- 15 sierpnia 2021 roku talibowie weszli do Kabulu, a prezydent Afganistanu Ashraf Ghani uciekł za granicę. Rządy islamskich fundamentalistów powróciły.
- Po dojściu talibów do władzy afgańskie piłkarki znalazły się w niebezpieczeństwie. W dramatycznych okolicznościach musiały uciekać z kraju.
- Talibowie surowo zakazują uprawiania sportu przez kobiety. Od przejęcia przez nich władzy reprezentacja Afganistanu pań nie może oficjalnie reprezentować kraju.
- Afganki starają się o uznanie przez FIFA ich reprezentacji na uchodźstwie.
Chłosta za niedokładne okrycie
Historia afgańskich kobiet pod rządami talibów pełna jest bólu, cierpienia i upokorzeń. Shamila Kohestani, pierwsza kapitan żeńskiej reprezentacji Afganistanu, wspominała sytuację, w której milicjant pobił ją, bo źle nosiła burkę. Była wtedy nastolatką i jeszcze nie miała doświadczenia w noszeniu tego obowiązkowego okrycia. Nie mogła wychodzić z domu bez męskiego opiekuna, ani uczęszczać do szkoły, a tym bardziej grać w piłkę. Ona i jej 6 sióstr przez 5 lat siedziały praktycznie zamknięte w swoim domu w Kabulu.
Jeszcze gorzej było na prowincjach. Tam o futbolu marzyć było jeszcze ciężej. Kobiety z miasteczek i wiosek miały większe problemy. Nam, Europejczykom, trudno sobie wyobrazić, że niektórzy rodzice ukrywali płeć swoich kilkuletnich córek. Przebierali je tak, by wyglądały na chłopców. Dzięki temu mogły wyjść z domu i pracować, przynajmniej do czasu aż zaczęły dojrzewać… Takie dzieci nazywano bacha posh. Czasem stawały się one jedynymi żywicielami rodziny, w której nie było mężczyzny. Śmierć czy odejście męża nie zwalniało przecież kobiety z surowego zakazu wychodzenia z domu bez męskiego opiekuna.
Egzekucje na stadionie
Ale wróćmy do futbolu. Talibom, których pierwsze rządy przypadły na lata 1996-2001, piłka nożna – nawet w męskim wydaniu – nie była mile widziana. Nie widzieli potrzeby powrotu do międzynarodowej rywalizacji po kilkunastoletniej przerwie, a mecze krajowe niekiedy poprzedzały publiczne egzekucje. Makabryczne widowiska miały charakter „wychowawczy” – nie da się wyraźniej pokazać ludowi, co się stanie z tymi, którzy przeciwstawią się reżimowi.
– Było upalne letnie piątkowe popołudnie, kiedy uparłem się, żeby ojciec zabrał mnie na mecz piłki nożnej między drużynami Pamir i Maiwand. Kibicowałem Pamirowi. Mimo jego początkowej odmowy, uparłem się. Niestety, przed rozpoczęciem meczu talibowie na oczach przerażonej publiczności ścięli głowy dwóm młodym mężczyznom. Wszyscy milczeli i znieruchomieli ze strachu. Ojciec próbował zasłonić mi oczy, ale ciekawość wzięła górę. Stało się to w 1998 roku, kiedy byłem jeszcze dzieckiem – wspominał afgański artysta Omaid Sharifi.
„Najtrudniejsze było przekonanie rodzin”
Po upadku talibów w 2001 roku marzenia Afganek o piłce nożnej mogły się wreszcie urzeczywistnić. Droga od pokonania reżimu do rozgrywania meczów była jednak niezwykle wyboista. W większości afgańskich domów każda zmiana, poluzowanie zwyczajów, odejście od utartego schematu są bowiem bardzo trudne do zaakceptowania. By dziewczęta mogły kopać piłkę, należało zatem zacząć od przekonania ich ojców, by im na to pozwolili. – Chodziłem po szkołach, rozmawiałem z nimi, a one chciały stać się częścią drużyny piłkarskiej. Najtrudniejsze było przekonanie ich rodzin – opowiadał w 2007 roku Abdul Saboor Walizada, pierwszy selekcjoner reprezentacji Afganistanu kobiet, któremu powierzono zadanie utworzenia pierwszych żeńskich drużyn w kraju.
