny, w którym dosłownie wszystko wyszło dokładnie tak, jak zaplanował Massimiliano Allegri. Funkcjonował cały zespół i każdy z osobna, ale nie można nie zauważyć indywidualnej roli, jaką w tym wszystkim odegrał Dusan Vlahović. W cyklu SerieALL czytamy:
“Z perspektywy meczu z Weroną już widzimy, w którym miejscu na boisku gra poprawiła się najmocniej. Jeden mecz to za mało, by tworzyć regułę, ale wystarczająco dużo, by budować nadzieję. Vlahović to nie tylko piłkarz, który miał udział w opisanych na wstępie sytuacjach, ale też zawodnik, który pragnął być pod grą cały czas. Nie ograniczał swojej roli do klasycznej dziewiątki czekającej na podania (choć oczywiście wynikało to również z zadań narzuconych mu przez Allegrego), a pracował na całej połowie przeciwnika. Można było odnieść wrażenie, że za punkt honoru postawił sobie to, by każda akcja przechodziła przez niego. A nie mówimy tu o debiucie spektakularnym, okraszonym zdobyciem hat tricka i zaliczeniem asysty. Vlahović zagrał świetnie (w „La Gazzetta dello Sport” został wybrany piłkarzem meczu), pokazał, ile jego transfer może dać Juventusowi, ale jednocześnie trudno nie mieć wrażenia, że ma jeszcze spore rezerwy”.
- Czytaj także: Wielki pech PSG. Neymar nie zagra z Realem Madryt
- Czytaj także: Niepokojący upadek Manchesteru United
I dalej: “I to właśnie w tym kontekście piszemy o możliwym wywróceniu hierarchii w Serie A. Tej ustanowionej na początku sezonu, gdy bardzo szybko okazało się, że czołową czwórkę na dłuższą metę tworzą: Inter, Milan, Napoli i Atalanta. Symboliczne, że po jednym meczu Vlahovicia Stara Dama wyprzedziła już jednego z rywali, ale ważniejsze jest to, jaki sygnał wysłała do tych jeszcze wyżej. „LGdS”. W mistrzostwo raczej trudno uwierzyć – Inter nawet przy porażce z Milanem ma osiem punktów przewagi, do tego jeden mecz do rozegrania więcej i bardzo wysoką dyspozycję, ale myśleć o progresie względem poprzedniego sezonu? To się wydaje realne.
Mecz z Hellasem wyglądał na idealny. Gdy wizja Allegrego zakładała rzucenie się rywalowi do gardła i wypracowanie bramkowej przewagi – tak się właśnie stało. Gdy po przerwie trener Juve uznał, że teraz lepiej już się tak nie wychylać, a spróbować załatwić sprawę z kontry – proszę bardzo. Bez względu, którą twarz pokazywał w tym meczu Juventus, goście nie zagrażali ich bramce. Wojciech Szczęsny poza wyciągnięciem centrostrzału Kevina Lasagny właściwie nie miał żadnej trudnej interwencji (co powoli staje się regułą. Stara Dama zachowała czyste konto w dziewięciu z trzynastu ostatnich gier ligowych).
Swoją drogą rywali może martwić także to, ile do zespołu wniósł inny bohater zimowych transferów, Denis Zakaria (gol, pięć przechwytów, dwa odbiory, ogólna nieustępliwość. Algorytm SofaScore wybrał Szwajcara nawet piłkarzem meczu), jak i Adrien Rabiot – harujący jak chyba nigdy wcześniej. Nie do przecenienia był występ Alvaro Moraty, który perfekcyjnie wywiązywał się z roli piłkarza wracającego do rozegrania. Juventus w tym sezonie jeszcze nie dał swoim fanom tyle nadziei, co po ostatniej grze. Jeśli w zbliżającym się hicie z Atalantą zagra na podobnym poziomie, ta liga może stać się jeszcze ciekawsza niż ktokolwiek w tej chwili myśli”.
Komentarze