– Jeśli ktoś ma coś do mnie, może powiedzieć mi to w twarz. Wtedy wierzę. Natomiast to, co się pisze, mnie nie interesuje, bo nawet nie mam pewności, że ktoś powiedział tak, jak jest napisane. Tak było w przypadku sytuacji z panem Patalasem. Wiem, że dziennikarz przekręcił jego słowa – mówi w długiej rozmowie z Goal.pl Marian Kelemen, bramkarz Śląska Wrocław.
Jak wygląda obecnie twoja sytuacja w Śląsku? Czujesz się numerem jeden?
Marian Kelemen (Śląsk Wrocław): – Broniłem w paru ostatnich meczach, ale nie patrzę w przeszłość. Sytuacja zmienia się codziennie. Tak jak w życiu. Ułożyło się tak, jak się ułożyło, ale mnie interesuje to, co będzie, a nie rozwodzenie się nad tym, co jest.
Wiele osób stwierdziłoby, że aktualnie bronisz przez sprawy pozasportowe, bo jak wiemy Rafał Gikiewicz po jednym ze spotkań Śląska “nagrabił” sobie w szatni…
– Nie uważam tak. Patrzę jednak na siebie. Pracuję, trenuję i kiedy jest dobry okres, cieszę się z tego. Trzeba jednak też wiedzieć, że nie wszystko trwa wiecznie. Trzeba cieszyć się z tego jak idzie i nie można przejmować się, kiedy rzeczy nie układają się po mojej myśli. Liczy się każdy następny mecz, nie patrzę daleko do przodu.
Wokół Śląska w ostatnim czasie było sporo zawirowań. Twoja przyszłość jest związana z Wrocławiem?
– Na razie nie mam żadnych planów. To, co działo się w klubie, docierało do nas, ale wszyscy gracze, w tym ja, byli skupieni na meczach. Gramy dla swoich rodzin i gramy najlepiej jak możemy. Każdy skupia się na swojej pracy. Ja mam kontrakt ze Śląskiem Wrocław i dopóki się on nie skończy chcę wykonywać swoją pracę na maxa.
Jak zareagowałeś na słowa Włodzimierza Patalasa, który przyznał, że Kelemen odejdzie ze Śląska?
– Nijak. W trakcie mojej kariery mnóstwo pisało się na mój temat i nie odbieram dosłownie wszystkiego, co znajduję w mediach. Skupiam się na swojej pracy, a to, czy pisze się o mnie pozytywnie, czy negatywnie, mnie nie interesuje. Jestem do tego przyzwyczajony. Jeśli ktoś ma coś do mnie, może powiedzieć mi to w twarz. Wtedy wierzę. Natomiast to, co się pisze, mnie nie interesuje, bo nawet nie mam pewności, że ktoś powiedział tak, jak jest napisane. Tak było w tym przypadku – rozmawiałem o tej sytuacji z panem Patalasem i wiem, że dziennikarz przekręcił jego słowa.
Na konferencji prasowej przed meczem z Jagiellonią trener Stanislav Levy na pytanie o poszukiwania nowego bramkarza dla Śląska odpowiedział tak, że można przypuszczać, iż wrocławianie czynią pewne starania w tym kierunku. Dotarły do ciebie słowa szkoleniowca? Jak na nie zareagowałeś?
– Normalnie. W każdym klubie zmienia się trener, zmieniają się piłkarze. A klub zawsze zostaje. Przychodzą nowi, odchodzą starzy, wiemy jak jest. Co będzie? Nie wiem. Do czerwca mam kontrakt i do ostatniego jego dnia będę się starał dać od siebie sto procent swoich możliwości. Z czasem pewne drzwi mogą się otworzyć, ale dopiero za nimi zobaczymy jakie będą możliwości. Wtedy zostanę lub odejdę.
W styczniu będziemy wiedzieć więcej?
– Może tak, może nie (śmiech).
Nie jesteś już trochę zmęczony Śląskiem?
– Nie, to co daje mi szczęście w życiu to piłka nożna. Niezależnie od klubu, w którym gram. Zmęczony nie jestem. Trenuję z radością, tak jak i z radością wychodzę na boisko.
Kilka tygodni temu o tobie i Daliborze Stevanoviciu było bardzo głośno, bo oddaliście do sądu sprawę związaną z publikacją w internecie filmików, których byliście “bohaterami”. Można było na nich zobaczyć popełniane przez was błędy…
– …nie chcę jeszcze rozmawiać na ten temat. To moja osobista sprawa, nie poruszajmy tego tematu.
Wrzuciłeś niedawno na Facebooka zdjęcie ze zgrupowania reprezentacji Polski. A na nim poza tobą, Przemysławem Kaźmierczakiem, Mateuszem Cetnarskim czy Mariuszem Pawelcem byli też kadrowicze: Waldemar Sobota, Piotr Ćwielong, Marcin Kowalczyk, Piotr Celeban i Tomasz Jodłowiec. Ta fotografia chyba idealnie pokazuje potencjał, jakim Śląsk dysponował w ostatnich sezonach?
– Tak to się potoczyło, że Śląsk w ostatnich latach osiągał sukcesy. Ci piłkarze, którzy grali u nas, odeszli do dobrych zagranicznych zespołów i regularnie w nich grają. Zasłużyli sobie na powołanie do kadry.
Macie ze sobą kontakt?
– Jesteśmy w kontakcie. Czasem coś sobie napiszemy na Facebooku lub przedzwonimy do siebie. Przede wszystkim to jednak wspaniali ludzie. To przyjaźnie, które zostają na lata.
Nie wkurzają was trochę te transfery z klubu? Luki w składzie nie do końca są uzupełniane tak, jak powinny…
– Kilku dobrych piłkarzy też do nas przyjechało. Jesteśmy drużyną i choć wyniki nie układają się po naszej myśli, uważam, że nasz styl gry może podobać się fanom. Nasza piłka przez całe 90 minut wygląda nieźle i da się na to popatrzeć.
Przyzwyczailiście kibiców do sukcesów, a teraz wypadliście nawet poza górną ósemkę. Dobry start w europejskich pucharach przypłaciliście gorszym początkiem w lidze i na tym poziomie utrzymujecie się już przez dłuższy czas…
– Kiedy patrzę w przeszłość, widzę, że zrobiliśmy dużo dla Śląska. Zdobyliśmy wicemistrzostwo i mistrzostwo Polski, to wielkie sukcesy. Zawiesiliśmy sobie poprzeczkę bardzo wysoko i każdy teraz od nas dużo oczekuje. My również mamy jednak duże oczekiwania wobec samych siebie. Jeszcze nie koniec sezonu, więc zobaczymy, co będzie się działo dalej.
Jakie cele na ten sezon ma więc Śląsk?
– Pierwszym naszym celem jest być jak najwyżej w tabeli i znaleźć się w czołowej ósemce ligi. Później zobaczymy, na którym miejscu będziemy po 30. kolejce ekstraklasy. Wtedy dopiero poznamy plany na kolejne siedem meczów.
Rozmawiał Przemysław Mamczak
Obserwuj @pmamczak
Komentarze