Niespodziewany kandydat do spadku z Premier League

Richarlison
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Richarlison

Po wielkich inwestycjach Everton planował zwojować Europę. Tymczasem zaraz może spaść z Premier League. Wcześniej planu minimum nie spełnił Carlo Ancelotti, zraził się też Rafa Benitez. Zimą nastąpiła zmiana strategii i na ratunek przybył Frank Lampard. Wyniki jednak dalej są kiepskie, a bez ich poprawy, nastąpi potężne trzęsienie ziemi na Goodison Park.

  • Everton od sześciu lat nie jest w stanie przebić się do czołówki Premier Leauge
  • Złe zażądzanie klubowymi finansami przyczynia się do straty setki milionów rocznie
  • Frank Lampard notuje koszmarną serię, która może sprowokować spadek z Premier League
  • Bez poprawy wyników ekipę The Toffees opuszczą kluczowi piłkarze
  • Najbliższe spotkania zespołu z to pojedynki o być albo nie być w angielskiej elicie

Everton spada coraz niżej

Na przestrzeni sześciu ostatnich lat Everton trenowało siedmiu trenerów. Jak dotąd, żaden z kolejnych szkoleniowców nie powtórzył ligowego sukcesu Roberto Martineza z sezonu 2013/14. Hiszpan w premierowej kampanii zajął z The Toffees piąte miejsce w tabeli. Pomimo dobrego wyniku, zespół nie awansował do Ligi Europy, kończąc przygodę z europejskimi pucharami już na etapie eliminacji.

Właściciel zespołu, biznesmen Farhad Moshiri od lat robi dobrą minę do złej gry. Kibice do tej pory wypominają mu lukratywny kontrakt Jamesa Rodrigueza. Kolumbijczyk miewał tylko momenty pod wodzą Carlo Ancelottiego. To nie przeszkadzało, by zarabiał ponad 200 tys. funtów tygodniowo. Zła organizacja płac zemściła się na właścicielu, gdy pojawiły się problemy z budżetem za czasów pandemii.

Dziennikarze The Telegraph doszli do interesujących faktów. Kiedy ligowe rozgrywki stanęły w miejscu, a później trzeba było dograć sezon bez kibiców, Farhad Moshiri stracił grunt pod nogami. Jeszcze przed całym zamieszaniem, Carlo Ancelotti otrzymał nieograniczone finanse, inkasując przy tym podobnie pieniądze, jak aktualnie w Realu Madryt. Wówczas zaledwie 12. lokata w tabeli nie uratowała klubu przed stratą finansową o łącznej wartości 111 mln funtów.

Natomiast kampania 2020/21 wbiła gwóźdź do trumny Ancelottiego. Drużyna zakończyła zmagania w Premier League z ujemnym bilansem bramek. Co gorsza, Everton znów pożegnał się z fortuną, gubiąc po drodze 139 mln funtów. Szefostwo z Goodison Park miało tego dość, więc ktoś wpadł na pomysł, aby zadzwonić do Rafy Beniteza.

Doświadczony trener wprowadził własne porządki, które sprowokowały lawinę konfliktów w szatni. James Rodriguez został odsunięty od treningów, liderzy zespołu nie podzielali wizji dowódcy, dlatego Moshiri po słabej passie zatrudnił ósmego menadżera, a niespodziewanie wybór padł na dotkliwie sparzonego w angielskiej elicie, Franka Lamparda.

Lampard podzieli los Beniteza?

Rafa Benitez zostawił Everton na 16. pozycji. Hiszpan mierzył się z plagą kontuzji, miał też większość graczy pod formą. Jak stwierdził Rio Ferninand po jednym ze spotkań w listopadzie, Benitezowi i tak brakowało stylu, który mógł przekonać o tym, czy 61-latek miał w ogóle sprecyzowany plan na przyszłość ekipy z Merseyside.

Zimą na Goodison Park przeprowadzono kasting na nowego szkoleniowca. W biurze Moshiriego był nawet Fabio Cannavaro. Ostatecznie kadrę w tym trudnym momencie przejął Lampard. Legenda Chelsea odpoczywała prawie rok od trenerki, po tym gdy obowiązki w The Blues przejął Thomas Tuchel.

Niemiec udowodnił, że wystarczył innowacyjny pomysł, aby wiosną sięgnąć po puchar Ligi Mistrzów. Również tym razem Frank Lampard wygląda na osobę, która potrzebuje szybkiego zastępstwa. Everton za Anglika rozegrał osiem pojedynków w Premier League. Wygrał z nich tylko dwa, w sześciu pozostałych doznał wstydliwych porażek.

Na ten moment The Toffees są coraz bliżej strefy spadkowej. The Telegraph poinformował, że straty pod koniec czerwca wyniosą 120 mln funtów, a w przypadku niepowodzenia w ekstraklasie, kolejne dziesiątki milionów, ponieważ w Championship drastycznie zwęża się budżet płac. Evertonowi grozi także kara finansowa. Każda drużyna w Premier League na przestrzeni trzech lat nie powinna stracić więcej niż 105 mln funtów.

Potężne braki w kasach mogą świadczyć z kolei od nadmiernych wydatkach przy niskich profitach. Taka kolej rzeczy budzi podejrzenia ligowych działaczy, którzy latem planują przeprowadzić specjalne śledztwo w tej sprawie.

Niewypałów transferowych ciąg dalszy

Najpierw wtopę na Goodison Park zaliczył James Rodriguez. Potem Moise Kean nie przebił się do wyjściowego składu. Z klubu wyleciał także skonfliktowany Lucas Digne. Tymczasem Frank Lampard postawił zimą na dwa wzmocnienia drugiej linii, sięgając z początku po niechcianego zawodnika Spurs.

