Większość reprezentacji-pretendentów do tytułu jechało na turniej, mając z grubsza wyklarowane jedenastki. Tymczasem Luis Enrique pracuje na żywym organizmie, ale póki co – pacjent nie tylko żyje, ale i ma się lepiej niż zakładano. Nie wiadomo, jednak, czy ten stan się utrzyma, bo od zapaści dzielą go nieraz centymetry.
- Reprezentacja Hiszpanii z trudem awansowała z “polskiej” grupy na Euro 2020
- La Roja wzięła też udział w jednym ze spotkań turnieju, w którym ostatecznie pokonała Chorwację po dogrywce
- Luis Enrique wciąż poszukuje idealnego ustawienia personalnego, które zapewni jego drużynie i polot, i stabilizację. Pytanie brzmi: czy z tego chaosu jest w stanie narodzić się nowy mistrz Europy?
Poszukiwania złotego środka
Nie pamiętam, by przed jakimkolwiek turniejem od 2014 roku oczekiwania wobec reprezentacji Hiszpanii były tak małe. “Najsłabsza kadra od lat!”, “jak Enrique chce wygrać bez zawodników Realu?!”, “taką Hiszpanię to Polacy zjedzą”. Serio – ostatni z komentarzy też przewijał się w różnego rodzaju dyskusjach.
Luis Enrique powrócił do pracy w reprezentacji po żałobie spowodowanej rodzinną tragedią i zakasał rękawy. Muszę powiedzieć, że miał nawet trudniejszą pracę niż Vicente del Bosque. Bo cóż to za problem dokonać selekcji, mając połowę wyjściowej jedenastki w Barcelonie, a kolejnych trzech zawodników w Realu Madryt? Teraz La Roja nie ma tak wielkich liderów, jak Carles Puyol, Iker Casillas, Xavi czy Iniesta – zwłaszcza, że… Enrique zrezygnował z bijącego kolejne rekordy Sergio Ramosa.
Hiszpanie pukali się w głowy, widząc, jak były trener Dumy Katalonii zabiera na wielki turniej Erica Garcię czy Pablo Sarabię, a zostawia Nacho i Iago Aspasa. A, że Lucho to postać lubiąca zarówno pełną władzę, jak i kontrowersję, zrezygnował nawet z powołania 26 graczy. “Po co mi oni, skoro na turnieju kilku z nich i tak nie zagra?”. Było to tym dziwniejsze, że ani wtedy, ani dziś nikt nie potrafił wymienić z pamięci żelaznej jedenastki, na którą mógłby Enrique postawić w każdym meczu.
To wyjdzie w praniu
Pomyślcie: wyłączając element kontuzji, ile jest niewiadomych w wyjściowych jedenastkach reprezentacji Francji, Belgii czy Włoch? Anglia to odrębny temat, bo zwyczajnie wydaje mi się, że Gareth Southgate nie jest w stanie radzić sobie z kłopotem bogactwa tak doskonale, jak Didier Deschamps. I to pomimo pożegnania się Les Bleus z Euro 2020.
Tymczasem spójrzmy na składy desygnowane do gry przez Lucho w trakcie obecnego turnieju. Między drugim starciem grupowym, z Polską, a meczem z Chorwacją, Enrique wymienił połowę kadry! Rozpoczął zmagania z wielkim kredytem zaufania do Marcosa Llorente, Pau Torresa, Daniego Olmo czy Gerarda Moreno. Żaden z nich nie znalazł się w wyjściowym składzie na starcie z wicemistrzami świata. Lucho postawił na bardziej doświadczonego Cesara Azpilicuetę na prawej obronie – odstawiając przy okazji lidera Atletico i jednego z najlepszych zawodników sezonu La Ligi, Marcosa Llorente – doszedł też do wniosku, że gra dwoma lewonożnymi stoperami nie wychodzi tak dobrze, jak powinna. Dlatego miejsce gwiazdy Villarrealu zastąpił Eric Garcia, który rozegrał w minionym sezonie zaledwie dwanaście spotkań w barwach Manchesteru City.
Po czterech meczach na Euro 2020 wiemy, że dla selekcjonera La Roji graczy nietykalnych jest ledwie pięciu: Unai Simon w bramce, naturalizowany Aymeric Laporte, generał Koke, wschodząca gwiazda Pedri, wracający po koronawirusie Sergio Busquets i dzielący fanów Alvaro Morata.
“Cieszcie się futbolem!”
Trwający turniej jest fenomenalnym widowiskiem dla kibiców, ale liczba błędów indywidualnych musi trenerów przyprawiać o palpitacje serca. Nie zamierzam się już znęcać nad Pedrim i Unaiem Simonem za tego samobója. Pozostałe dwie bramki przyszły jednak Chorwatom zdecydowanie zbyt łatwo. Podobny trend widać było w starciu Francuzów ze Szwajcarią. Najlepszym zawodnikom brakuje świeżości i zwrotności. Stąd widowiska, w których pada osiem bramek. I Didier Deschamps jest z tego powodu wściekły. A Luis Enrique mówi: w to mi graj! Na konferencji po spotkaniu z Chorwacją, zapytany o błędy selekcjoner La Roji odpowiedział: “po prostu cieszcie się futbolem”.
Na takim turnieju, jak Euro 2016, gdzie organizacja gry była najważniejsza, nie dawałbym Hiszpanom większych szans na końcowy triumf. Ale La Roja, choć popełnia błędy, pokazuje niezwykłą odporność mentalną. Remis ze Szwecją, fatalne pudła przeciwko Polsce, za które Alvaro Morata otrzymał nawet groźby skierowane pod adresem rodziny – i jak reaguje ekipa Enrique? Efektownym zwycięstwem ze Słowacją. Fazę pucharową rozpoczynają od jednego z najbardziej kuriozalnych samobójów w historii wielkich turniejów? Napierają i bez większych problemów uzyskują dwubramkowe prowadzenie. To samo prowadzenie później tracą, tylko po to, by w dogrywce nie dać rywalom szans. A głównym architektem tego zwycięstwa staje się… tak, autor wspomnianego trafienia samobójczego – Pedri.
W ćwierćfinale La Roja zmierzy się ze Szwajcarią i, z całym szacunkiem, choć Helweci zaprezentowali się w sposób niesamowity w starciu z mistrzami świata, ta batalia musiała kosztować ich niezwykły nakład sił. Podejrzewam, że nie będą w stanie tego powtórzyć w piątek na stadionie w Sankt Petersburgu.
Awans do ćwierćfinału pozwala Hiszpanom marzyć. Marzyć o powrocie na europejski tron, a Luisowi Enrique udowodnić, że jest selekcjonerem więcej niż tylko dobrym. I odnoszę wrażenie, że personalna i taktyczna elastyczność, odblokowana ofensywa, zdolność do reagowania na boiskowe problemy, jak i fakt, że niemal każdy w drużynie może zostać bohaterem spotkania sprawia, że i w ewentualnym starciu z Belgią czy Włochami La Roja nie stanie na straconej pozycji.
18+ | Graj odpowiedzialnie! | Obowiązuje regulamin
Komentarze