- Gdyby się zastanowić, czasy Jerzego Brzęczka wylały dopiero fundamenty pod obecne nastawienie do reprezentacji
- Wyniki są tu tylko jedną z wielu składowych
- Eliminacje do mistrzostw świata toczą się o coś więcej niż tylko o awans
Ulga, gdy można od kadry odpocząć
Przeglądając Internet można odnieść wrażenie, że ta choroba postępuje. Choroba zwana niechęcią do reprezentacji Polski. Przerwa na kadrę kojarzy się z cierpieniem, kilkumiesięczna pauza od niej – z poczuciem ulgi. Z ulgą, że przez kilka miesięcy odsapniemy od tej beznadziei, kończyliśmy 2024 rok, gdy po nieudanym Euro pierwszy raz w historii przyszło nam spaść z Dywizji A Ligi Narodów. Przed zimą 2023 odetchnęliśmy, bo właśnie kończył się najgorszy rok reprezentacji od niepamiętnych czasów, podziurawiony Mołdawią, doprawiony właściwie wszystkim innym. Nawet końcówkę mundialowego 2022 kadra nam zepsuła – może jeszcze zaakceptowalibyśmy styl, może po czasie doszlibyśmy do wniosku, że cel (wyjście z grupy) uświęcał środki, ale afery premiowej przetrawić się nie dało. Koniec 2021? Przegrana z Węgrami przy kapitanie proszącym o wolne, serial z Sousą, jego odejściem i wyborem następcy – robi się niedobrze na samo wspomnienie. 2020 kończyliśmy z niestrawnością po Lidze Narodów, gdy selekcjoner gratulował udanego przesuwania się po boisku w meczu, w którym dwa razy przekroczyliśmy połowę – nie mówiąc o ośmiosekundowym milczeniu Roberta Lewandowskiego w kolejnym.
Niechęć do reprezentacji nie była budowana na bazie jednego wyniku. Nawet nie na bazie dziesięciu. To długoletni proces, którego nawet idealnie działający PZPN, by nie zastopował. A że działa – powiedzmy – nieidealnie, komentarze o kadrze w Internecie są, jakie są.
REKLAMA | 18+ | Hazard może uzależniać | Graj legalnie
Nie lekceważyć Internetu
Na szczęście życie to nie social media i w realnym świecie reprezentacja wciąż wzbudza emocje. Stadion na Litwę wyprzedał się niemal w całości, na Maltę zostało jeszcze kilka tysięcy biletów, ale – no właśnie – na Maltę. Na poniedziałek wieczór. Sukcesem pewnie byłoby wyprzedanie na ten mecz stadionu Legii (31 tys.), a jednak na Narodowy przyjdzie jeszcze więcej. Zawsze znajdzie się ojciec pragnący pokazać synowi reprezentację na żywo. Zawsze znajdzie się syn niemarzący mocniej o niczym innym. Teraz znaleźli się nawet zapaleńcy, którzy w kilka chwil wykupili bilety na sektor, z którego pierwszy raz na Narodowym będzie prowadzony doping.
Ale życie TO TEŻ social media. Jego część przenieśliśmy właśnie do Internetu, prawdę mówiąc z roku na rok robimy to coraz mocniej. Anonimowość dodaje odwagi, jednak mówienie, że opinie tam zamieszczane w żaden sposób nie są odzwierciedleniem głosu przynajmniej części narodu byłoby jak w tym powiedzeniu o pluciu i padającym deszczu. A tutaj potrafi już być niemiło. Tutaj “Niekochani” to chyba najłagodniejsze określenie. Na moje oko dość łatwo miłość, lub przynajmniej uczucie akceptacji, może wrócić – wystarczy wygrywać. Przecież przed Euro 2024 dwa naprawdę udane sparingi, z efektowną grą, sześcioma strzelonymi golami w meczach z innymi uczestnikami turnieju, sprawiły, że na moment zapomnieliśmy o krzywdach. Niezły mecz z Holandią też został przyjęty ciepło, a równolegle do dyskusji o tym, jak niewiele brakowało, wylewały się zachwyty nad perfekcyjnie skrojonym garniturem selekcjonera. Kibicowi nie trzeba dużo, temu z Internetu także.
