Rafał Boguski dla Goal.pl: baraż z Wisłą? Poczułem ulgę, że trener nie wpuścił mnie na boisko

- Wychodzę z tego założenia, że swoją pracę chcę wykonać jak najlepiej. Jak to w życiu – czasami mi wychodzi, czasami nie, ale nie mam sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o zaangażowanie. Zawsze robiłem tak, aby działo się najlepiej dla drużyny. Były lepsze i gorsze momenty, od oceny są inni ludzie. To co robię może im się nie podobać, ale to już nie jest moja sprawa - mówi Rafał Boguski dla Goal.pl.

Rafał Boguski
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Rafał Boguski
  • Po awansie do Ekstraklasy Puszcza Niepołomice podziękowała Rafałowi Boguskiemu za dwuletnią współpracę
  • 39-latek nie zamierza jeszcze przechodzić na piłkarską emeryturę i szuka kolejnego klubu
  • W rozmowie z Goal.pl opowiedział o swoim pobycie w Niepołomicach, wieloletniej przygodzie z Wisłą Kraków i niespełnionej karierze
  • – Przed startem sezonu nikogo nie można skreślać i zakładać, że jest pewniakiem do spadku. Z tego co pamiętam były takie rankingi, gdzie Puszcza Niepołomice w tym sezonie była jednym z kandydatów do spadku z pierwszej ligi – mówi, oceniając szanse Puszczy na utrzymanie w Ekstraklasie

Nowy klub poszukiwany

Dlaczego nie będzie Pan grał dla Puszczy Niepołomice w przyszłym sezonie?

Skończył mi się kontrakt z Puszczą, nie zaproponowano mi nowego, więc od 30 czerwca będę wolnym zawodnikiem.

Czyli to była decyzja klubu. Z Pana strony była chęć dalszej gry dla Puszczy i powrotu do Ekstraklasy?

Pewnie, że fajnie by było, gdybym jeszcze zasmakował tej Ekstraklasy, ale wyszło tak, jak wyszło. Oczywiście żadnego żalu nie mam, ponieważ rozstaliśmy się w bardzo fajnych okolicznościach.

39-letni Rafał Boguski ma na swoim stole wiele ofert?

Czy wiele? Kilka ofert i pomysłów jest. Jeszcze nie ma żadnych konkretów, natomiast cały czas rozmowy trwają.

Ma Pan konkretny klucz przy rozważaniu ofert? W grę wchodzą kluby z całej Polski?

Bardzo ważne byłoby dla mnie, żeby grać w okolicach Krakowa. Tutaj mamy z moją rodziną dom, moje dzieci chodzą do szkoły, więc ciężko byłoby mi sobie wyobrazić, żebym na jakiś czas opuścił rodzinę. Wiadomo, że przy takim wyjeździe żona i córki musiałyby zostać, więc priorytetem jest bliskość do Krakowa.

Pojawiły się sugestie kibiców, że mógłby Pan wrócić do Wisły Kraków i grać w czwartoligowych rezerwach. Czy taki temat istnieje i czy byłby Pan nim w ogóle zainteresowany?

Oczywiście, że byłbym zainteresowany, ale w tym momencie jest o tym cicho.

A gdyby taka propozycja się pojawiła, byłby to dla Pana pierwszy wybór?

Wiele wynika z okoliczności i pomysłu na mnie oraz ogólną współpracę. Gdybać można, ale wolałbym nie sugerować, gdzie wolałbym dołączyć i w jakiej grać lidze. Wiadomo, że wrócić do Wisły Kraków byłoby dla mnie czymś pięknym.

Piotr Obidziński: szykujemy zmiany, po których o Rakowie będzie głośno
Piotr Obidziński, prezes Rakowa Częstochowa

Raków Częstochowa – będzie nowy sponsor Przemysław Langier: Co się zmieniło w Rakowie, odkąd został pan prezesem? Poza trenerem oczywiście. Piotr Obidziński (prezes Rakowa Częstochowa): Przeorganizowaliśmy odpowiedzialności w ramach działów. Doszło do kilku zmian personalnych – na przykład po wakacjach pojawi się nowy szef marketingu, a jest już nowy szef akademii. Wdrożyliśmy też nowoczesne procedury

Czytaj dalej…

Sukces Puszczy zaskoczył nawet piłkarzy

Porozmawiajmy o zakończonym sezonie. Co Pana zdaniem sprawiło, że Puszcza osiągnęła taki sukces? Pomimo bardzo wymagającej konkurencji to ona wywalczyła awans do Ekstraklasy.

