Reprezentacja Polski dzisiaj wieczorem zmierzy się z Holandią w meczu szóstej kolejki Ligi Narodów UEFA. Artur Wichniarek w rozmowie z Goal.pl stwierdził bez owijania w bawełnę, że mecz z Włochami był blamażem Biało-czerwonych. Jednocześnie 18-krotny reprezentant Polski nie wyobraża sobie, aby z zespołem Franka De Boera podopieczni Jerzego Brzęczka zaliczyli drugi tak słaby występ. Ogólnie ekspert Polsatu Sport szanse na lepsze czasy dla reprezentacji Polski upatruje między innymi w tym, że pojawia się coraz więcej młodych i przede wszystkim zdolnych zawodników.
- Artur Wichniarek w rozmowie z nami ocenia mecz z Włochami i przedstawia swoją prognozę na spotkanie z Holandią
- Były reprezentant Polski przekonuje, że mecz z Oranje będzie weryfikacją nie tylko dla selekcjonera Biało-czerwonych, ale też piłkarzy
- Ekspert Polsatu Sport zgadza się z Robertem Lewandowskim w kwestii takiej, że u polskich piłkarzy jest duży potencjał, który nie jest jednak w pełni spożytkowany
Tyle się ostatnio mówiło o krytyce po niedzielnym spotkaniu. Czy Pana zdaniem były jakieś pozytywy w starciu reprezentacji Polski z Włochami?
Artur Wichniarek (były reprezentant Polski, ekspert Polsatu Sport): – Pozytywy były takie, że sędzia sprzyjał polskiej drużynie. Nie wyrzucił Roberta Lewandowskiego w pierwszej połowie, nie podyktował rzutu karnego w drugiej części gry. Nie wyrzucił też Jacka Góralskiego po pierwszym ostrym ataku obiema nogami na przeciwnika. To był jedyny pozytyw po spotkaniu z Włochami. Innych nie dostrzegłem.
Słyszałem głosy, że Polacy ćwiczyli w tym meczu stanie w niskim pressingu. Jak się Pan odniesie do takich komentarzy na temat gry podopiecznych Jerzego Brzęczka?
– Stanie tak. Na pewno nie była to gra w niskim pressingu. Cały zespół stał od pierwszej do ostatniej minuty. To jest zatrważające, jak można przejść tak obok spotkania. Ja nie oczekuję od reprezentacji, aby w każdym meczu była lepsza i każde spotkanie wygrywała. Ja po prostu chcę widzieć drużynę, która ma pomysł na grę.
Oglądałem mecz Ukrainy z Niemcami, która podobnie jak z Polską, tak i w tym spotkaniu przegrała. W każdym razie drużyna Andrija Szewczenki zaprezentowała się bardzo dobrze, a Joachim Loew po tym meczu gratulował selekcjonerowi Ukrainy dobrego zespołu. Czemu? To Ukraina pierwsza zdobyła bramkę. To Ukraina prowadziła grę. Niemcy oczywiście mają piłkarską jakość i zdołali się uratować, ale Ukraińcy trzy razy trafiali w słupek, grając z polotem i fantazją. Zatem po listopadowych spotkaniach do Szewczenki nikt pretensji nie będzie miał, bo widać było po grze jego zespołu, że był plan na grę. W przypadku reprezentacji Polski sytuacja wygląda zgoła odmiennie.
Faktem jest, że Biało-czerwoni zagrali bez ładu i składu. W każdym razie patrząc na rywali z wyższej półki, to reprezentacja Polski w żadnym spotkaniu nie pokazała się z dobrej strony, jeśli chodzi o plan na grę. Skąd zatem wzięły się pozytywne opinie po październikowych meczach?
– Ja od początku mówiłem, że eliminacje mistrzostw Europy wygramy. Gratulowałem tego z całego serca. Z drugiej jednak strony nie było widać stylu wygrywania. Torpedowano mnie hasłami w stylu: “Nie od razu Kraków zbudowano, a styl przyjdzie”. Faktem jest, że spotkania październikowe trochę nałożyły nam różowe okulary na nos. Nawet ja dostrzegałem, że potrafiliśmy utrzymać się przy piłce z Finlandią, czy Bośnią. Potrafiliśmy wymienić między sobą kilkanaście podań. Udawało nam się tworzyć akcje uskrzydlające, zakończone bramkami, jak na przykład sytuacja z udziałem “Lewego” z Karolem Linettym. To widzieliśmy.
Jeśli porównamy mecze sprzed czterech tygodni z Włochami z tym niedzielnym, to w tamtym czasie wyglądaliśmy rewelacyjnie. Gdyby dodać akcje Mateusza Klicha, który chciał dwa razy poszukać Roberta Lewandowskiego, to mogliśmy nawet wyjść na prowadzenie. Zasadniczo widać było w tamtym spotkaniu, że byliśmy w stanie zagrozić Włochom. To, co jednak widzieliśmy w Reggio Emilia, to był po prostu blamaż. Najlepszy w tym meczu był wynik.
Zgodzi się Pan z opinią, że Jerzy Brzęczek ma po ostatnim spotkaniu więcej znaków zapytania, niż odpowiedzi?
– Ja mam wrażenie, że ten znak zapytania Jerzy Brzeczek powinien postawić przy sobie. To jak się buduje zespół, pokazała nam reprezentacja Włoch. Ja oczywiście zgadzam się z tezą, że Włosi mają lepszych zawodników. Niemniej niedzielny mecz wyglądał tak, jakby Włosi grali przeciwko – z całym szacunkiem – San Marino lub Gibraltarem, a nie z reprezentacją Polski, która z 26 punktami wygrała swoją grupę eliminacyjną do Euro.