Większość ojców nie było przekonanych do pomysłu, by ich córki grały w piłkę. Trudno się temu dziwić. Talibowie surowo zabraniali kobietom uprawiać sportu, podpierając się religią, a mówiąc dokładniej – swoją wypaczoną interpretacją islamu. Ale żeby być uczciwym trzeba wspomnieć, że nawet zanim nastały rządy islamskich fundamentalistów, kobiecy sport w Afganistanie miał co najwyżej marginalne znaczenie. Dość powiedzieć, że pierwsza reprezentantka tego kraju wystąpiła na Igrzyskach Olimpijskich dopiero w 2004 roku.
„Piłka przynosi hańbę”
Te dziewczęta, które otrzymały od rodzin pozwolenie na treningi, musiały bardzo na siebie uważać. Dla wielu mężczyzn uprawianie sportu przez kobiety wciąż było nie do pomyślenia. W kierunku zawodniczek często leciały obelgi i groźby, rzucano w nie kamieniami, zabierano piłki i stroje treningowe… Działo się tak, mimo iż dziewczęta ćwiczyły z zasłoniętymi rękoma, nogami, a na głowach miały chusty zasłaniające włosy.
Khalida Popal, niegdyś afgańska piłkarka (kapitan drużyny narodowej), a dziś działaczka na rzecz praw człowieka, w rozmowie z The Independent wspominała: – Mówili, że granie w piłkę nożną nie jest dla mnie dobre i przynosi mi hańbę.
Sesja zdjęciowa
Mimo dużego oporu społecznego futbol kobiet w Afganistanie rozwijał się. W 2005 roku zorganizowano pierwszy turniej dla żeńskich drużyn, a dwa lata później powstała reprezentacja kraju. Stworzyły ją przede wszystkim zawodniczki z kabulskich szkół. Ich pierwszym rywalem były zawodniczki z reprezentacji Międzynarodowych Sił Wsparcia.
Z kolei w październiku 2010 roku 2 piłkarki oraz 2 piłkarzy wzięło udział w sesji zdjęciowej w strojach duńskiej firmy Hummel, która wkrótce stała się sponsorem technicznym reprezentacji Afganistanu. Zawodniczki i zawodnicy pozowali na stołecznym stadionie Ghazi, gdzie talibowie dokonywali publicznych egzekucji i kamienowali kobiety. Niecałe dwa miesiące potem przyszedł czas na debiut międzynarodowy Afganek – przegrały wtedy 0:13 z Nepalem w ramach Kobiecych Mistrzostw SAFF.
Radość i łzy
Futbol kobiet w Afganistanie powoli się rozwijał. Wiązało się z tym wiele radości – na przykład gdy udało się wygrać mecz albo po prostu, gdy wspólnie spędzały czas na zgrupowaniach. Ale niestety nie brakowało też łez. Wspomniana Khalida Popal w 2011 roku potajemnie wyjechała z kraju w obawie o swoje bezpieczeństwo, ponieważ ciągle otrzymywała pogróżki. – Moim problemem nie byli talibowie z bronią, ale talibowie z krawatem, garniturem i butami, ludzie o mentalności talibów, którzy byli przeciwni kobietom – mówiła dziennikarce Louise Court z The Guardian. Popal bez wizy przedostała się do Pakistanu, a stamtąd do Indii. Potem otrzymała azyl w Norwegii, by wreszcie znaleźć się w Danii, gdzie mieszka do dziś.
Kilka lat później, w 2018 roku, w Afgańskiej Federacji Piłkarskiej wybuchł gigantyczny skandal, gdy wyszło na jaw, że jej szef Keramuddin Karim gwałcił zawodniczki. Został wyrzucony ze stanowiska, ale do więzienia nie poszedł, bo po odzyskaniu władzy przez talibów zbratał się z nimi i teraz przypuszczalnie korzysta z ich ochrony.
Czytaj także: Działacz gwałciciel. Kiedyś wróg, dziś sprzymierzeniec talibów?