Myślę, że zadecydowało o tym kilka czynników. Przede wszystkim dobór personalny zawodników przez sztab szkoleniowy. Po drugie – nastawienie się na każdy kolejny mecz, skupianie się na tym, co tu i teraz. Zdobywanie jak największej liczby punktów w każdej kolejce. Istotne było również to, że w Niepołomicach nie było dużej presji, zarówno w drużynie, jak i ze strony zarządu. Wszyscy marzyli, żeby na stulecie czegoś takiego dokonać, ale nie była to taka presja, jak w Wiśle Kraków czy Ruchu Chorzów. Na pewno łatwiej się nam dzięki temu grało. Muszę też dodać, że siłą Puszczy była gigantyczna determinacja. Mentalnie byliśmy na wyższym poziomie od przeciwników.

Trener Tomasz Tułacz wspominał, że kluczowe było także stworzenie z grupy zawodników zespołu, który na boisku jest w stanie poświęcić się dla wyniku.

Dokładnie tak się czułem.

Po przenosinach do Niepołomic spodziewał się Pan, że przyjdzie jeszcze grać o tak dużą stawkę? Był to wybór bardziej z myślą o spokojnym miejscu na zakończenie kariery?

Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się, że możemy grać o tak wysokie cele. Zwłaszcza, że sezon wcześniej dopiero w przedostatniej kolejce uniknęliśmy degradacji do drugiej ligi. Ten sezon na pewno był dużym pozytywnym zaskoczeniem.

Mówił Pan, że była jeszcze duża chęć sprawdzenia się w Ekstraklasie, ale wiosną w Puszczy grał Pan już niewiele. Zadecydowały o tym kwestie zdrowotne, ograniczenia z uwagi na wiek czy wybory trenera Tułacza?

Myślę, że głównym czynnikiem było doznanie lekkiego naciągnięcia mięśnia przywodziciela w okresie przygotowawczym. Wypadłem z rytmu treningów i zanim wróciłem do pełnej dyspozycji, trener miał już chłopaków na odpowiednim poziomie, w dodatku zdobywających punkty. Czekałem na swoją szansę, dostałem ją w meczu na wiosnę z Wisłą, a po powrocie do podstawowego składu znów pojawiła się lekka kontuzja przywodziciela i później po raz kolejny musiałem pracować na dobrą dyspozycję, a koledzy z drużyny byli po prostu w lepszej formie.

Nie obawia się Pan, że te problemy zdrowotne jeszcze wrócą?

Nie, to już jest historia. To były takie tygodniowe, dwutygodniowe dolegliwości, które na szczęście już mnie opuściły.

Olkiewicz w środę #70. Wynik w piłce młodzieżowej, czyli sztuka odbierania uśmiechu
Juniorzy Cracovii

Piłka młodzieżowa. Czy da się w niej odnaleźć radość? Szczęście w nieszczęściu, że my z tą Mołdawią zwyczajnie przegraliśmy. Gdybyśmy wygrali po męczarniach, właśnie mijałby nam siódmy dzień ogólnopolskiej debaty o szkoleniu, która jest niemalże taką samą tradycją jak pomeczowy komentarz Jana Tomaszewskiego z użyciem słów “kryminał”, “dramat”, “dyletanci” oraz “amatorka”. Analizowalibyśmy właśnie gremialnie, dlaczego

Czytaj dalej…

Trener Tułacz podbije Ekstraklasę?

Teraz swój czas ma trener Tomasz Tułacz, dużo się mówi o jego osiągnięciach. Pan w trakcie kariery współpracował z wieloma szkoleniowcami, wieloma uznanymi nazwiskami. Gdzie w takim prywatnym rankingu umieściłby Pan właśnie trenera Tułacza?

Nie chciałbym układać rankingów, nie chciałbym żadnego trenera pominąć. Każdy trener ma swoje zalety i wady, każdy jest inny i ma swoje spojrzenie na drużynę. To bardzo ciężkie do ocenienia.

W takim razie w czym trener Tułacz wyróżnia się na tle pozostałych?

Z pewnością nastawieniem na stałe fragmenty gry. Jest ono dość duże, a patrząc na statystyki rzeczywiście większość bramek strzelaliśmy właśnie po stałych fragmentach. Wyróżniłbym też przygotowanie mentalne drużyny. Już przed meczem byliśmy na wysokich obrotach, aktywni, energiczni i dobrze przygotowani na początek spotkania.

A jest trener, którego Pan wspomina najlepiej?

Wybrać jednego jest ciężko. Jeśli miałbym powiedzieć, z kim najlepiej mi się współpracowało, to na pewno jeszcze w czasach ŁKS-u Łomża z trenerem Engelem juniorem. Świetnie wspominam także trenerów Skorżę i Moskala.

Zakładam, że najgorzej może Pan wspominać Petera Hyballę.

Myślę, że na pewno jest jednym z faworytów.

