Derbowe mecze Celticu z Rangers przyciągają uwagę kibiców na całym świecie. Nie wszyscy wiedzą jednak, że dokładnie 90 lat temu doszło do ogromnej tragedii. Życie w trakcie meczu tych drużyn stracił bramkarz John Thomson, którego przy interwencji uderzono nogą w głowę.
- 90 lat doszło do tragicznego zdarzenia podczas derbowego meczu pomiędzy Rangers a Celtikiem.
- W wyniku kolizji z napastnikiem Rangers śmierć poniósł 22-letni bramkarz John Thomson.
- Zdarzenie to wstrząsnęło brytyjskim futbolem. Grób zawodnika odwiedzany jest przez kibiców do dziś.
Kobiecy krzyk z trybun
Do całego zdarzenia doszło 5 września 1931 roku. Na trybunach stadionu Ibrox Park było tamtego popołudnia aż 80 tysięcy kibiców. Na początku drugiej połowy atakujący gospodarzy, Sam English, walczył w szalonym sprincie o to, by dopaść do piłki tuż przed bramkarzem Celticu. Pech chciał, że rozpędzony zawodnik uderzył Johna Thomsona kolanem w głowę. Doszło do pęknięcia czaszki i uszkodzenia tętnicy. Bramkarza zniesiono z boiska na noszach i przewieziono do szpitala. Było już jednak za późno i nic nie dało się zrobić.
Kibice na trybunach nie byli świadomi tego, co się wydarzyło. Część fanów Rangers, widząc nieprzytomnego piłkarza rywali, zaczęła wiwatować. Inni gwizdali. Jak wynika z relacji mediów, uciszył ich dopiero jeden z piłkarzy Rangers, pokazując gestami, że sytuacja jest poważna.
Inny gracz gospodarzy był także studentem medycyny. Powiedział później, że gdy tylko zobaczył obrażenia Thomsona, nie dawał mu żadnych szans na przeżycie. Gdy zaległa cisza na trybunach, usłyszeć można było podobno kobiecy krzyk. Wedle niepotwierdzonych informacji miał on wydobyć się z ust Margaret Finlay, która obserwowała ten mecz z Jimem, czyli bratem Thomsona.
Lekarze nie mogli nic zrobić
Mecz dokończono i nie padły w nim żadne bramki. Informację o śmierci bramkarza przekazano opinii publicznej tego samego dnia o 21:25. Uraz był na tyle poważny, że nawet dziś, 90 lat później, nie można byłoby dla Thomsona wiele zrobić. W jego czaszce znajdowało się zagłębienie o średnicy dwóch cali. Być może przeżyłby, gdyby nie uszkodzona tętnica, która doprowadziła do obrzęku mózgu.
Śmierć 22-latka wstrząsnęła brytyjskim środowiskiem piłkarskim. Podkreślano o ogromnym talencie bramkarza, któremu wróżono długą i udaną karierę. W sprawie wytoczone zostało śledztwo, ale Samowi Englishowi nigdy nie postawiono żadnych zarzutów. Uznano, że kopnął rywala w głowę nieumyślnie, próbując trafić piłką do siatki.
English kontynuował przez kolejnych siedem lat karierę. W późniejszym wywiadzie wyznał jednak, że zawsze odczuwał poczucie winy. – Piłka już nigdy nie sprawiała mi radości – powiedział. Jego najbliżsi przyznawali, że Sam nigdy nie pogodził się z tym, co wydarzyło się 5 września 1931 roku. Koniec końców zmarł w wyniku wyniszczającej choroby neuronu ruchowego.
Na pogrzebie młodego bramkarza zjawiło się aż 40 tysięcy żałobników z całej Szkocji. Wielu z nich przyjechało do Glasgow dziesiątki kilometrów z Fife, skąd Thomson pochodził. Trumnę nieśli koledzy z jego zespołu.
Pamiętają o nim do dziś
Choć od tragedii tej dzieli nas prawie sto lat, pamięć o tragicznie zmarłym bramkarzu żywa jest w Szkocji do dziś. Przez lata pojawiało się wiele publikacji prasowych, utworów muzycznych, a także wierszy na temat Johna Thomsona. Przylgnął do niego przydomek “Książę bramkarzy”. Kibice i klub dbają o jego pamięć, co roku w rocznicę śmierci stawiając kwiaty i znicze na jego grobie.
Hołd bramkarzowi oddał też kilka dni temu grający obecnie w Celticu Joe Hart. Przy okazji ligowego meczu z Ross County założył on koszulkę z nazwiskiem “Thomson”. Całe zdarzenie nie uszło uwadze mediów. – Pragniemy, by pamięć o naszym zawodniku przetrwała przez wiele kolejnych pokoleń – powiedział jeden z przedstawicieli klubu.
Czytaj także: Zastaw się, a postaw się. Słynne kluby mają problemy
Komentarze