Powrót
Po ponownym dojściu talibów do władzy wielu Afgańczyków znalazło się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Politycy, urzędnicy, wojskowi, przedsiębiorcy, dziennikarze, aktywiści, lekarze, nauczyciele, prawnicy, współpracownicy Amerykanów, sportowcy czy kobiety, które wzięły los w swoje ręce i dziesiątki innych grup społecznych – lista osób będących na czarnej liście nowego starego reżimu była bardzo długa. Talibowie co prawda nie zapowiadali krwawych rozpraw, ale setki tysięcy ludzi nie zamierzały zdać się na ich łaskę. Jak najszybciej zapragnęli wydostać się z kraju. To właśnie z tego okresu, tuż po 15 sierpnia 2021 roku, pochodzą zdjęcia, na których uwieczniono tłumy zdesperowanych ludzi próbujących dostać się na pokład jakiegokolwiek samolotu wylatującego za granicę.
„Nie chcę, żebyś była taka jak ja”
19-letnia Fatima Yousufi urodziła się już po obaleniu talibów. Jej rodzice nie byli islamskimi fundamentalistami, więc gdy chciała uczyć się i grać w piłkę, nie stawali jej na drodze. – Nie chcę, żebyś była taka jak ja. Nie spiesz się z wyjściem za mąż i skończeniem jako niewolnica w domu – mówiła jej mama, która nigdy nie nauczyła się czytać i pisać, a jako 13-latka wyszła za mąż.
Fati – bo tak ją nazywano w domu – z futbolem zetknęła się w szkole. Zaczęła treningi, potem były turnieje dla uczennic. Podczas jedno z nich zauważył ją pracownik Afgańskiej Federacji Piłkarskiej (AFF). Zaprosił dziewczynę na trening z drużyną narodową. Poszła. Pół roku później była już w seniorskiej reprezentacji.
„Zabijemy cię”
Gdy przejęcie Kabulu przez talibów było już tylko kwestią dni, Fati, która była także pracowniczką AFF, otrzymała zadanie – zniszczyć wszystkie dokumenty. Formularze rejestracyjne, fotografie – wszystko musiało spłonąć, by utrudnić bojownikom identyfikację zawodniczek. Kilka paszportów i dowodów osobistych swoich koleżanek zabrała jednak ze sobą. Wiedziała bowiem, że mogą być potrzebne przy ucieczce z kraju.
Wkrótce talibowie przejęli kontrolę nad miastem, a Nilab Muhammadi, była kapitan reprezentacji, otrzymała SMS o treści: „Jak cię zobaczymy, złapiemy cię, zwiążemy jak psa i nie wypuścimy. Zabijemy cię”. Nie było wątpliwości – zawodniczki muszą uciekać. Nilab próbowała szukać pomocy w FIFA, w AFF, ale nie było odzewu. Przełomem okazała się wiadomość od Khalidy Popal. Miała szerokie kontakty wśród osób zajmujących się obroną praw człowieka i powiedziała, że spróbuje pomóc. Wraz ze swoimi zaufanymi współpracownikami zaczęła poszukiwać kraju, który zgodziłby się przyjąć piłkarki. Dzięki pomocy prawniczki i byłej kanadyjskiej pływaczki Nikki Dryden oraz emerytowanego reprezentanta Australii Craiga Fostera udało się przekonać australijski rząd do udzielenia azylu Afgankom.
Zakopane rękawice
Khalida kazała zawodniczkom zniszczyć wszystko, co mogłoby je powiązać z piłką nożną. Fati wykopała więc dół na podwórku za domem i umieściła w nim swoje puchary oraz rękawice bramkarskie. Do plecaka włożyła tylko najpotrzebniejsze rzeczy: dokumenty, telefon komórkowy, ładowarkę i czekała na wiadomość, że może ruszać na lotnisko. Do jej domu przyszły dwie przyjaciółki, którym oddała paszporty zabrane z siedziby federacji.
Fati była rozdarta. Gdy wkładała rzeczy do torby, jej rodzice i rodzeństwo zaczęli pytać, dokąd idzie i czy mogą iść z nią. A ona kazała im się szykować, choć – zgodnie z tym, co powiedziała jej Khalida Popal – nie było żadnej gwarancji, iż członkowie rodziny zostaną wpuszczeni do samolotu. Bramkarka, jej matka i siostry, by nie rozgniewać talibów, założyły najdłuższe i najciemniejsze ubrania. Tak rodzina Yousoufich, mama, tata, siostry Fatima, Zahra i Kawsar oraz dwóch braci Khaliqyar i Ali Reza, wyruszyli w kierunku stacji benzynowej znajdującej się niedaleko lotniska. To tam znajdował się punkt zbiórki dla afgańskich piłkarek.
