Weteran z instynktem zabójcy, czyli Cavani w pełnej okazałości

Edinson Cavani
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Edinson Cavani

Edinson Cavani to w ostatnim czasie zawodnik, którego nazwisko było odmieniane na Wyspach Brytyjskich przez wszystkie przypadki. W meczu przeciwko Southampton FC wejście piłkarza na boisko dało pozytywny impuls Manchesterowi United. 33-latek swoimi dwoma trafieniami poprowadził drużynę do wygranej. Tym samym listopad w Premier League piłkarz zakończył z trzema trafieniami. Czy można zatem już stwierdzić, że reprezentant Urugwaju spłaca kredyt zaufania u władz Czerwonych Diabłów?

Czytaj dalej…

  • Listopadowe przebudzenie snajperskie “El Matadora”
  • Edinson Cavani ma być w szeregach Manchesteru United kimś na wzór Ruuda Van Nistelrooya, czy Zlatana Ibrahimovicia. Połączenie rutyny z młodością w ofensywie Czerwonych Diabłów może być mieszanką wybuchową
  • Dywagowanie nad tym, ile trafień zaliczy Urugwajczyk w Man Utd, nie ma sensu. Można jednak przypuszczać, że niebawem zostanie aktywowana klauzula dotycząca przedłużenia kontraktu z Urugwajczykiem, aby ten już w styczniu nie prowadził rozmów z ewentualnym innym pracodawcą

Edinson Cavani od momentu, gdy zasilił szeregi zespołu Ole Gunnara Solskjaera, budził różne emocje. Ilu kibiców, tyle opinii. Jedni twierdzili, że Urugwajczyk trafił do Man Utd tylko po to, aby odcinać kupony. Były jednak też głosy, że Cavani to brakujący element układanki w ofensywie Red Devils. O ile w październiku zawodnik nie pograł sobie za dużo, to w kolejnym miesiącu swojej przygody z ligą angielską 118-krotny reprezentant Urugwaju zaczął pokazywać, że wciąż drzemią w nim duże pokłady energii.

Kibice bali się, że to kolejny emeryt na wygnaniu

Gdy do teamu z Old Trafford trafił Cavani, natychmiast przypomniano sobie w gronie kibiców angielskiej ekipy, że swego czasu barw Man Utd bronił już ofensywny piłkarz z Ameryki Południowej, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Mowa oczywiście o Radamelu Falcao. 34-latek, grający aktualnie w Galatasaray SK w koszulce Czerwonych Diabłów występował na zasadzie wypożyczenia z AS Monaco w latach 2014-2015. Ostatecznie w 29 spotkaniach zanotował cztery trafienia i pięć asyst. Niemniej kibice nie mają z nim dobrych wspomnień. Falcao na kontuzje, występując w Man Utd, nie cierpiał. Po prostu jego dyspozycja pozostawiała wiele do życzenia. Skutkiem tego było to, że tylko pięć meczów zawodnik rozegrał w pełnym wymiarze czasu.

Porównując Kolumbijczyka do “El Matadora”, warto odnotować, że Falcao na pierwszego gola w Man Utd czekał do swojego czwartego meczu. Z kolei Cavani bramkę zdobył już w swoim trzecim występie ligowym w szeregach Czerwonych Diabłów, czekając jednak na debiut w angielskiej ekipie, dłużej niż przypuszczano, a wpływ na to miało zakażenie koronawirusem. W piątym zanotował z kolei dublet. Po chorobie u Urugwajczyka już nie ma śladu, a wygląda na to, że instynkt snajperski u zawodnika jest na podobnym poziomie, jak na przykład u Zlatana Ibrahimovicia, który w Man Utd pozostawił po sobie dobre wrażenie.

Listopad udany, a może być tylko lepiej

Cavani swoje snajperskie przebudzenie zaliczył w starciu z Southampton. Zanim jednak Urugwajczyk pojawił się na boisku, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że gra Czerwonych Diabłów ze Świętymi po prostu się nie kleiła. Dość powiedzieć, że do przerwy to właśnie zespół z St Mary’s Stadium prowadził 2:0, a jednego z goli strzelił Jan Bednarek. Po zmianie stron na boisku pojawił się jednak Cavani, który był kluczem do sukcesu swojego zespołu. Najpierw po jego asyście gola strzelił Bruno Fernandes, a później 33-latek sam wziął sprawy w swoje nogi, zapewniając Man Utd cenne zwycięstwo.

Ole Gunnar Solskjaer mógł mieć zatem ze swoim sztabem szkoleniowym powody do radości. Zawodnik, którego Norweg chciał mieć w swoim zespole, zapewnił mu cenną wygraną. Przede wszystkim zrobił to, czego się od niego w klubie oczekuje, czyli potrafił sam odwrócić losy rywalizacji, biorąc ciężar gry na swoje barki. Mimo że Cavani spędził na boisku tylko 45 minut, to był w stanie oddać cztery strzały. Dla porównania Marcus Rashford w dwóch ostatnich potyczkach Premier League, spędzając w nich na boisku łącznie 169 minut, oddał pięć strzałów. Widać zatem gołym okiem, że doświadczenie robi swoje, a Urugwajczyk naprawdę może być w szeregach angielskiego teamu brakującym ogniwem. Oczywiście opinia ta jest oparta o statystyki, które są jak spódniczki mini, które wiele pokazują, ale jednak najważniejsze zakrywają. W każdym razie Cavani udowodnił już w niejednym zespole, że wie jak zdobywać bramki.

Zagrożenie nie mniejsze niż u “Van The Mana”

Na dzisiaj wszystko wskazuje na to, że urugwajski napastnik to idealny kandydat do gry na pozycji numer “9” w zespole plasującym się aktualnie dopiero na dziewiątej pozycji. Ole Gunnar Solskajer nie przestaje chwalić piłkarza, dając nawet do zrozumienia w swoich wypowiedziach, że od momentu, gdy z Man Utd rozstał się Romelu Lukaku, to w drużynie nie było tego typu zawodnika. Co prawda ustawiani w roli klasycznych napastników byli Rashford i Anthony Martial, ale różnica między tymi zawodnikami a Cavanim jest kolosalna. Grzechem byłoby stwierdzenie, że Urugwajczyk jest lepszy od wymienionej dwójki. To trudno ocenić. Pewne jest jednak to, że Cavani bardziej nadaje się do gry na pozycji “9” niż Anglik i Francuz.

Kibice Red Devils marzą z pewnością o tym, aby Urugwajczyk w ich ukochanym zespole był tak skuteczny, jak Ruud Van Nistelrooy, który zdobył 150. bramek dla Manchesteru United. Trudno oczekiwać, aby Cavani dorównał Holendrowi. Niemniej można przypuszczać, że zagrożenie pod bramką rywali ze strony 33-latka będzie nie mniejsze niż to miało miejsce w przeszłości, gdy gola za golem ładował Van Nistelrooy, który był raz królem strzelców angielskiej ekstraklasy i trzykrotnie Ligi Mistrzów.

Komentarze