Marek Wasiluk przed kilkoma dniami dość nieoczekiwanie zmienił barwy klubowe. Wiedząc, że nie może liczyć na regularną grę w Śląsku Wrocław, zdecydował się na transfer do Cracovii, poświęcając w ten sposób korzystniejszą finansowo umowę. Były defensor mistrzów Polski liczy teraz na grę w podstawowym składzie “Pasów”.
Przepracowałeś cały okres przygotowawczy ze Śląskiem Wrocław. Skąd ta nagła zmiana klubu?
Marek Wasiluk (Cracovia): – Może i nagła, ale ta decyzja trochę we mnie dojrzewała. Widziałem, że z miesiąca na miesiąc znaczę dla Śląska coraz mniej, dostaję coraz mniej szans. Musiałem więc zdecydować się na taki krok, by rozwiązać kontrakt i przenieść się w inne miejsce, gdzie będę miał większe możliwości, by częściej grać w ekstraklasie.
Dlaczego akurat Cracovia?
– Cracovia złożyła mi konkretną ofertę i szybko się dogadaliśmy. Byłem już na badaniach w Widzewie, co nie jest tajemnicą, i gdybym nie przechodził badań tylko od razu podpisywał kontrakt, to pewnie wylądowałbym w Łodzi. W czasie, gdy zostałem wysłany na badania, odezwała się jednak Cracovia i z Łodzi pojechałem prosto do Krakowa.
Z Cracovią nie masz najlepszych wspomnień…
– Nie, dlaczego? Miałem tam lepsze i gorsze chwile, ale samo miasto i klub wspominam jak najbardziej pozytywnie.
Nie widziałeś dla siebie żadnych szans we Wrocławiu? Po kontuzji Rafała Grodzickiego był taki moment, że tylko ty i Adam Kokoszka byliście nominalnymi stoperami w kadrze Śląska.
– Nie do końca to tak wyglądało. Trener Levy widział i mnie, i Adama na pozycji tego pół-lewego środkowego obrońcy. Widziałem, że w najważniejszych sparingach dostawałem po dosłownie kilka minut i moja pozycja nie jest za mocna. Z tygodnia na tydzień wydawało mi się, że jestem zamiast coraz bliżej, to coraz dalej jakiegoś grania. Widać też było, że trener w meczach rotował, a do mnie nie miał większego zaufania. I zdecydowałem się na taki krok…
Mówiło się też o Górniku Zabrze. Plotka czy było coś na rzeczy?
– Nie, nie, nie, to była kompletna plotka, nic na rzeczy.
Kiedy usłyszałem pierwszy raz o Widzewie, od razu przypomniała mi się twoja skuteczność w Łodzi, o której swego czasu sporo mediów się rozpisywało…
– (śmiech) rzeczywiście, rzeczywiście, trochę takie myśli się pojawiały. Było bardzo blisko, wszystko było dogadane, ale było też dużo znaków zapytania w Widzewie. Wiadomo jaka jest tam sytuacja. A Kraków? To miasto, które znam, w którym bardzo łatwo i szybko się zaaklimatyzuję i nie mam problemów, by się tutaj przenieść. W ciągu tych dwóch lat tak naprawdę niewiele się tutaj zmieniło i do drużyny wchodzę z marszu, bez żadnego problemu. Wiadomo, że w takich wypadkach człowiek nigdy nie może być do końca pewny, ale wydaje mi się, że Cracovia będzie dobrym krokiem.
Jak to się stało, że rezerwowy piłkarz Śląska miał nagle tyle ofert?
– Taka jest piłka. Śląsk na dzień dzisiejszy jest jednym z największych polskich klubów. Na pewno należy do czołowej trójki. Kadra była szeroka, a na mojej pozycji miałem mocnych konkurentów. Wcześniej był Tomek Jodłowiec, teraz Adam Kokoszka, którzy spisywali i spisują się bardzo dobrze… uważam, że rywalizacja była spora, a w innych klubach, jak widać, jakieś zainteresowanie było. Teraz skupiam się na tym, by wywalczyć sobie miejsce w drużynie Cracovii. Byłem w Śląsku rezerwowym, ale myślę, że szczególnie w sezonie mistrzowskim, zostałem z jakiejś strony zapamiętany, pokazałem, że w piłkę grać umiem i pewnie stąd te oferty.
Na co stać cię w barwach Cracovii?
– Zobaczymy. Cracovia ma swój styl, bardzo długo utrzymują się przy piłce, grają ciekawie. Byłem na meczu z Ruchem Chorzów, gdy męczyli długo rywala, ale w końcówce strzelili dwie bramki na wagę trzech punktów. Jestem nastawiony optymistycznie. Postawiłem na nowe wyzwania i dałem sobie nowy impuls do pracy, bo w Śląsku coraz mniej dawałem już drużynie.
Będziesz piłkarzem pierwszego składu?
– To zależy od trenera. Jestem przygotowany bardzo dobrze przez sztab szkoleniowy Śląska. Czuję się dobrze, czuję się mocny i myślę, że trener Stawowy będzie widział, kiedy należy dać mi szansę. Będę cierpliwie czekał na to, by wskoczyć do składu Cracovii i zacząć regularnie grać.
Transfer z Wrocławia do Krakowa wiązał się z jakimiś drastycznymi cięciami pensji?
– Oczywiście, że poświęciłem jakieś finanse, ale kosztem tego, by grać i się rozwijać. Nie patrzę na to, by była to jakaś strata, bo jeżeli będę grał, będę zasługiwał na lepsze warunki i takie w przyszłości na pewno dostanę. W dniu dzisiejszym najważniejszy jest dla mnie rozwój sportowy i tak do tej sprawy podchodziłem rozwiązując kontrakt ze Śląskiem. Gdyby zależało mi tylko na pieniądzach, jeszcze przez rok siedziałbym we Wrocławiu.
Rozmawiał Przemysław Mamczak
Obserwuj @pmamczak
Komentarze