Wokół panował niesamowity chaos, a w powietrzu unosił się słaby zapach prochu strzelniczego. Tysiące ludzi próbowały dostać się na lotnisko. Grupa złożona z piłkarek i członków ich rodzin w niesamowitym upale czekała na stacji benzynowej na dalsze wskazówki od koordynującej akcję Haley Carter, byłej oficer piechoty morskiej oraz asystentki trenerki kobiecej reprezentacji Afganistanu.
„Ratuj siebie”
Brama północna, którą mieli nadzieję dostać się do terminalu, okazała się zablokowana. Fati i jej brat Khaliqyar zdecydowali, że sprawdzą inne wejście. Do pokonania były 2 talibskie punkty kontrolne. Zdesperowani ludzie napierali, że o mało nie stratowali Kawsar, młodszej siostry Fati. Z kolei jeden z talibów wystrzelił z pistoletu tak blisko, że zamroczyło bramkarkę. Brat zdołał jednak ocucić ją i w wielkim zamieszaniu przeszli przez checkpoint.
Sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Talib stojący przy drugim punkcie kontrolnym rozpoznał w Fati zawodniczkę reprezentacji, po czym ruszył w jej stronę z wycelowaną bronią. Wydawało się, że to koniec, że za chwilę zostanie zabita, albo przynajmniej pojmana, ale wtedy tłum ruszył na wartowników, tratując ich. Wokół zaczęły świstać kule, ale ludzie po prostu szli dalej, nie zważając na to, co robią bojownicy. Fatimie udało się przejść, ale Khaliqyara zatrzymał strażnik. Chłopak krzyknął tylko do siostry: „Ratuj siebie”. W tym momencie uświadomiła sobie, że nie pożegnała się z matką, ani rodzeństwem. Nie miała jednak czasu. Musiała przebiec przez terminal i przejść przez lotniskowe bramki. Trzymając się za ręce z innymi zawodniczkami, którym udało się dostać w to miejsce, kucając, parły naprzód. Jakimś cudem, mimo oporu kolejnych talibskich strażników, znalazły się za bramką, gdzie czekał już australijski żołnierz.
Fati była bezpieczna, ale jej rodzice i przyjaciele zostali z tyłu. Nie chciała ich opuścić. Zadzwoniła do Khaliqyara, który zrezygnowany poszedł do domu. Kazała mu wracać. A potem uprosiła australijskiego oficera, by wyszedł z nią na zewnątrz. W rowie ściekowym zobaczyła koleżanki i starszego brata. W towarzystwie wojskowego wrócili na lotnisko. Po spędzeniu tam kolejnego dnia cała grupa wyleciała do Dubaju, który był przystankiem przed podróżą do Australii. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich spotkała także Zahrę Ali Rezę, którym wydostać się z Kabulu pomogła prawniczka Alison Battiston współpracująca z Khalidą Popal. Rodzicom oraz najmłodszej siostrze Kawsar nie udało się opuścić Afganistaniu.
Dumna Afganka
Reprezentantka Afganistanu Farkhunda Muhtaj nie musiała uchodzić z Kabulu. Przyszła na świat w Pakistanie, gdzie jej rodzice schronili się przed wojną domową. W wieku 2 lat przeniosła się do Kanady. Afganistanu jednak nigdy się nie wyrzekła. – W domu mówiliśmy w dari [obok paszto drugi język urzędowy w Afganistanie – red.]. Umiem w nim czytać i pisać. Jedliśmy afgańskie potrawy, słuchaliśmy muzyki, poznawaliśmy kraj i całe piękno, jakie ten kraj ma do zaoferowania. Zawsze byłam dumną Afganką. A to nie zawsze było łatwe. W wiadomościach ludzie otrzymali jednostronny obraz: tylko wojna. Od szóstego czy siódmego roku życia zawsze musiałem bronić mojego kraju – opowiadała Farkhunda w wywiadzie dla holenderskiego NRC.
