Widzew potrzebował serii jedenastek do zwycięstwa
Widzew Łódź był olbrzymim faworytem czwartkowego starcia z Lechią Zielona Góra. Nieudany występ GKS-u Katowice dzień wcześniej potwierdził natomiast, że nie należy w Pucharze Polski lekceważyć drużyn z niższego szczebla rozgrywkowego, a dla podopiecznych Daniela Myśliwca na pewno nie będzie to łatwa przeprawa.
Trener Myśliwiec postawił od pierwszej minuty na kilku rezerwowych, którzy mieli okazję się zaprezentować w dłuższym wymiarze czasowym. Lechia Zielona Góra postawiła trudne warunki i do przerwy cieszyła się z sensacyjnego prowadzenia. W 32. minucie rzut karny wykorzystał Mateusz Lisowski. Goście mieli natomiast kłopot, aby wykorzystać swoją przewagę i sytuacje podbramkowe.
Po zmianie stron w szeregach Widzewa zabłysnął Said Hamulić, który najpierw trafił do siatki, a później przeprowadził udaną akcję i wystawił piłkę Kamilowi Cybulskiemu. Łodzianie nie utrzymali jednak prowadzenia, a wyrównujący gol Przemysława Mycana przesądził o dogrywce.
Widzew długo męczył się z trzecioligowcem. W 115. minucie trafił Jakub Sypek, lecz to również nie wystarczyło do awansu. Doliczony czas gry przyniósł kolejne dramatyczne chwile. Podczas rzutu rożnego piłkę ręką we własnym polu karnym odbił Samuel Kozlovsky, ratując w ten sposób Widzew przed utratą gola. Sędzia wyrzucił go z boiska i odgwizdał rzut karny, który ponownie wykorzystał Lisowski.
Widzew musiał przesądzić losy rywalizacji w serii jedenastek. Goście trafiali bezbłędnie, zaś spośród wytypowanych graczy Lechii nie strzelił Mycan. Łodzianie uniknęli kompromitacji i znaleźli się w 1/8 finału Pucharu Polski.
Komentarze