Trudno spodziewać się lepszej gry drużyny Jerzego Brzęczek w środowy wieczór?
– Mam nadzieję, że w spotkaniu z Holandią zobaczymy zupełnie inną reprezentację. Chciałbym się bardzo mylić w swojej krytyce. Nie sądzę, aby ktoś mógł przejść obok meczu, jak to miało miejsce z Włochami. Wierzę, że w spotkaniu z Holandią będziemy widzieć przynajmniej walkę na boisku. Chociaż w trakcie meczu z Włochami nie poznawałem zespołu także pod względem fizycznym. Odbiegaliśmy od rywali taktycznie, mentalnie, ale także fizycznie. Nie mogliśmy nadążyć w tym spotkaniu za rywalami. W momencie, gdy Wojciech Szczęsny miał piłkę, to polscy zawodnicy mieli głowy spuszczone między “cojones” i nikt nie chciał piłki rozgrywać. Mental siadł po 10 minutach.
Spekuluje się, że to był najgorszy mecz reprezentacji Polski od kilkudziesięciu lat. Czy jest Pan w stanie przypomnieć sobie jakieś gorsze spotkanie w wykonaniu Biało-czerwonych?
– Mam świadomość tego, że w reprezentacji też nie zagrałem dobrze. Nie byłem asem. W każdym razie chyba nawet porażka z Łotwą za kadencji Zbigniewa Bońka nie była tak zła. Chociaż w tym meczu gra także była fatalna. W każdym razie po tamtym spotkaniu ówczesny selekcjoner niedługo potem zrezygnował. Sam dostrzegł zatem, że nie wszystko funkcjonowało tak, jakby tego chciał.
Mecz z Holandią według Pana da odpowiedź, co dalej z selekcjonerem Jerzym Brzęczkiem?
– Nie chcę wyciągać daleko idących wniosków, ale spotkanie z Holandią powinno zweryfikować trenera, zawodników i całe otoczenie kadry, aby każdy mógł mieć czyste sumienie.
Myśli Pan, że to odpowiedni moment na ewentualną zmianę selekcjonera, mając na uwadze to, że już w marcu zaczynają się eliminacje do mistrzostw świata i żadnych meczów kontrolnych reprezentacja Polski przez najbliższe kilka miesięcy nie zagra?
– Jestem w tej uprzywilejowanej pozycji, że ja żadnej decyzji podejmować nie muszę. Ja oceniam to, co widzę. Oczywiście każdemu może przytrafić się słabszy dzień, każdy może zaliczyć słabsze spotkanie. My jednak mówimy o meczu, który dla reprezentacji Polski się nie odbył. Polskiej drużyny nie było w miejscu rozegrania spotkania.
Kamil Glik wprost powiedział po meczu, że nie jesteśmy tak mocni, jak reprezentacje Włoch, Niemiec, Hiszpanii, czy innych czołowych ekip w Europie.
– Najłatwiej powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie rozegrać spotkania z Włochami. Tylko warto przypomnieć, że ten sam Kamil Glik jeszcze niedawno grał w AS Monaco, gdzie odnosił sukcesy. Może zatem Kamil Glik powinien sobie zadać pytanie, czy jest w stanie grać na takim poziomie? Najlepiej niech każdym wypowiada się za siebie, a nie za innych.
Mecz z Holandią powiedział Pan, że powinien być weryfikacją także piłkarzy. Co miał Pan na myśli?
– Największą wadą tej reprezentacji jest to, że wielu zawodników jest przyzwyczajonych do tego, że oni zawsze muszą grać. Od tego zaczyna się mizeria każdego zespołu. Trener Joachim Loew potrafił zrezygnować z trzech takich zawodników jak: Jerome Boateng, Mats Hummels i Thomas Mueller. Czy takie radykalne kroki są możliwe w polskiej drużynie? Ja myślę, że nie ma odwagi cywilnej, aby jednemu, drugiemu, czy trzeciemu zawodnikowi powiedzieć prosto w oczy, że już nie prezentuje poziomu reprezentacyjnego.
O ten poziom reprezentacyjny zawodnicy muszą dbać codziennie w klubie na treningach. Żeby tak jak Cristiano Ronaldo w wieku 35 lat, czy Robert Lewandowski w wieku 32 lat byli w najlepszej formie, bo to jest możliwe.
Napastnik Bayernu Monachium w sprzecznej opinii do Kamila Glika wypowiadał się tak, jakby dawał do zrozumienia, że drużyna ma w sobie duże pokłady skumulowanej energii.
– Robert Lewandowski doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tę drużynę stać na dużo, dużo więcej. Ja też to wiem. Reprezentacja Polski składa się obecnie z piłkarzy, którzy grają w zespołach występujących Lidze Mistrzów, czy w Lidze Europy. To są zawodnicy, którzy nie są wprowadzani na końcówki spotkań, ale decydują o sile swoich zespołów.
W czym upatrywać lepszych czasów dla reprezentacji Polski?
– Praca z młodzieżą moim zdaniem jest coraz lepsza. Pojawia się coraz więcej młodych zawodników, którzy zaczynają dojrzale grać w piłkę. Jest taki Lech Poznań, który gra w Lidze Europy, grając jak równy z równym z Benfiką Lizbona, czy Rangersami. Wszystko jest w głowie. Jeśli jest odpowiednie nastawienie, to wszystko jest możliwe. Nie można tłumaczyć własnych słabości, że my czegoś nie możemy.
Rozmawiał Łukasz Pawlik
Obserwuj @LukaPawlik
Komentarze