– Lechowi wypada zdobyć pierwsze punkty. Zerowy dorobek na półmetku w grupie o umiarkowanej trudności to coś, co byłoby niezwykle przykre. Porażka ze Standardem nie pomoże w podniesieniu poziomu naszej – mam na myśli ogół polskich kibiców – wiary, mentalności i nadziei, że jesteśmy w miejscu, w którym możemy o coś powalczyć – mówi w rozmowie z Goal.pl Michał Żewłakow.
W czołowych ligach kluby na rozgrywki Ligi Europy często patrzą z dystansem, a dla trenerów czwartkowe mecze są okazją do przetestowania rezerwowych. 102-krotny reprezentant Polski, który przez osiem lat grał w Belgii, nie ma jednak wątpliwości, że Standard Liege potyczkę z Kolejorzem potraktuje bardzo poważnie i wyjdzie na nią najmocniejszym składem.
– Belgia nie ma takiej ligi, w której kluby mogą traktować Ligę Europy jako rozgrywki pocieszenia. Przecież nie jest tak, że rok w rok mistrz tego kraju gra w Lidze Mistrzów. Myślę, że można porównać ich podejście do naszych klubów, ich możliwości też bardziej predysponują do występów w pucharze niższej kategorii. Jeśli już jakiś belgijski zespół dostaje się do fazy grupowej LE, traktuje to zatem poważnie. Widzieliśmy to zresztą w meczu Lecha z Charleroi, w którym głośno mówiło się o chęci przebrnięcia przez eliminacje – mówi.
Zdaniem Żewłakowa w czwartek czeka nas bardziej partia szachów, niż powtórka meczu z Benficą, gdy obie drużyny postawiły na frontalny atak.
– Siła Standardu i Charleroi, z którym Lech już wygrał, moim zdaniem jest bardzo podobna, czyli na pewno nie można powiedzieć, że poznaniacy nie mają szans. Ale żeby wygrał, musi przede wszystkim zagrać skutecznie, bo nie spodziewam się wielu sytuacji. Standard nie gra otwartej piłki, dominuje tam taktyka – kończy były kapitan polskiej kadry.
Mecz Lech Poznań – Standard Liege w czwartek od godz. 18:55. Oba kluby do tej pory nie zdołały zdobyć choćby jednego punktu, więc w obu przypadkach liczyć się będzie tylko zwycięstwo. Delikatnym faworytem wydaje się Kolejorz, który z Benficą i Glasgow Rangers zaprezentował się nieco lepiej niż Belgowie, którzy w dodatku do Poznania przyjadą osłabieni brakiem sześciu zawodników, którzy mieli pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa (Collins Fai, Kostas Laifis, Damjan Pavlovic, Eden Shamir, Moussa Sissako i Abdoul Tapsoba) oraz kontuzjowanego kapitana Zinho Vanheusdena.
Komentarze