Jarosław Królewski: Nie obgryzam paznokci przez kontrakt Buksy. Umowa ustna też jest wiążąca

Jarosław Królewski
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Jarosław Królewski

– Na tę chwilę jesteśmy przed finalnymi decyzjami ws. kontraktu Aleksandra Buksy. Rozsądni ludzie, a za takich w tym biznesie uważam menedżerów, zawsze muszą brać pod uwagę to, co było przedmiotem wcześniejszych rozmów. Każdemu znajdującemu się na tym rynku zależy, by budować partnerskie, wieloletnie relacje. Nie tylko z piłkarzami, ale też z klubami. Nie sądzę, że ktokolwiek będzie tu podejmował decyzje nieracjonalne, krótkotrwałe, nieprzemyślane. W szczególności, że mowa o bardzo doświadczonych menedżerach – mówi w rozmowie z Goal.pl Jarosław Królewski, współwłaściciel Wisły Kraków.

  • 15 stycznia Aleksander Buksa kończy 18. urodziny. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami z klubem, napastnik miałby wówczas przedłużyć swój kontrakt do 2023 roku. Jeśli tego nie zrobi, latem będzie mógł odejść z Wisły za darmo
  • Z Jarosławem Królewskim porozmawialiśmy, jak wygląda ta sprawa
  • Współwłaściciel Wisły zabrał też głos ws. transferów do klubu. – Ciężko pracujemy i być może w tej kwestii niedługo czymś was zaskoczymy – stwierdził

Dużo w Wiśle dyskutujecie o sytuacji Aleksandra Buksy?

Szczerze mówiąc nie jest to temat, który szczególnie by u nas dominował w ostatnich tygodniach. Wisła to bardzo duży klub, na co dzień jest wiele obowiązków. Z naszej perspektywy wygląda to tak, że pewne ustalenia zostały poczynione i spokojnie czekamy na to, co się wydarzy dalej.

Odnosząc się do sprawy Buksy w wywiadzie dla Sportowych Faktów w listopadzie powiedział pan “chcielibyśmy, aby nie opierać daleko idących wniosków na bazie jednego czy dwóch artykułów”. Co w tych artykułach nie jest prawdą lub jest prawdą nie do końca?

Abstrahując od wszystkiego, w legislacji naszego kraju umowy ustne są wiążące – ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Mogę powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co możliwe, aby umowa w ówczesnym czasie została zawarta na partnerskich warunkach. Jednocześnie nie mamy praktyki zdradzania tego, co znajduje się w kontraktach naszych piłkarzy, ani ustaleń z nimi, więc dziś trudno mi się konkretnie odnieść do pana pytania. Natomiast myślę, że za jakiś czas postaram się doprecyzować informacje dziennikarzy. Jak sprawa się zakończy, pewnie będzie można powiedzieć więcej.

To spytam tak – macie w tej chwili cokolwiek na piśmie poza kontraktem do 2021 roku?

Muszę tu powiedzieć “pomidor” – tak, jak wspomniałem – z ujawnianiem pewnych szczegółów musimy poczekać do momentu zakończenia sprawy.

Wisła jest w kontakcie z nowym menedżerem Aleksandra Buksy, czy cierpliwie czeka na to, co stanie się po 15 stycznia?

Cierpliwie czekamy, co nie oznacza, że jakichś kontaktów nie ma wcale. Nie podchodzimy do tej sprawy nerwowo, na pewno w związku z nią nie obgryzam paznokci. Naszą rolą nie jest zmienianie ustaleń, które zostały już poczynione. 

Nie obawiacie się, że ustalenia z Adamem Buksą, ojcem piłkarza, przestały być aktualne w momencie, w którym Aleksander związał się z nową agencją menedżerską? Adam Buksa z tą chwilą przestał być przecież stroną w sprawie.

