Olkiewicz w środę #35. Jak zarzyna się prestiż i siłę Pucharu Polski

Puchar Polski. A czemu nie grać w południe w czwartek?
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Puchar Polski. A czemu nie grać w południe w czwartek?

Wczoraj opublikowano oficjalny terminarz spotkań 1/8 finału Pucharu Polski i uważam, że jest to prawdziwy skandal. I co gorsza, już wiem, że trochę sobie my – środowisko kibicowskie, część dziennikarzy – ponarzekamy, po czym w 1/4 finału dostaniemy powtórkę zdarzeń z tej rundy. Przestałem już wierzyć, że Polsat do spółki z PZPN-em zacznie traktować poważnie te rozgrywki nieco wcześniej, niż na przełomie kwietnia i maja. Nie po tym jak NADAL prezentują się transmisje I ligi, mimo że w tym sezonie w lidze praktycznie co tydzień grany jest jakiś hitowy mecz z udziałem Wisły Kraków, Ruchu Chorzów, ŁKS-u Łódź, Arki Gdynia, Zagłębia Sosnowiec czy GKS-u Katowice. Skoro traktują pierwszą ligę w taki sposób, w jaki traktują – to czemu oczekiwać poważnego traktowania takich meczów jak Motor Lublin – Wisła Kraków?

  • Terminarz 1/8 finału Pucharu Polski nakazuje grać w terminach skrajnie nieatrakcyjnych dla kibiców
  • Dla wielu mniejszych klubów przyjazd kogoś z Ekstraklasy to wydarzenie dekady. A później się okazuje, że na mecz może pofatygować się garstka fanów
  • Prestiż Pucharu Polski istnieje od półfinału. I nikt nie zamierza tego zmienić

Puchar Polski. A dlaczego nie w weekend?

Ale po kolei – co mnie tak do głębi poruszyło wokół Pucharu Polski? Najdelikatniej rzecz ujmując – już poprzednia faza była dla mnie dość bolesna z uwagi na sposób traktowania kibiców, piłkarzy czy działaczy klubów z miejsc odległych od Ekstraklasy. Sztandarowy przykład to oczywiście mecz Lechii Zielona Góra z Jagiellonią Białystok. Województwo bez większych tradycji piłkarskich, wielki niewykorzystany potencjał, tysiące ludzi, którzy do najbliższej w miarę poważnej piłki mają dziesiątki kilometrów – a po prawdzie chyba też po drodze jedno przejście graniczne. Trudno sobie wyobrazić lepszą okazję, by dwie potężne firmy, jakimi są Polsat oraz PZPN, wspólnie spróbowały wykorzystać mecz pucharowy do choćby i drobnego podpalenia tego regionu, do choćby i skazanej na niepowodzenie, ale jednak: próby zrobienia z całego eventu święta futbolowego. Kurczę, PZPN przecież bierze udział w tych wszystkich głosowaniach FIFA i UEFA. Tam działacze od zawsze idą przez życie z szerokim uśmiechem, pełnymi walizkami oraz dewizą: to nie tak, że działacze Wysp Świętego Nigdzie przekupili nas łapówkami, my po prostu chcemy organizować ważne mecze w egzotycznych lokalizacjach, by docierać z wielką piłką tam, gdzie do tej pory ona nie miała okazji zawitać.

Co stało na przeszkodzie, by choćby spróbować z meczu w Zielonej Górze zrobić coś większego, z godną oprawą i anturażem? Rozumiem jeszcze argumenty dotyczące godziny, wykrętkę, że przy dość długo rozgrywanych rzutach karnych mogłoby się ściemnić. Ale nadal – jaki to argument, gdy liga potrafi bez przeszkód przekładać mecze klubom reprezentującym Polskę w europejskich pucharach? Co złego by się stało, gdyby chociaż spróbować zorganizować mecz w weekend, przekładając Jadze ligowe granie na kolejny termin? Jak zwiększyłby się prestiż tego konkretnego meczu, jak inaczej przyjęłaby go pewnie sama Zielona Góra, a znając życie – też i region? Tymczasem wizytę Jagiellonii w mieście żużla wrzucono na wtorek, na 14.30, w dodatku na tydzień przed resztą pucharowych spotkań. Atmosfera święta? Dla zaangażowanych na pewno, stadion się zapełnił. Okazja do mądrego i korzystnego sprzedania piłki w regionie zdominowanym przez żużel – raczej zmarnowana.

