W końcu. Przed nami ostatni etap zimowego maratonu Premier League. Już do końca sezonu (najprawdopodobniej) nie czeka nas sytuacja, w której pierwszy mecze jednej z kolejek zostanie zaplanowany dwa dni po ostatnim starciu poprzedniej serii gier. Tak przynajmniej wygląda kalendarz, zaproponowany przez władze ligi.
Sobotę z Premier League rozpoczniemy na Villa Park, gdzie 10. ekipa w tabeli zmierzy się z 11. drużyną w stawce. Aston Villa kontra Arsenal, czyli mecz przegranych i skrzywdzonych. Szkoleniowiec gospodarzy, Dean Smith, absolutnie nie boi się rywala, jednak docenia jego klasę:
Myślę, że podejdą do tego meczu z dużym respektem, ze względu na kilka ostatnich spotkań między nami. Podczas “Projektu Restart” graliśmy z nimi i pokonaliśmy ich 1:0, ale to był raczej remis 1:0. Przez cały mecz musieliśmy się zaciekle bronić. Innym razem, kiedy pojechaliśmy do Londynu, wcześnie wyszliśmy na prowadzenie, John McGinn trafił do siatki po 30-40 sekundach, ale gol nie został uznany. Ale oni też mieli szanse, to nie był jednostronny pojedynek. W drugiej połowie wydawało mi się, że byliśmy znakomici. Spójrzcie na skład, który ma Arsenal, mają kilku młodych graczy wchodzących do zespołu. Smith Rowe i Saka, wystarczy wspomnieć dwóch, którzy grają płynnie i swobodnie, więc z pewnością musimy mieć ich na uwadze.
Z kolei Mikel Arteta jest zasmucony postawą The Gunners w starciu z Wolverhampton i nie wyklucza rotacji wśród napastników:
Nie czuję, że byliśmy zespołem, którym mieliśmy być. Graliśmy poniżej naszych standardów i możliwości. To moja wina, ponieważ jestem trenerem. Bardzo trudno jest znaleźć powody tej porażki. Najwyraźniej czegoś nam zabrakło. Być może rywale bardziej chcieli wygrać niż my. Zastanowimy się nad ewentualnymi zmianami w pierwszej linii. Musimy przeanalizować wszystkie mecze, które rozegraliśmy od ostatniej przerwy reprezentacyjnej. Wybór wyjściowej jedenastki zależy to od tego, kto jest w dobrej formie, w dobrym dyspozycji psychicznej. Postaramy się wprowadzić odpowiednie poprawki.
Walka o spokój
Na Turf Moor dojdzie do ciekawego pojedynku. W Lancashire spotkają się dwie drużyny, które teoretycznie nadal zamieszane są w walkę o utrzymanie, jednak ich przewaga nad strefą spadkową jest już na tyle duża, że jeżeli utrzymają aktualną dyspozycję, szybko będą mogły zapomnieć o ewentualnym rozstaniu z najwyższym szczeblem. W kadrze Burnley brakuje Wooda, Brady’ego, Taylora, Barnesa i Brownhilla, jednak przynajmniej dwóch ze wspomnianych graczy może przynajmniej usiąść na ławce w starciu z Brighton. Z kolei w szeregach Mew najprawdopodobniej zabraknie Veltmana, Mac Allistera, Welbecka i Lampteya. Szkoleniowcy obu ekip doskonale zdają sobie sprawę z wagi tego spotkania, a także z wymagań, jakie stawia przed nimi liga. Sean Dyche prowadzi The Clarets już ponad siedem lat – na angielskiej piłce zjadł już zęby:
Wiemy, jak wielkim wyzwaniem jest każde spotkanie w Premier League. Tutaj musisz być przygotowany na każdą ewentualność. Spędziłem w tej lidze już kilka sezonów i wiem, jaka jest specyfika rozgrywek. Na Wyspach nie ma łatwych potyczek. Do każdej należy przygotować się tak samo ciężko.
Graham Potter podziela zdanie kolegi po fachum jednocześnie doceniając efekty jego pracy:
Mówiłem to już wiele razy – każdy mecz w tej lidze jest trudny i ma inny wymiar. Piłkarze Burnley są bardzo dobrzy w tym, co robią. Potrafią uprzykrzyć życie swoim przeciwnikom i są niesamowicie skoncentrowani na osiągnięciu zamierzonego celu. Mam ogromny szacunek do Seana Dyche’a i pracy, którą wykonuje. Jest fantastyczny. Bardzo lubię to, co robią. To będzie trudny mecz.