Ma on opinię trenera świetnie przygotowanego od strony merytorycznej, natomiast nie najlepiej radzącego sobie z relacjami międzyludzkimi.

Moim zdaniem warsztat trenerski ma bardzo dobry i wiele kwestii czysto piłkarskich się od niego nauczyłem. Gorzej było właśnie z tymi relacjami i kontaktem z innymi ludźmi.

Po historycznym sukcesie Puszcza jest teraz skazywana na pożarcie. Pan jej daje jakieś szanse na utrzymanie w Ekstraklasie?

Przed startem sezonu nikogo nie można skreślać i zakładać, że jest pewniakiem do spadku. Z tego co pamiętam były takie rankingi, gdzie Puszcza Niepołomice w tym sezonie była jednym z kandydatów do spadku z pierwszej ligi.

Udało się sprawić psikusa.

Właśnie. Typowanie na tym etapie przygotowań nie ma większego sensu, tak samo tworzenie rankingów. Przed startem sezonu każda drużyna ma zero punktów, a wszystko weryfikuje boisko. Warta Poznań też była murowanym faworytem do spadku w pierwszym sezonie, a okazuje się, że może zajmować bardzo wysokie miejsca i udało jej się zadomowić w Ekstraklasie.

Gdzie w takim razie może upatrywać swoich szans Puszcza? Dalej będą to stałe fragmenty gry?

Na pewno będzie ciężej zaskoczyć. Pułap jest teraz postawiony dużo wyżej. Będą potrzebne większe umiejętności, większe zaangażowanie pod względem tempa gry. Nie oszukujmy się, w Ekstraklasie gra się dużo szybciej niż w pierwszej lidze. Intensywność musi być na najwyższym poziomie. Jeśli chodzi o stałe fragmenty gry – myślę, że każdego przeciwnika można w ten sposób oszukać.

Wojciech Cygan dla Goal.pl: Raków nie wzoruje się na Chelsea i Interze
Wojciech Cygan

Nowy dominator Jak czuje się Pan w roli jednej z osób, która przyczyniła się do wywrócenia porządku w Ekstraklasie? Zwykle dominowały w lidze Legia Warszawa, czy Lech Poznań, a teraz przyszła pora na Raków Częstochowa… Pamiętajmy, że w projekt Rakowa Częstochowa zaangażowanych jest dużo więcej osób. Za sukcesami klubu stoją właściciel, sztab szkoleniowy, piłkarze, pracownicy

Czytaj dalej…

Baraż z Wisłą trudnym przeżyciem

Baraż z Wisłą Kraków przy Reymonta oglądał Pan z boku. Jakie uczucia towarzyszyły w trakcie tego spotkania?

Wisła jest dla mnie klubem szczególnym. Rozmawiałem po tym meczu z trenerem Tułaczem. Zawsze chcę grać, ale z drugiej strony cieszyłem się, że nie wpuścił mnie na boisko, na pewno byłoby dla mnie bardzo ciężko. Zupełnie inaczej grało się przeciwko Wiśle w meczu ligowym, gdzie mieliśmy jeszcze wiele kolejek do końca, a stawką były tylko trzy punkty. Teraz gra toczyła się przy świadomości, że jedno spotkanie decyduje o tym, która drużyna ma możliwość gry w Ekstraklasie, a która może mieć dużo większe problemy. Tak naprawdę poczułem ulgę, że trener nie wpuścił mnie na boisko.

Po meczu radość z wygranej była mniejsza przez niepowodzenie Wisły?

Oczywiście, że tak. Nie chciałem, żebyśmy się spotkali w barażach. Liczyłem, że któraś z drużyn wejdzie z drugiego miejsca, Wisła miała do tego bliżej. Na pewno po tym meczu miałem bardzo mieszane uczucia. Trzeba było przyjąć ten rezultat, bo kilka dni później mieliśmy historyczny finał.

Zostańmy jeszcze przy barażu. Wisła miała w tym meczu wszystko po swojej stronie, była w świetnej formie, grała u siebie przy niemal zapełnionych trybunach. Czego z Pana perspektywy jej zabrakło? Nie brakuje głosów, że trener Sobolewski nie poradził sobie z presją i trochę przekombinował.

Taktyki trenera Sobolewskiego nie chciałbym oceniać. To on decyduje, widzi swoich piłkarzy codziennie na treningach i na pewno chciał obrać jak najlepszą taktykę. Wydaje mi się, że Puszcza wygrała tym, czym w dwóch poprzednich spotkaniach. Skuteczne stałe fragmenty gry, dobrze rozpracowany zespół Wisły. Jeśli dobrze pamiętam, w przeciągu trzech meczów strzeliliśmy dziewięć bramek Wiśle, w tym chyba sześć po stałych fragmentach.