W 2016 roku mieszkająca w Kanadzie Farkhunda otrzymała propozycję reprezentowania Afganistanu. Powiedziała: „tak”. – Gra dla reprezentacji Afganistanu to jeden z najpiękniejszych rzeczy w moim życiu, bo mogłam reprezentować kraj moich rodziców, miejsce, z którego pochodzę. Nasze zgrupowania zawsze odbywały się w innych krajach z powodu bezpieczeństwa. To było jak przejażdżką rollercoasterem. W tym wszystkim chodziło nie tylko o futbol, ale także o zmianę stereotypów o kraju, o zmianę negatywnej narracji o Afgankach – mówi zawodniczka w rozmowie z Goal.pl.
Telefon z federacji
Życie Farkhundy na zawsze zmieniło się 19 sierpnia 2021 roku, gdy odebrała telefon od człowieka z Afgańskiej Federacji Piłkarskiej. Rozmówca zapytał, czy pomoże ewakuować piłkarki z młodzieżowych reprezentacji Afganistanu. Była w szoku, ale zgodziła się. Zadzwoniła do ojca, potem próbowała uzyskać wsparcie od prawników organizacji humanitarnych i innych organizacji pozarządowych. Wszyscy bezradnie rozkładali ręce. Pomogła dopiero Katayoun Khosrowyar, irańska trenerka i obrończyni praw człowieka, której siostra miała znajomości w amerykańskiej administracji.
Problemów do rozwiązania było mnóstwo. Na początku trzeba było zebrać dane osób, które mają być ewakuowane. Farkhunda nie kojarzyła zawodniczek młodzieżówek, bo nie były powszechnie znanymi postaciami. Prosiła je więc o przesyłanie zdjęć dokumentów. Komunikując się z nimi przez Whatsapp, ostatecznie zorganizowała dużą, około 200-osobową grupę. Następnie podzieliła ją na kilka mniejszych, po 25 osób. Każda z nich otrzymała współrzędne punktu, gdzie powinni się udać. Stacja benzynowa, budynek szkoły – m.in. tam mieli czekać na nich amerykańscy żołnierze lub urzędnicy. Plan był taki, by tam wsiąść w autobusy i dotrzeć na lotnisko.
21 dni
Sytuacja na lotnisku była niezwykle ciężka. Tłum miał gigantyczne rozmiary, a talibowie, jak opisywała Fatima Yousufi, zachowywali się agresywnie i nie zamierzali nikomu ułatwiać ucieczki. Dziewczęta i ich bliscy czekali godzinami, dniami. Znaleźli się na skraju wyczerpania. Próby przejścia przez talibskie posterunki okazały się daremne. Nie udało im się również dostać do amerykańskiej bazy Eagle znajdującej się w pobliżu kabulskiego portu lotniczego.
Farkhunda, będąca wtedy w Ontario, musiała wraz z innymi osobami zaangażowanymi w akcję (w tym oficerami amerykańskiego wywiadu) opracować nowy plan. Zakładał on przejazd do Mazar-i-Sharif, miasta na północy kraju, skąd podobno ewakuacja była łatwiejsza. Niestety, nie wszyscy członkowie grupy zdecydowali się na taki krok – uznali, że życie w Afganistanie jest im pisane.
Ci, co posłuchali Farkhundy, liczyli, że dostanie się do Mazar-i-Sharif zajmie im 8-10 godzin. Jak się okazało, jechali 24 godziny. Co gorsza, na miejscu dowiedzieli się, że tamtejsze lotnisko jest zamknięte. Trafiły więc do kryjówki (bezpiecznego domu), w której grupy spędziły kolejne 21 dni. – Ich stan psychiczny pogarszał się – wspominała Farkhunda. By nie załamały się, organizowała więc na Zoomie sesje jogi, rozmawiała, wymyślała wyzwania piłkarskie…
Bez dokumentów
Po 20 dniach przyszły pozytywne wiadomości. Portugalia zgodziła się udzielić im azylu. Mieli wylecieć trzecim wyczarterowanym samolotem. Niestety, szybko także ten plan legł w gruzach, bo ich lot nie doszedł do skutku. Zrealizowany został tylko pierwszy z zaplanowanych rejsów. Znów musieli czekać.
