- Przed startem meczu pomiędzy Brazylią a Argentyną, policja brutalnie zaatakowała fanów gości
- Albicelestes w ramach sprzeciwu opuścili murawę. Ostatecznie spotkanie rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem
- Mistrzowie świata pokonali odwiecznych rywali po golu Nicolasa Otamendiego
Starcie policji z argentyńskimi fanami na Maracanie
Długo będzie wspominało się mecz na legendarnym stadionie Maracanie, który odbył się w nocy z wtorku na środę czasu polskiego. Reprezentacja Brazylii miała podjąć u siebie odwiecznego rywala – mistrzów świata.
Gorąco zrobiło się jeszcze na długo przed pierwszym gwizdkiem. Funkcjonariusze policji brutalnie potraktowali fanów reprezentacji Argentyny, w zamian za co otrzymywali ciosy krzesełkami. Ostatecznie służby porządkowe wykorzystały przemoc jako sposób na uspokojenie trybun, co doprowadziło tylko do większej wściekłości. Bramkarz gości, Emiliano Martinez, usiłował powstrzymywać policjantów. Z kolei kapitan Albicelestes, Leo Messi, podjął decyzję, by w ramach buntu opuścić boisko.
Ostatecznie spotkanie rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem. Argentyńczycy wygrali skromnie po golu Nicolasa Otamendiego (1:0). Doprowadzili tym samym do pierwszej domowej porażki Brazylii w eliminacjach do mundiali.
– Widzieliśmy, że policja biła fanów, również tych z rodzinami. To samo miało miejsce podczas finału Copa Libertadores. Skupiają się bardziej na tym, niż na meczu. Jesteśmy rodziną. Postanowiliśmy zagrać, by uspokoić sytuację – zaczął po ostatnim gwizdku Leo Messi. – Stworzyliśmy historię. Trzeba jednak dodać, że mecz ten będzie naznaczony przez represje Brazylijczyków przeciwko Argentyńczykom. Po raz kolejny. Tego nie można zaakceptować. To szaleństwo, które musi się natychmiast skończyć – dodał.
Po sześciu kolejkach, Argentyna przewodzi grupie eliminacyjnej do najbliższych mistrzostw świata. Ma na koncie 15 punktów. Z kolei Brazylijczycy niezwykle zawodzą. Zajmują zaledwie szóstą lokatę z siedmioma oczkami na koncie.
Zobacz też: Z kim Polska zagra w barażach? Znamy półfinałowego rywala reprezentacji Polski.
Komentarze