Reprezentacja Polski – lista afer i aferek
Natomiast liczba afer i aferek z ostatnich lat sprawiła, że o ile niewiele trzeba, by na moment znów myśleć o reprezentacji dobrze, o tyle jeszcze mniej wystarczy, by bić w nią ze zdwojoną siłą. A tego było naprawdę sporo i gdyby PZPN zleciłby mi przygotowanie raportu o przyczynach niechęci kibiców do kadry, obok wspomnianych już zakończeń każdego z pięciu (!!!) ostatnich lat, dopisałbym:
- Aferę premiową. Wiadomo, matka wszystkich afer. Do dziś nie mogę zrozumieć, jak bardzo trzeba być oderwanym od rzeczywistości, by na żadnym etapie – od propozycji Mateusza Morawieckiego, przez “bekowe” negocjacje o więcej, wreszcie po dopisywanie swoich numerów kont na liście tworzonej po nocy w katarskim hotelu – nie zapaliła się lampka bezpieczeństwa, że w tej sprawie z RiGCz-u zniknęły literki “R” i “G”.
- Mecz z Mołdawią. Jeśli jakimś cudem ktoś w czerwcu 2023 czuł do tej kadry miłość, to się z niej musiał wyleczyć. Oliwy do ognia dolały pomeczowe wywiady. Jan Bednarek przyznał, że myślami piłkarze to już byli na wakacjach, a Robert Lewandowski mówił o utracie pewności siebie po stracie gola na 2:1. Z Mołdawią! Gdy wciąż się prowadzi.
- Drugi mecz z Mołdawią. Jedne rany jeszcze się nie zagoiły, a reprezentacja postanowiła wyleczyć je nowatorskim sposobem z posypywaniem solą.
- Postać Fernando Santosa. Zniechęcała do lubienia reprezentacji, po prostu.
- Afera Moderowa. Rzadki przykład, gdy piłkarze i selekcjoner nie mówią jednym językiem. Piłkarz twierdził, że w meczu z Francją grał z kontuzją (na własne życzenie), przez co stracił całe przygotowania do sezonu w klubie i de facto wypadł z niego na amen. Selekcjoner – że to bzdura. Panowie, rozmawiajcie ze sobą.
- Niechęć przy powołaniach. Michał Probierz może jeszcze dwadzieścia razy powtórzyć, że nie ma złej krwi między nim a Mattym Cashem, ale wystarczy wrócić do powołań na Euro. Tak, Cash złapał kontuzję niedługo wcześniej, ale sam przekonywał, że do turnieju był zdrów jak ryba, a nikt z kadry z nim o tym nie rozmawiał. Nie brzmi, jak wspólnie podjęta decyzja, a gdy do tego dodamy słabą dyspozycję Przemysława Frankowskiego w meczach grupowych oraz brak alternatywy w postaci piłkarza z Premier League – kadra w oczach kibiców nie zyskała. O niechęci wobec Kamila Grabary przez grzeczność nie wspomnę.
- Dziwne powołania. Na tzw. “szóstce” nie został sprawdzony chyba tylko Radosław Murawski. Obecnie wykonujemy drugi obieg, a po półtora roku pracy Probierza właściwie nie wiadomo, kto tam jest liderem do gry.
- Robert Lewandowski nie strzela goli poza karnymi – ostatnia bramka przeciwko rywalowi z top 100 rankingu, która nie był z karnego to gol z Arabią Saudyjską na mundialu w 2022 roku. Brak przełożenia na reprezentację sukcesów osiąganych w klubie przez najlepszego polskiego piłkarza, sprowadza się do rozczarowania i narastającej niechęci.
- Wyniki, tak ogólnie. Są, jakie są.
- PZPN, tak ogólnie. Jest, jaki jest.
Obiektywnie – tę kadrę trudno polubić. Ale nic nie jest dane na zawsze – również niechęć. Dobrze by było, gdyby piłkarze, trener i związek wiedzieli, że tutaj gra idzie o coś więcej niż wyniki.
Komentarze