Jestem zdania, może błędnego, że powinno się wierzyć w ludzi i ludziom. Na tę chwilę jesteśmy przed finalnymi decyzjami. Rozsądni ludzie, a za takich w tym biznesie uważam menedżerów, zawsze muszą brać pod uwagę to, co było przedmiotem wcześniejszych rozmów. Ekosystem piłkarski to nie jest coś, w czym można dokonywać jakichś one-shotowych akcji. On żyje cały czas, więc każdemu znajdującemu się na tym rynku zależy, by budować partnerskie, wieloletnie relacje. Nie tylko z piłkarzami, ale też z klubami. Nie sądzę, że ktokolwiek będzie tu podejmował decyzje nieracjonalne, krótkotrwałe, nieprzemyślane. W szczególności, że mowa o bardzo doświadczonych menedżerach. 

Strona Aleksandra Buksy uważa, że Wisła nie do końca wywiązała się z umowy, bo piłkarz nie dostawał szans na grę.

Przede wszystkim o tym, kto gra, decydują trenerzy. Moim zdaniem powinno przeważać podejście z duchem sportu, powinni grać najlepsi na dany moment. Warto narzucić na to wszystko filtr związany z ostatnimi wydarzeniami: jak wyglądał powrót piłkarzy po pandemii, jakie było ich zdrowie, kto miał problem z kontuzjami. Każdy, kto będzie chciał to zgłębić, zauważy, że w tym aspekcie Olek grał na tyle, na ile to było możliwe. Natomiast nie skuszę się na szerszą ocenę, bo ani nie chcę wchodzić w kompetencje trenerów, ani nie mam pełnej wiedzy. 

Czujecie, że mogliście tę sprawę załatwić inaczej, czy stajecie przed lustrem i mówicie do siebie: nie było innej opcji?

Myślę, że wiele klubów, nie tylko Wisła, staje czasem przed podobnymi dylematami, jak nasze przy przedłużaniu kontraktu z Olkiem. Zwłaszcza teraz, w czasie pandemii, wiele rozmów musi się odbywać na zasadach partnerstwa i współpracy, więc uważam, że z naszej perspektywy w tym aspekcie zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Klub nie ma wielkiego pola manewru przy rozmowach z zawodnikiem niepełnoletnim. Natomiast cały czas podkreślam: wciąż nie znamy ostatecznego zakończenia sprawy, dowiemy się o nim wkrótce. Sprawa jest w toku, warto trzymać ciśnienie do końca.

Od początku swojego pobytu w Wiśle mówił pan, że podstawą klubu, w który tak mocno inwestują kibice, jest transparentność. Jak to się ma do ogłoszenia hasła “Buksa 2023” zamiast “Buksa 2021, ale jesteśmy umówieni na 2023”?

W tamtym momencie nie wydawało nam się, że jest to komunikat wprowadzający w błąd. Finał rozmów był dla nas wielkim sukcesem. Podkreślę jeszcze raz – umowy ustne lub ich części są w Polsce normalną formą zawarcia umowy. W biznesie to rzecz oczywista. Dziś wygląda to tak, że można było coś zrobić inaczej, lepiej, ale wtedy ogłaszaliśmy to, na co zgodziła się każda ze stron. Nikt nie był do niczego przymuszony. Ja, Tomasz i Kuba budujemy klub na zaufaniu do każdej osoby, która jest w Wiśle. W każdym aspekcie. Podpisując kontrakt z Olkiem też się na nim opieraliśmy, bo na czym innym? Przecież nie mieliśmy żadnego alternatywnego oręża w ręku. Z naszej perspektywy żaden podpisany papier nie ma wyższej wartości niż zaufanie. Proszę jednak, aby nie oceniać nikogo z góry. Przecież to, że Wisła wciąż istnieje, jest wynikiem tego, że pewne osoby sobie zaufały, a im kibice. Zaufanie buduje się każdego dnia. Myślę też, że przeceniacie nas i naszą rolę w historii. Wisła ma 115 lat, więc my jesteśmy tu tylko “na chwilę”. Związanie się z Wisłą to nie jest związanie się z Jarosławem Królewskim, Dawidem Błaszczykowskim, Kubą Błaszczykowskim czy Tomaszem Jażdżyńskim. Każdy musi zdawać sobie sprawę, że podpisując kontrakt z Wisłą Kraków, staje się częścią znacznie większej historii niż nasza trójka. 