Puchar Polski, czyli mecz w parku

Dalej, Rekord Bielsko-Biała. Tu już ze światłami i najłatwiejszą z wymówek jest trochę gorzej – bo jednak w mieście jest Stadion Miejski, na którym mecze grają Podbeskidzie i BKS. No ale po co kombinować, jeśli ten szalony bój z Pogonią Szczecin można rozegrać w parku, o 14.15, gdzieś między zaskoczonymi spacerowiczami, wracającymi właśnie ze szkoły czy z pracy. Przyjmowałbym jeszcze argumentację, że Rekordowi bardziej zależało na grze u siebie niż wikłaniu się w koszt wynajęcia większego i bardziej nowoczesnego stadionu. Ale znów, czemu takich zmian nie stymulować odgórnie, czemu rozkazywać Skrze Częstochowa grę w Bełchatowie w ramach I ligi, a w Pucharze Polski nawet nie spróbować rozwiązań, które budowałyby prestiż? Gramy na Rekordzie? Okej, próbujemy opcji weekendowej, tak jak w Zielonej Górze. Jest dostępny Stadion Miejski, Rekord też chce tam grać? Robimy wszyscy, zwłaszcza PZPN i Polsat, wszystko, by umożliwić mecz w prime-time, by dać się tym wszystkim ludziom poczuć jak profejsonaliści z najwyższych lig. Cud, że udało się zorganizować fajny termin i sympatyczną godzinę dla Zawiszy – a Bydgoszcz odwdzięczyła się spotkaniem z godną oprawą, świetnym klimatem i mocnym sygnałem, że piłka nad Brdą powolutku się odradza. Przecież to zawsze była sól, zawsze to było uzasadnienie wysiłków. Masz buławę w plecaku, jesteś o kilka meczów od gry z zawodowcami, na pięknych stadionach, na oczach całej Polski. I co? I ci rzucają 14.15 w środku tygodnia. Jesteś piłkarzem III-ligowca i grasz w III-ligowych okolicznościach, z III-ligową oprawą, zmienia się jedynie rywal na nieco silniejszego.

Puchar Polski: znamy pary 1/8 finału! Mamy hit
Początek meczu Resovii z Cracovią

W piątkowe południe odbyło się losowanie par 1/8 finału Pucharu Polski. W grze o tytuł pozostało już tylko 16 drużyn, z czego połowa gra na co dzień w Ekstraklasie. Poznaliśmy już pary i możemy być pewni, że nie zabraknie emocji. Najciekawiej zapowiada się starcie Pogoni z Rakowem. W grze o Puchar Polski pozostało 16 drużyn.

Czytaj dalej…

To wszystko działo się w poprzedniej rundzie, na Polsat i PZPN spadła fala zasłużonej krytyki, niektórzy pomyśleli sobie – teraz będzie lepiej. Czy jest lepiej? Spoglądamy na pary i widzimy jak na dłoni – jednym z najważniejszych, najlepiej zapowiadających się meczów jest bój Motoru Lublin, spragnionego rywalizacji z wielkimi rywalami, z Wisłą Kraków, walczącą o odbudowanie mocno nadszarpniętego zaufania kibiców. Wielka firma wpadająca na Lubelszczyznę, gdzie wielkie firmy akurat spotkać można bardzo rzadko, a jeśli już – to prędzej na kameralnym stadionie w Łęcznej, niż na nowiutkiej arenie w stolicy województwa.

Środa. 14.30.

Puchar Polski, czyli marnowanie potencjału wielkich marek

Już pomijam te kwestie kibicowskie, pomijam zgodę ze Śląskiem Wrocław, pomijam, że fani Motoru raczej nie zapraszają do siebie na święta fanatyków Białej Gwiazdy i odwrotnie. Ale po prostu, spójrzmy na suche fakty. Lublin to stolica województwa, spore miasto, Motor to marka, która ma pewną grupę fanatycznych kibiców i zapewne jeszcze większą pulę sympatyków – może i nieobecnych na większości spotkań, ale jednak: mobilizujących się na hitowe starcia. W to miejsce, wyglądające wielkiej piłki jak kania dżdżu, wpada Wisła Kraków. My, ludzie wkręceni w futbol na 1908%, wiemy, że to nieco poblakła marka, że teraźniejszość nie jest dla wiślaków wesoła, a problemy Białej Gwiazdy, gdyby były rzeką, byłyby właśnie Wisłą – szeroką i długą.