Pewnej nocy Farkhundę obudził telefon od byłego oficera amerykańskiego wywiadu Nii McKinleya. Amerykanin kazał jej szybko załatwić transport na lotnisko. Jakimś cudem w ciągu 3 godzin grupa znalazła się na miejscu. Przeszli przez bramki i nagle okazało się, że 2 osoby nie mają ze sobą żadnego dokumentu. Błagała więc linię lotniczą, która jednocześnie negocjowała z talibami, by pozwolono im przejść. Zgodzili się i wszyscy wsiedli do samolotu. Na ich kartach pokładowych widniał napis: „Lizbona”.
W listopadzie 2021 roku Farkhunda zorganizowała jeszcze jeden lot czarterowy z Afganistanu do Portugalii. Wśród pasażerów znalazły się reprezentantki Afganistanu i ich rodziny.
– Uratowaliśmy tyle osób, ile było to możliwe. Niektóre uwierzyły fałszywym obietnicom i nie dołączyły do naszej operacji. Wciąż są w Afganistanie. Są bezpieczne, ale nie mogą się uczyć, uprawiać sportu i uczestniczyć w życiu publicznym – mówi z Goal.pl Farkhunda Muhtaj. – Ta operacja jest dla mnie czymś bardzo ważnym, bo dziewczyny, które uratowaliśmy, są przyszłością naszego narodu. Pokonały tyle trudności, więcej niż można było od nich oczekiwać.
Puchar Nadziei
Talibowie stłamsili kobiecy futbol w Afganistanie. Ale piłka nożna wciąż żyje w Afgankach na uchodźstwie. Dziewczyny, które musiały uciekać przed talibskim reżimem, grają w piłkę, trenują, uczą się, pracują, działają na rzecz praw człowieka i trzymają się razem. Drużyny złożone z afgańskich piłkarek rywalizują w nieoficjalnych meczach, np. przeciw reprezentacji brytyjskich parlamentarzystek. Z kolei w lipcu tego roku wystąpiły w Hope Cup (Pucharze Nadziei). Było to symboliczne spotkanie Afganek i ekipy Football Empowerment składającej się ze społeczności uchodźców zamieszkujących Melbourne. Spotkanie odbyło się dwa dni przed rozpoczęciem Mistrzostw Świata Kobiet, które goszczą właśnie w Australii oraz Nowej Zelandii. Dużym wydarzeniem był też występ ekipy Ayenda FC, zespołu złożonego z piłkarek ewakuowanych do Portugalii, w międzynarodowym turnieju Gothia Cup rozgrywanym w Szwecji. – Nasza pierwsza bramkarka nie mogła pojechać do Szwecji, bo nie miała dokumentów podróżnych. Inna bramkarka z kolei złamała nadgarstek podczas obozu treningowego w Portugalii. Na bramce wystąpiła więc wolontariuszka, która nigdy nie grała na tej pozycji. Było to jednak niesamowite doświadczenie – opowiada Farkhunda Muhtaj.
Listy do Infantino
Afgańskie piłkarki mają wielkie marzenie – chciałyby, aby FIFA uznała ich reprezentację na uchodźstwie jako pełnoprawnego członka organizacji. W wielu miejscach na całym świecie, podczas konferencji, paneli dyskusyjnych, wydarzeń sportowych i innych wystąpień, opowiadają swoją historię i apelują o spełnienie ich prośby. Mają wielu zwolenników. W czerwcu ponad 100 parlamentarzystów z Wielkiej Brytanii, Australii, Portugalii i Włoch napisało do Gianniego Infantino list, w którym wzywają FIFA do uznania drużyny. Z kolei w sierpniu o to samo do szefa światowej federacji zwrócili się kongresmeni z obu amerykańskich partii.
Stanowisko FIFA jest jasne. W oświadczeniu wydanym w lipcu tego roku organizacja stwierdziła, że „nie ma prawa oficjalnie uznawać żadnej drużyny, chyba że zostanie ona najpierw uznana przez odpowiedni Związek Członkowski”. Jednocześnie w tym samym piśmie związek zapewnia, że „zapewnienie dostępu do piłki nożnej zarówno kobietom, jak i mężczyznom, bez dyskryminacji i bezpieczeństwa, jest kluczowym priorytetem FIFA”. Niemniej sytuacja pokazuje, że najwyraźniej te priorytety Infantino są stosowane wybiórczo, bo w ojczyźnie Khalidy Popal i Fatimy Yousoufi od dwóch lat dochodzi do ostrej dyskryminacji.
