Jaka wojna? Na Krymie udają, że jej nie ma

Kluby na Krymie
Obserwuj nas w
Twitter/Pressfocus Na zdjęciu: Kluby na Krymie

Zaledwie 130 kilometrów od bombardowanego Chersonia rozgrywane są mecze piłkarskie. Kluby na Krymie grają jak gdyby nigdy nic o mistrzostwo ligi. Rosjanie, którzy de facto nimi zarządzają, tłumaczą, że nie ma potrzeby przerywać rozgrywek. Według nich żadnej wojny na Ukrainie przecież nie ma.

  • Choć Ukraina jest bombardowana, kluby na Krymie jak gdyby nigdy nic rozgrywają mecze ligowe. Dla nich temat wojny nie istnieje
  • Kluby na Krymie nie dołączyły co prawda do ligi rosyjskiej, ale są na dobrą sprawę kontrolowane i zarządzane przez Rosjan
  • Rosjanie nadal chcieliby włączyć kluby z Krymu do swojego systemu ligowego. Możliwe, że teraz, po zawieszeniu przez UEFA i FIFA, zdecydują się na ten krok

TSK Symferopol jeszcze w 2013 roku występował w lidze ukraińskiej, a w swojej kadrze miał niemal samych lokalnych zawodników. Teraz, niespełna dekadę później, klubem o tej samej nazwie zarządzają Rosjanie. Tuż przed atakiem na Ukrainę na profilu internetowym pojawiło się zdjęcie z czołgiem i życzeniami dla rosyjskich żołnierzy. Podobnie gesty płynęły zresztą z pozostałych klubów tamtejszych rozgrywek. Choć Krym leży w sąsiedztwie Chersonia i innych miast, na które spadają rosyjskie bomby, o przerwaniu ligi piłkarskiej nie było mowy. Według rosyjskiej propagandy żadnej wojny w sąsiedztwie przecież nie ma.

Nie mogą dołączyć do Rosji

Rosjanie nie próżnowali i już kilka miesięcy po bandyckiej aneksji Krymu w 2014 roku próbowali włączyć tamtejsze kluby do swoich rozgrywek. Po proteście ukraińskiego Związku Piłki Nożnej UEFA zabroniła jednak tamtejszym drużynom występów w lidze rosyjskiej. Ostatecznie zdecydowano się na kompromisowe rozwiązanie, które Ukraińców w żadnym wypadku nie satysfakcjonowało.

Od 2015 roku istnieje Krymska Unia Piłkarska. Tamtejsze kluby nie dołączyły co prawda do ligi rosyjskiej, ale są na dobrą sprawę kontrolowane i zarządzane przez Rosjan. Wieloletnie ukraińskie tradycje piłkarskie na tym półwyspie zostały przerwane, a na gruzach zamkniętych klubów okupanci utworzyli nowe, często o takiej samej lub lekko zmienionej nazwie. By było komiczniej, rozgrywki są poza strukturami UEFA. Oznacza to, że kluby nie mogą uczestniczyć w europejskich pucharach. Zabronione są też transfery zagranicznych zawodników. Obecnie, według statystyk, ponad 80 procent piłkarzy pochodzi z Rosji. Pozostali to Ukraińcy i reprezentanci innych republik postradzieckich. Nie są oni jednak zawodowcami.

Kibice byli podzieleni

Gdy Rosjanie weszli na Krym i zajęli tamtejsze kluby, wielu kibiców było podzielonych. Doskonałym tego przykładem była Tawrija Symferopol. Ukraińscy fani nigdy nie zaakceptowali aneksji Krymu. Ci prorosyjscy z radością zaczęli wspierać nowy twór o nazwie TSK-Tawrija, który jest zarządzany przez okupanta. Obecnie klub ten występuje w 8-zespołowej lidze krymskiej.

Tawrija Symferopol zmuszona była z kolei do opuszczenia swojego miasta i samego Krymu. Działacze i zawodnicy ewakuowali się do Chersonia, ale z powodu braku stadionu i środków finansowych dalsza działalność była w zasadzie niemożliwa. Ostatecznie, od 2016 roku, drużyna występowała w ukraińskiej lidze amatorskiej. Przełom nastąpił dopiero kilka lat później. W 2021 roku, po fuzji z Tawrija Nowotrojićke, klub o nazwie Tawrija Symferopol, zaczął występować w drugiej lidze ukraińskiej. Ambitne plany działaczy przed kilkoma miesiącami zatrzymała jednak wojna. Nie wiadomo, co będzie dalej, bo wspomniany Chersoń został doszczętnie zniszczony.

W 2017 roku Władimir Putin utworzył “most” łączący Krym z Federacją Rosyjską. Mowa o drogim i nowoczesnym lotnisku, które zastąpiło stary, pamiętający sowieckie czasy terminal. Jednak jedyne samoloty lądujące w Symferopolu przylatują z Rosji. Jedynie garstka krajów, takich jak Korea Północna czy Syria, oficjalnie uznaje bowiem aneksję Krymu. Działalność zagranicznych firm na półwyspie jest zabroniona. Uderza to także w tamtejszy futbol. Krymska infrastruktura piłkarska pozostaje w opłakanym stanie. Poziom ligi jest na zastraszająco niskim poziomie, a na trybuny przychodzi garstka kibiców.

– To już nie jest to samo, co kiedyś. Gdy idziesz na stadion dostrzegasz puste krzesełka i odczuwasz smutek powiedział w rozmowie z angielskim Guardianem jeden z kibiców z Krymu. Wywiadu udzielał anonimowo, bo rosyjska służba bezpieczeństwa, FBS, monitoruje fanów zarówno w Internecie, jak i na samych stadionach. – Jeśli na trybunach pojawiają się jakieś akcenty ukraińskie, to taka osoba od razu jest zgarniana przez odpowiednie służby – dodał kibic.

Rosja jednak zignoruje UEFA?

Po tym jak w 2016 roku Kosowo i Gibraltar otrzymały pełny status członka UEFA, Krym jest ostatnią federacją o specjalnym statusie z ograniczonymi prawami. I nie zanosi się na to, by sytuacja ta mogła ulec zmianie. Społeczność międzynarodowa nie zamierza bowiem uznać przyłączenia półwyspu do Federacji Rosyjskiej.

W kuluarach pojawiają się jednak informacje, że wojna na Ukrainie może w kwestii Krymu wiele zmienić. Zarówno FIFA, jak i UEFA zawiesiły Rosyjski Związek Piłki Nożnej, wykluczając reprezentację z mistrzostw świata, a tamtejsze kluby z europejskich pucharów. Rosjanie zastanawiają się więc czy wobec tego nie wykonać ruchu, który został zablokowany w 2014 roku, czyli włączyć krymskich klubów do swojego systemu ligowego. Wychodzą bowiem z założenia, że UEFA i tak nałożyła już na nich maksymalne sankcje. Co więcej mogłaby zrobić?

Tak naprawdę wszystko zależeć może tu od woli samych Rosjan. Kluby na Krymie są półamatorskie w opłakanym stanie. Chcąc włączyć je do rosyjskiego systemu należałoby wpompować w nie wiele pieniędzy. Pozostaje też pytanie, co UEFA i FIFA zrobiłyby po zakończeniu wojny na Ukrainie. W przypadku likwidacji Krymskiej Unii Piłkarskiej powrót do dawnego porządku mógłby okazać się niemożliwy.

Czytaj także: Rosja bez taryfy ulgowej ze strony UEFA. Nowe decyzje Komitetu Wykonawczego

Komentarze