Były jeszcze dwie bramki w Pucharze Polski.

Dokładnie, chociaż tego nie wliczyłem. Większość tych bramek padała po rzutach rożnych, wolnych czy autach.

Na pewno jest Pan jedną z legend Wisły. Wydaje mi się również, że w trakcie swojej gry w Krakowie był Pan też jednym z najczęściej krytykowanych zawodników. Dało się odczuć, że nie zawsze w trakcie meczów trybuny były przychylne?

Oczywiście, że dochodziły do mnie takie słuchy. Zwłaszcza w trakcie spotkań, gdzie nie można było tego uniknąć. Miałem taki sposób, a w zasadzie mam cały czas, że w ogóle nie czytam komentarzy, opinii. Nie wchodzę na media społecznościowe, omijam Facebooka i Instagrama, nie jest mi to do niczego potrzebne.

Po dobrym meczu też się nie zdarza?

Nie, absolutnie. Wychodzę z tego założenia, że swoją pracę chcę wykonać jak najlepiej. Jak to w życiu – czasami mi wychodzi, czasami nie, ale nie mam sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o zaangażowanie. Zawsze robiłem tak, aby działo się najlepiej dla drużyny. Były lepsze i gorsze momenty, od oceny są inni ludzie. To co robię może im się nie podobać, ale to już nie jest moja sprawa.

Miał Pan żal do Wisły o to pożegnanie w 2021 roku?

Byłem w takim momencie, że się tego spodziewałem. Miałem 37 lat, można powiedzieć, że jak na piłkarza to wiek sędziwy. Zdawałem sobie sprawę, że mogę pożegnać się z Wisłą. Żadnych pretensji ani żali nie mam, to jest normalna kolej rzeczy.

Dawid Szwarga i pierwsze wrażenie? Życie po Papszunie nie musi być smutne
Dawid Szwarga, trener Rakowa Częstochowa

Merytoryka i charyzma od razu rzucają się w oczy Jest poniedziałek, piąty dzień zgrupowania Rakowa Częstochowa w Arłamowie. W klubie pomyśleli, że to dobry moment na zrobienie media day dla dziennikarzy, którzy mają ochotę obejrzeć trening, porozmawiać z piłkarzami lub zadać kilka pytań nowemu trenerowi na briefingu prasowym. Najciekawsze wydaje się to ostatnie, bo kręcąc

Czytaj dalej…

Niespełniona kariera

Myślę, że powoli możemy się zbliżać do podsumowania Pana piłkarskiej kariery. Trzy mistrzostwa Polski, sześć występów w reprezentacji, ponad 300 meczów w Ekstraklasie. Wycisnął Pan z niej wszystko, co się dało?

Oczywiście uważam, że nie. Gdyby nie urazy, prawdopodobnie mógłbym osiągnąć coś więcej. Może udałoby się zaliczyć więcej dobrych występów. Myślę, że uzbierałbym też więcej meczów w reprezentacji Polski. Szybko licząc, przez kontuzje straciłem ponad dwa lata. Było to w okresie największego rozwoju zawodnika, decydującym dla przyszłości.

Gdyby nie poważne urazy to miałby Pan dzisiaj na swoim koncie występy w…?

Aż tak nie myślałem, gdzie mógłbym wylądować. Myślę, że moja dyspozycja byłaby dużo wyższa przez kilka czy kilkanaście lat. Ciężko powiedzieć, gdzie by mnie to zaprowadziło. Patrząc na swoją formę sprzed pierwszej poważnej kontuzji stawu skokowego to zakładam, że w którejś z najlepszych lig w Europie mógłbym zagrać.

Z perspektywy czasu bardziej szkoda zagranicznej przygody czy występów w reprezentacji?

Jednak występów w reprezentacji. Gra dla kraju to coś pięknego, wielka nobilitacja. Chęć grania z orzełkiem na piersi jest jednak zdecydowanie większa.

Zwłaszcza, że Pana początek w kadrze był imponujący.

To prawda, było naprawdę fajnie. Te występy nie były anonimowe, coś tam się w nich zaznaczyłem.

39 lat dla piłkarza to poważny wiek. Na pewno pojawiają się już u Pana jakieś plany na życie po zakończeniu kariery.

Na pewno chciałbym zostać przy piłce. Mam już ukończony kurs trenerski UEFA A. Jeśli byłaby taka możliwość, to chciałbym spróbować właśnie w tym zawodzie. Na początku chciałbym nabrać doświadczenia jako asystent, być może w akademii lub w seniorach. Jest dużo rozmaitych wariantów, a ja najpierw chciałbym zacząć od podstaw, żeby odpowiednio się wdrożyć.

Komentarze