Petycja
Tymczasem piłkarska federacja Afganistanu, znajdującą się pod kontrolą talibów, nie została zawieszona. Męska reprezentacja od sierpnia 2021 roku rozegrała 5 meczów: 2 towarzyskie (w jednym z tych starć, przeciw Indonezji, gola zdobył Omid Popalzay, były zawodnik m. in. Olimpii Grudziądz) i 3 w ramach eliminacji do Pucharu Azji 2023. We wrześniu drużyna ma zaplanowane 3 spotkania kontrolne, a w październiku rozpocznie kwalifikacje do Mistrzostw Świata 2026.
Czy uważasz, że FIFA powinna pozwolić na mecze reprezentacji Afganistanu mężczyzn? – pytamy Farkhundę Muhtaj. – To trudne pytanie, ale moim zdaniem: tak. Mężczyźni w naszym kraju także spotykają się z wieloma trudnościami. Widzimy, co spotkało naszą drużynę i nie chcemy tego samego dla młodych sportowców, którzy chcą reprezentować nasz naród. Nie gramy dla rządu, ale dla ludzi. Widzimy, że oni mogą występować, a my nie. Widzimy te niesprawiedliwość, ale uważam, że nie powinno się pozbawiać ich tego, co kochają – odpowiada piłkarka.
Można się domyślać, że FIFA przynajmniej w najbliższym czasie nie podejmie decyzji o uznaniu kobiecej reprezentacji Afganistanu. Federacja nie robi wyjątków i nie przyjmuje pod swoje skrzydła drużyn, które z różnych przyczyn nie mogą grać u siebie. Przyjęcie Afganek musiałyby poprzedzić zmiany statutowe (bo trudno przypuszczać, żeby talibowie zgodzili się na uznanie żeńskiej reprezentacji) i stworzyłoby precedens dla innych.
– Rozmawiamy z FIFA oraz Afgańską Federacją Piłkarską, by nasze marzenie o reaktywacji reprezentacji kobiet stało się rzeczywistością. Ale im bardziej naciskaliśmy na to, tym więcej przeszkód napotkaliśmy ze strony afgańskiego rządu z powodu prawa wobec kobiet. Jestem optymistką, że pewnego dnia wrócimy na boisko. Kwestia czasu. Mam nadzieję, że stanie się to wcześniej niż później. Trzeba to jednak zrobić bezpiecznie i dyplomatycznie. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. To sprawa politycznie bardzo delikatna, a sytuacja jest napięta. Nasz główny problem to oczywiście brak poparcia ze strony władz Afganistanu – mówi Farkhunda Muhtaj, zapytana przez nas o dążenia do uznania przez FIFA.
Afganki jednak walczą. A poprzeć je może każdy, np. podpisując internetową petycję w sprawie uznania ich drużyny przez FIFA. Do 14 sierpnia sygnowało ją 130 tys. osób.
Źródła:
Tekst “Football saved them” opublikowany na portalu common-goal.org
Tekst Luke’a Browna “Taliban, death threats and not giving up: Afghanistan’s football pioneer Khalida Popal tells her harrowing yet heroic tale” autorstwa opublikowany na stronie www.independent.co.uk
Wywiad Paula van der Steena z Farkhundą Muhtaj “Afghaans international Farkhunda Muhtaj voetbalt in Sittard: ‘Als vluchteling heb ik alle mogelijkheden gehad om te sporten’ ” opublikowany na portalu nrc.nl
Tekst Juliet Macur “How an Afghan Soccer Player Escaped the Taliban and Began a New Life” opublikowany na stronie www.nytimes.com
Tekst Louise Court “Khalida Popal, Afghanistan football pioneer: ‘If the haters couldn’t stop me, Trump can’t’” opublikowany na portalu theguardian.com
Tekst Alexa Sanza “Afghan girls arrive in Portugal after US and allies pull off ‘Operation Soccer Balls’ to evacuate national team” opublikowany na stronie insider.com
Komentarze