Dele Alli to od dłuższego czasu cień samego siebie. Jose Mourinho powiedział wprost, że 25-latek nie przykłada się do treningów. Ofensywny pomocnik nie znalazł uznania w oczach Nuno Santo czy Antonio Conte. Ratunkiem dla jego kariery miał być angaż w Evertonie.

Frank Lampard ciepło przyjął rodaka w nowym otoczeniu, broniąc jego wartości na każdym możliwym kroku. 43-latek starał się wpłynąć na poprawę statystyk piłkarza, jednak ten dalej nie bryluje na murawie. Alli częściej ogląda poczynania swoich kolegów z ławki rezerwowej. Wchodząc na boisko także odstaje na tle rywali, nie wnosząc przy tym niczego do poprawy gry zespołu.

Drugim nowym nabytkiem jest Donny van de Beek. Holender zgodził się na półroczne wypożyczenie do Evertonu. Jesienią głośno narzekał na brak minut w Man Utd, stąd wybrał chwilową zmianę barw w podobnym celu, co Dele Alli. 24-latek zanotował zdecydowanie lepszy start niż Anglik, lecz ostatniego weekendu doznał kontuzji podczas rozgrzewki. Poczuł ból w udzie, a specjalistyczne badanie wykazały naciągnięcie mięśnia czworogłowego. To oznacza kilka tygodni pauzy, co nie wpływa dobrze na plany Lamparda w zaciętej walce o utrzymanie.

Odejdą pierwsi po spadku

Jordan Pickford wywalczył podstawowe miejsce w reprezentacji Anglii, dzięki świetnym statystykom w Evertonie. Tegoroczna kampania dla 28-latka to jedno wielkie rozczarowanie. Golkiper robi, co w jego mocy, by uchronić The Toffees przed utratą goli. Od startu sezonu puścił łącznie 51 bramek, ale spora w tym wina jego kolegów z defensywy. Ze względu na zbliżający mundial, Pickforda nie będzie interesować gra w Championship, więc bez utrzymania w Premier League, bramkarz poszuka szczęścia gdzie indziej.

Następny w kolejce jest Dominic Calvert-Lewin. Frank Lampard nie planuje sprzedaży rosłego napastnika, pomimo sporego zainteresowania na rynku transferowym. 25-latek cierpiał sporo czasu z powodu złamanego palca u nogi. Przez długą rehabilitacje zdążył wystąpić 10 razy w podstawowym składzie na 11 meczów. W tym czasie zanotował trzy gole i asystę, jednak przy lepszych wiatrach powtórzyłby osiągnięcia z poprzedniego roku, gdy kończył sezon z 21 trafieniami na koncie. Anglik przebiera w ofertach i niewykluczone, że nawet przy pozostaniu The Toffees w Premier League, latem odejdzie za grubą kasę do innego klubu.

Jeżeli chodzi o Richarlisona, ten typ gracza potrzebuje więcej swobody na boisku. W Evertonie żaden trener nie wyciągnął z niego maksimum umiejętności. Brazylijczyk świetnie wyglądał na ostatnich igrzyskach olimpijskich, gdzie doprowadził swoją reprezentację po złoty medal. Na angielskim podwórku nie jest sobą, o czym świadczy zaledwie pięć goli we wszystkich rozgrywkach. Otoczenie 24-latka po cichu rozgląda się za nowym pracodawcą, ponieważ brak utrzymania w Premier League oznacza cięcie pensji, czego snajper nie ma zamiaru akceptować.

Najważniejszy mecz od dekad

Everton ostatni raz drżał o utrzymanie 24 lata temu. Według Petera Reida z Daily Mail, środowa potyczka przeciwko Burnley to dla Lamparda i jego piłkarzy mecz o życie. Obie ekipy dzielą cztery punkty. Do tego The Clarets i The Toffees rozegrały dotychczas 28. kolejek. Oprócz tego spotkania muszą dograć następne dwa. Dopiero wtedy krajobraz strefy spadkowej zrobi się bardziej przejrzysty, więc światełko w tunelu wciąż tli się dla Evertonu.

Żeby znaleźć wyjście z tej sytuacji, trzeba po prostu wygrywać. Ewentualne zwycięstwo nad Burnley może całkiem sporo zmienić. Automatycznie zmniejszy się strata do Leeds i Newcastle. Komplet punktów na pewno poprawiłby morale po nieudanym występie w Londynie z West Ham (1:2).

Ekipa z Goodison Park ma nóż na gardle. Za kilka dni dojdzie do rywalizacji z Man Utd przed własną publicznością. Czerwone Diabły wcale nie są faworytem w tym boju. Rangnick i spółka też rozczarowują, dlatego kiedy się przełamać na dobre, jak nie w takim widowisku?

Everton jest niespodziewanym kandydatem do spadku, jednak przy lepszej polityce prowadzenia klubu, z marszu mógłby zostać potęgą. Farhad Moshiri nie należy do cierpliwych właścicieli. Przez sporą liczbę trenerów i ich kiepskich pomysłów, The Toffees dalej są tylko średniakiem angielskiej elity. Frank Lampard udowodnił w Derby County, że z niczego można zbudować kolektyw, walczący na co dzień o najwyższe cele.

Jego początek pracy w nowym miejscu wygląda koszmarnie. Podobnie jak Benitez, nie ma wielkich środków do wydania, a piłkarze nie chcą ginąć za błękitne barwy. W tym wszystkim potrzebna jest szybka zmiana mentalności. Bez tego z kadry wyparują wartościowi gracze, co spowoduje trzęsienie ziemi w Merseyside i wielką rewolucje na każdej płaszczyźnie.

Czytaj więcej: Olkiewicz w środę #6 Klasa Kieresia, cenna lekcja

Komentarze