Sensacja w Pucharze Polski. Drugoligowiec w ćwierćfinale

Zagłębie Lubin - Chojniczanka Chojnice
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Zagłębie Lubin - Chojniczanka Chojnice

Drugoligowa Chojniczanka Chojnice sprawiła niespodziankę i awansowała do ćwierćfinału Fortuna Pucharu Polski. W czwartkowym meczu 1/8 finału wyeliminowała Zagłębie Lubin. O awansie do kolejnej rundy decydowały rzuty karne, bowiem w regulaminowym czasie gry nie obejrzeliśmy ani jednego gola.

Spotkanie mogło fantastycznie ułożyć dla Chojniczanki. Już w pierwszej jego minucie prowadzący ten mecz sędzia podyktował rzut karny dla drugoligowca, po tym jak Forenc faulował Skrzypczaka. Jedenastki nie zdołał jednak wykorzystać Klichowicz, który posłał piłkę obok bramki. Kilka minut później arbiter po raz drugi w tym pojedynku wskazał na wapno, tym razem dopatrując się przewinienia Wójcieckiego. Po kilku chwilach i obejrzeniu powtórki cofnął jednak swoją decyzję.

Zagłębie w pierwszej połowie nie potrafiło znaleźć sposobu na defensywę zespołu z Chojnic, która nie unikała błędów. Po jednym z nich przed szansą stanął Szysz, ale uderzył obok słupka. Chojniczanka nie zamierzała się tylko bronić i również szukała swoich okazji. Taką niewątpliwie miała w 36. minucie, ale po dograniu Skrzypczaka źle głową uderzył Mikołajczak.

W drugiej połowie bliżej rozstrzygnięcia pojedynku na swoją korzyść była Chojniczanka. W 57. minucie bardzo dobrą interwencję zaliczył Oko, który w ostatniej chwili zablokował uderzenie Skrzypczaka. Kilka minut później wydawało się, że drużyna z Chojnic będzie mogła świętować objęcie prowadzenia, po tym jak Forenc już zza linii bramkowej wygarnął piłkę po strzale Ziętarskiego. Gol nie został jednak uznany, bowiem zdaniem arbitra wcześniej na spalonym był inny piłkarz Chojniczanki.

Ostatecznie w regulaminowym czasie gry nie doczekaliśmy się goli i arbiter musiał zarządzić dogrywkę. Ta również nie przyniosła bramek i o awansie do ćwierćfinału musiał zadecydować konkurs rzutów karnych. W tym elemencie skuteczniejsza okazała się Chojniczanka, która wygrała 6:5.

Komentarze