Ale niedzielny fan futbolu nie poszedłby na mecz ze średniakiem I ligi, nie poszedłby ciekawie wypatrując symptomów poprawy jakości gry po wymianie Brzęczka na Sobolewskiego. Niedzielny fan futbolu poszedłby na klub Żurawskiego, Frankowskiego, na pogromcę Schalke i Parmy. Tu naprawdę był potencjał na mecz wspominany w Lublinie latami, a pewnie i kibice Wisły pojawiliby się licznie na obiekcie Motoru. I znów, środek tygodnia, 14.30. Światła? No nie. Terminarz? Kurczę, tu nawet nie da się wykręcić terminarzem Ekstraklasy, bo przecież tak się złożyło, że grają dwa porządne kluby, ale żaden rodem z ligowej elity. Nie dało się tego spieprzyć mocniej już na starcie. Wygląda już nie jak przypadek, ale celowy sabotaż, zwłaszcza, że w najlepszych wieczornych godzinach Polsat pokaże… Sandecję ze Śląskiem Wrocław.

Kurs 150.00 na gola Roberta Lewandowskiego
Mateusz Borek, ambasador marki etoto

Spotkanie z Bayernem Monachium będzie dla FC Barcelony meczem ostatniej szansy w Lidze Mistrzów. Duma Katalonii jest jednak zależna od Interu Mediolan. Jeśli Nerazzurri wygrają z Viktorią Pilzno, Barca straci szansę na wyjście z grupy. Mimo to Xavi zapowiada, że jego zespół będzie zmotywowany bez względu na wyniki pozostałych starć. Największą nadzieją klubu jest Robert

Czytaj dalej…

Puchar Polski, czyli mecz w samo południe. W czwartek

Dobrze, że odpadł Rekord Bielsko-Biała, jeden problem z głowy, no ale niestety – trzeba było jeszcze jakoś uporać się z drugą okazją do rozkręcania futbolowej gorączki w Lubuskiem. Jak poszło? Cóż, Lechia Zielona Góra po tym, jak miała okazję zagrać z Jagiellonią we wtorek o 14.30, teraz dostanie jeszcze lepsze warunki do budowania swojej wielkiej pucharowej historii. Czwartek, 12.00. W samo południe, nagłówki piszą się same, plakaty promocyjne z westernowym sznytem wskakują na prasę drukarską, kibice masowo wykupują przebrania kowbojskie pod kątem nadchodzącej oprawy w tym mega-hicie.

Kurczę, to jest po prostu zarzynanie jakichkolwiek ciepłych emocji wokół tych rund pucharowych. Jestem przekonany, że za rok znowu będzie narzekanie na rezerwowe składy, na mało poważne podejście do tematu ze strony klubów czy trenerów. Ale czy to nie jest tak, że mało poważne podejście do tematu mają nawet sami organizatorzy? Rozumiem ograniczenia związane z Mistrzostwami Świata, naprawdę staram się być wyrozumiały dla reguł, jakimi rządzi się telewizja. Ale też zbyt dobrze pamiętam wszystkie covidowe zagrywki, które niejednokrotnie udowadniały: jeśli czegoś bardzo się pragnie, a przy tym dysponuje się jakąkolwiek kreatywnością – nie ma granic.

Tymczasem nadal postawę: “odhaczyć minimalnym nakładem i zapomnieć” prezentują nie tylko trenerzy, piłkarze czy same kluby, ale też ci, którzy układają terminarz. Cierpi na tym kibic, cierpią na tym frekwencje, cierpi na tym oprawa meczów, cierpi wreszcie prestiż samego Pucharu Polski. Obniża się ranga rozgrywek, spada oglądalność, spada zainteresowanie. Wydaje się, jakby dla piłkarskiej Polski cała impreza rozpoczynała się mniej więcej 2 maja rano, a kończyła dekoracją zwycięzców. Ale w takim razie może na Narodowym w majówkę grajmy po prostu finał Superpucharu, a ten cały Puchar Polski, ten wielce szanowny Puchar Tysiąca Drużyn spakujmy w kufer i wyślijmy tam, gdzie pieprz rośnie.

Choć czy tak naprawdę rozgrywanie meczu 1/8 finału w czwartek o 12.00 nie jest już spakowaniem w kufer i wysłaniem tam, gdzie pieprz rośnie?

Komentarze

Na temat “Olkiewicz w środę #35. Jak zarzyna się prestiż i siłę Pucharu Polski