¡Que partidazo! #33 Młodzi dają nadzieję Camp Nou

Ansu Fati
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Ansu Fati

Niedzielne spotkanie na Camp Nou było tym, czego potrzebowali kibice Barcelony. Pewny – i co najważniejsze spokojny – triumf, dobre występy indywidualne, gonienie czołówki. No i Ansu Fati, który pozwala marzyć o czymś więcej niż walka do ostatniej chwili o miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów.

  • Barcelona w niedzielę pewnie pokonała Levante, rozgrywając najlepszy mecz w tym sezonie
  • Jednocześnie punkty potracili obaj rywale z Madrytu
  • Punktem kulminacyjnym był jednak powrót Ansu Fatiego po ponad trzystu dniach

A wystarczyło zdjąć Koemana z ławki…

Złośliwi stwierdziliby, że Barcelona rozegrała tak dobre spotkanie z Levante, bo na ławce trenerskiej zabrakło Ronalda Koemana. Przypomnijmy, że Holender otrzymał dwumeczowi zawieszenie po słowach skierowanych do arbitra po ostatnim starciu z Cadiz. W niedzielę zespół prowadził jego asystent, Alfred Schreuder.

Ale żarty na bok. Barcelona rozegrała z Levante najlepszy mecz w tym sezonie. I choć to poprzeczka zawieszona skandalicznie nisko, pamiętając starcia z Bayernem, Granadą czy Cadizem, to jest to powiew optymizmu, którego kibice klubu z Katalonii potrzebują jak tlenu.

Młodzi dają nadzieję

Przez absencję na boisku nie mógł pojawić się Frenkie de Jong, co automatycznie oznaczało, że w środku pola zrobi się drugie miejsce, które koniecznie trzeba obsadzić. Pierwsze zwolniło się w momencie odniesienia kontuzji przez Pedriego. I Ronald Koeman – wraz z asystentem – po raz kolejny twardo pokazał, że stawia na młodzież. Niekoniecznie tę młodzież buduje, jak widać po jego niedawnych wypowiedziach, ale z pewnością daje jej szansę. Weterana Busquetsa w środku pola uzupełnili 17-letni Gavi i 19-letni Nico Gonzalez. I sprawili się fantastycznie. Co prawda z zespołami usposobionymi jak Cadiz, tak nisko osadzona linia pomocy mogłaby nie zdać egzaminu, ale tym razem poradziła sobie świetnie. Całe trio fantastycznie odcinało linię podań, grało agresywnie i inteligentnie. Levante przez całe spotkanie oddało tylko dwa celne strzały i to w samej końcówce.

Ale to nie wszystko. Fenomenalne spotkanie na lewej stronie defensywy rozegrał Sergino Dest. Amerykanin zaliczył bardzo dobrą asystę przy debiutanckim trafieniu Luuka de Jonga. 20-latek czekał na uczestniczenie w akcji bramkowej od ponad pół roku. Należy wierzyć, że to spotkanie, podobnie jak to z Realem Sociedad, sprzed sześciu miesięcy, będzie dla Desta punktem zapalnym. Po lewej stronie atakował niemal jak kolejny skrzydłowy, umiejętnie ścinając i szukając pojedynków. Takiego bocznego obrońcę potrzebuje Barcelona.

Do tego doliczyć trzeba niezwykle aktywnego, choć nieskutecznego Memphisa Depaya oraz fakt, że dzień wcześniej obaj rywale z Madrytu stracili punkty i kibice Barcelony powinni być zadowoleni. Nie był to jednak dla nich koniec dobrych wiadomości.

18-latek dźwiga ogromny ciężar. I idzie mu to świetnie

Przed spotkaniem Koeman zaznaczał, że Ansu Fati może otrzymać co najwyżej kwadrans i tę obietnicę spełnił. 18-latek wszedł na boisko w 81 minucie, zmieniając Luuka de Jonga. W efekcie skrzydłowy, który przez ponad 320 dni pozostawał poza grą i ma za sobą co najmniej trzy operacje na kolanie, błyskawicznie poderwał zapełnione w części Camp Nou. Dryblował, jakby nigdy nie odniósł fatalnej kontuzji. Wszystkie jego podania były celne, a na koniec strzelił jeszcze efektownego gola zza pola karnego, po którym stadion oszalał. W międzyczasie powinien jeszcze wywalczyć jedenastkę, ale arbiter podjął błędną decyzję. Czy 18-latek może być latarnią, za którą podążą kibice Barcelony w tak mrocznych czasach? Póki co należy zachować spokój, ale swoim powrotem Fati ponownie podwyższył zawieszoną sobie poprzeczkę.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1442191402947923971

Bez hurraoptymizmu

Levante tego dnia zostało chyba w Walencji, bo z pewnością nie dojechało na Camp Nou. Przyjezdni pozwalali Barcelonie na wiele, dlatego też szybko utracili dwa gole. Śmiem twierdzić, że gdyby Fati pojawił się na boisku w starciu z Cadizem, to nie tylko nie strzeliłby gola, ale i mógłby szybko zostać powalony na ziemię w geście “ponownego przywitania z La Ligą“. To nie było spotkanie, na którym można budować nową narrację czy rozgonić czarne chmury.

Ale przyniosło kibicom Barcelony nadzieję, na co najmniej kilka najbliższych dni. A w dzisiejszych realiach to musi im wystarczyć.

Całość tekstu znajduje się na Primeradivision.pl. Tam wybrano dodatkowo Partidazo, evento, jugador oraz golazo minionej kolejki. Sprawdź ostateczną tabelę La Liga.

Komentarze