Mimo wszystko dopytam o tę transparentność. Wrócę np. do sprawy zwolnienia Leszka Dyi. Fora były rozgrzane do czerwoności pytaniami o szczegóły jego odejścia, a Wisła milczała. Wszystko ograniczyło się właściwie tylko do jednego zdania wypowiedzianego przez Artura Skowronka w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” – że zrobił to dla dobra drużyny. A mówimy o klubie, którego tysiące kibiców są współwłaścielami, chcą znać przyczyny kluczowych decyzji.

Dla nas kibice-akcjonariusze są najważniejszą wartością w klubie, ale nie chciałbym, byśmy posuwali się do absurdów. Nawet w potężnych spółkach giełdowych nie wszystko da się tłumaczyć akcjonariuszom bez szkody dla spółki. Gdybyśmy w każdej kwestii, np. polityki transferowej, byli w 100 proc. transparentni, sami utrudnialibyśmy sobie negocjacje. Np. inne kluby dostawałyby na tacy informacje, kogo chcemy do siebie sprowadzić. Dla mnie sprawa jest jasna – w klubie są osoby, które biorą odpowiedzialność za konkretne kwestie. Trener Skowronek brał ją za swój zespół. Media wielokrotnie próbują wytykać nam brak profesjonalizmu, a na moje oko jest dokładnie odwrotnie. U nas liczy się jasny podział obowiązków. Komunikat ws. Leszka Dyi nie mógł być zatem ze strony Wisły inny, a sama decyzja pokazała, że Wisła jest prowadzona profesjonalnie bez względów na personalia. 

Wspomina pan o mediach. Ma pan problem z dziennikarzami? Coraz więcej zaczepek na Twitterze, dwójkę z nich zapraszał pan na wywiad, w którym to pan miałby być stroną pytającą.

Ludzie źle do tego podchodzą. Ja podlegam krytyce, ale na tej samej zasadzie podlegają jej dziennikarze. Żyjemy w jednym ekosystemie. Czasem mam wrażenie, że jeśli na 100 rzeczy nie zgodzę się z kimś w pięciu, oczekuje się, że już powinniśmy wyciągać działa i czołgi. Nienawidzić się, nie spotykać, zablokować numery i już nigdy ze sobą nie rozmawiać. To idealny model dzisiejszego widzenia świata, a ja się na to nie zgadzam. Jeśli pan przeanalizuje moje tweety, dojdzie pan do wniosku, że nie ma tam nic niemerytorycznego z mojej strony. Staram się podawać fakty. Sam fakt, że jestem aktywny na Twitterze jest wyrazem mojej transparentności, choć kosztuje mnie to dużo nerwów. Natomiast jeśli coś mnie denerwuje, to podawanie clickbaitów, których nie jesteśmy pewni w 100 proc. 

To porozmawiajmy o faktach. Alon Turgeman – jest temat, czy go nie ma? 

W piłce wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie, ale na badaniach w Krakowie go nie było, a zdanie naszych lekarzy jest bardzo istotne. Są bardzo restrykcyjni co do tego, kto w Wiśle gra (śmiech).

Odpowiada pan wymijająco, więc spytam wprost. Czy jest szansa, że Turgeman zagra wiosną w Wiśle?

Danych mam zbyt mało, aby posłużyć się rachunkiem prawdopodobieństwa, ale zawsze jest szansa, że tak się stanie, pytanie jak duża. To wszystko obecnie gdybanie. 

Wisłę stać dziś na transfery gotówkowe? Szykują się takie zimą?

Pracujemy nad takimi opcjami, które pozwolą nam wzmocnić zespół na poszczególnych pozycjach. Mamy dość rozbudowaną kadrę i trzeba zaznaczyć, że liczymy również na zawodników, których mamy do dyspozycji. Ale proszę spokojnie czekać. Ciężko pracujemy i być może w tej kwestii niedługo czymś was zaskoczymy.

Peter Hyballa jest zadowolony z jakości kadry, czy już prosi o transfery na konkretne pozycje?

Trener Hyballa jest bardzo konkretną osobą nie mająca problemu z przekazywaniem swoich uwag, ale jeszcze chwili pewnie potrzebuje, by mieć własne, twarde analizy co do poszczególnych graczy. Pierwszy sparing odbył się dziś, więc na oceny trzeba poczekać. 

Spodziewaliście się, że Wisła znów będzie walczyć o utrzymanie?

Liga w ostatnich miesiącach była mniej przewidywalna niż kiedykolwiek. Myślę, że jakiś czas po wznowieniu rozgrywek będziemy w stanie mocniej zdeklarować się, o co tak naprawdę gramy, będziemy widzieć jak wyglądają inni. Nie uważam, że Wisła ma dziś kadrę, która nie pozwala na walkę o coś więcej. Potencjał oceniam bardzo wysoko. Możemy wygrać z każdym, ale niestety jak się okazuje także z każdym przegrać. 

Macie jakieś szacunki, ile Wisła straciła przez koronawirusa?

Jesteśmy w trakcie kompletowania danych. Pewnie wkrótce przygotujemy mały event, podczas którego przedstawimy liczby i plany Wisły na następny rok. Natomiast nie trzeba twardych danych, by wiedzieć, ile Wisła mniej więcej traci na braku dnia meczowego. Jako drużyna z bardzo wysoką frekwencją, skutki pandemii odczuwamy znacząco, sprzedaż biletów jest ważną częścią naszego budżetu, kwoty za jeden mecz potrafią sięgnąć miliona złotych. 

Jak łatacie te straty?

Bardzo pomagają nam kibice. Do dziś nie mogę uwierzyć, ile osób uczestniczyło w akcji kupowania wirtualnych biletów. Pomagają też sponsorzy. Niesamowite jest, że w tak trudnym czasie dołączały do nas firmy i dawały spory oddech finansowy. Cała ta sytuacja jednak jest bardzo mocno obciążająca psychicznie. Musimy układać finanse i organizacje, skupiamy się na tym obszarze, a równolegle pojawił się kryzys sportowy. Strasznie mi żal, że wybuchła pandemia, bo gdybyśmy mieli tych sponsorów, co obecnie, a do tego kibice przychodziliby na stadion, proszę mi wierzyć – w 2021 rok wchodzilibyśmy bardzo mocno “z buta” – i nasza akcja prowadzona od 2019 miałaby jeszcze lepsze wyniki. Tymczasem wciąż musimy myśleć o przeszłości. Aby zobrazować sytuację, nawet w ostatnim czasie do Dawida dotarł jakiś dokument z obciążeniem z przeszłości, którego nie byliśmy świadomi. 

Kolejne trupy wypadające z szafy?

Nie, to nic kluczowego, nic z czego można by robić aferę. Bardziej chodziło mi o pokazanie, że cały czas się takie rzeczy zdarzają, nawet na tak dalekim etapie. 

Wisła jest wciąż w miejscu, w którym najważniejsze jest funkcjonowanie miesiąc po miesiącu, czy da się zaplanować dalszą perspektywę? 

Staramy się zarządzać klubem profesjonalnie, więc nie jest tak, że nie ma planów półrocznych. Ale podchodzimy do tego racjonalnie. Najbliższe miesiące będą bardzo trudne, wywróciły nasze plany, założenia i trzeba będzie sporo się nagłowić, by utrzymać wszystko, co kluczowe – mówię o stabilności finansowej – na tym samym poziomie. Mamy aktualnie pięć głów – moją, Maćka, Dawida, Jakuba i Tomka – i robimy wszystko, by każdą z nich wykorzystać najlepiej.

Komentarze