Mądry Ralph po szkodzie i przed szkodą
Bez wątpienia, gdyby nie wysoka porażka Southampton, starciu Świętych z Newcastle nie poświęcilibyśmy większej uwagi. Jednak podopieczni Ralpha Hasenhuttla stracili aż dziewięć goli, a na dodatek reprezentant Polski, Jan Bednarek, był bohaterem jednej z najbardziej kontrowersyjnych sytuacji starcia z Manchesterem United, więc musieliśmy sprawdzić, co miał do powiedzenia niemiecki szkoleniowiec:
Już raz tego doświadczyliśmy, a to, co wydarzyło się później, nasza dyspozycja po pierwszej tak wysokiej porażce, było najlepszą możliwą reakcją. Właśnie to chcieliśmy pokazać, tak zareagować. Mecze takie jak ten zdarzają się od czasu do czasu, ale to do nas należy pokazanie, jakim jesteśmy zespołem, pokazanie, że potrafimy zareagować. Dobrze, że po każdym niepowodzeniu masz szansę na odkupienie, widzisz nową nadzieję.
Jan nie przewinił. Po meczu widziałem tę sytuację, więc brak kartki był dla mnie jedyną możliwą decyzja. Szkoda, że ta decyzja nie została podjęta w trakcie meczu, może wynik i dramat nie byłyby tak wielkie. Inną rzeczą, której nie rozumiem, jest to, że zawodnik, który został „sfaulowany”, powiedział, że to nie był faul, a sędzia i tak zdecydował się na pokazanie czerwonej kartki.
Mecz o mistrzostwo, mecz o Ligę Mistrzów
Wicelider kontra drużyna, która gdyby wygrała dwa zaległe mecze, znalazłaby się w czołowej czwórce – spotkanie Manchesteru United z Evertonem zapowiada się niezwykle interesująco. Gospodarze przystępują do tego starcia w świetnych nastrojach – zwycięstwo 9:0 nie zdarza się zbyt często. Mimo wysokiej wygranej Ole Gunnar Solskjaer nie popada w samozachwyt:
Konsekwencja w działaniu jest niezbędna. Zdołaliśmy się podnieść po porażce z Sheffield United. Jesteśmy gotowi do ataku, ciągle idziemy do przodu, nabieramy rozpędu. W meczu z Southampton moi podopieczni zrobili wszystko tak, jak powinni. Nawet przez moment nie straciliśmy koncentracji, nie patrzyliśmy na wynik. Rywalizowaliśmy z dobrą drużyną, jednak trudno przejść obojętnie obok tego, w jaki sposób stracili dwóch graczy. Kiedy wygrywaliśmy 2:0, mecz był już mniej więcej zakończony, więc po ostatnim gwizdku nie poświęciliśmy mu zbyt dużo czasu i skupiliśmy się wyłącznie na Evertonie.
Z kolei Carlo Ancelotti zauważa, że jego podopieczni lepiej radzą sobie, gdy grają w krótkich odstępach. Włoch ma nadzieję, że The Toffees zdołają znaleźć antidotum na nierówną formę, co pozwoli im zakończyć rozgrywki przynajmniej w czołowej piątce:
Na początku sezonu, kiedy graliśmy co trzy dni, radziliśmy sobie naprawdę dobrze. Kiedy mieliśmy więcej dni na przygotowanie, mieliśmy trudności. Myślę, że coś musimy się zmienić, ponieważ gdy przerwa wynosiła tydzień, wynik nie był tak dobry. Liga Mistrzów nadal jest w naszym zasięgu. Przed nami naprawdę ważny okres. Mamy dwa zaległe mecze w ręku, ale musimy zagrać z dwoma silnymi zespołami. Nie zmienia to naszego celu, jakim jest osiągnięcie pozycji dającej prawo udziału w europejskich pucharach w następnym sezonie.
To samo miasto, dwoje zupełnie innych ludzi
W niedziele czekają nas dwa pojedynki londyńskich drużyn. Tottenham zmierzy się z West Bromwich Albion, natomiast Chelsea spotka się z Sheffield United. Mecze z ekipami ze strefy spadkowej to doskonała okazja na poprawę bilansu bramkowego, jednak ewentualna porażka będzie bolała wyjątkowo mocno. Warto zwrócić uwagę na wypowiedzi szkoleniowców stołecznych klubów. Jose Mourinho w nieco nieudolny sposób próbował wytłumaczyć fatalną dyspozycję Kogutów:
Reguilon znaczy coś dla naszego ofensywnego stylu gry. Harry Kane znaczy coś dla naszego ofensywnego stylu gry. Gio Lo Celso znowu znaczy coś dla naszego ofensywnego stylu gry. Dobry Dele Alli, którego jeszcze nie widzieliśmy, ale mamy nadzieję, że możemy go zobaczyć w przyszłości, też coś dla nas znaczy. Ne mamy wielu opcji rotacji zawodników, więc muszę korzystać z graczy, którzy wykazują oznaki zmęczenia z powodu nagromadzenia meczów. Druga sprawa to pewność siebie. Poziom pewności siebie jest bardzo, bardzo ważny przy grze w piłkę nożną. Kiedy drużyna nie ma dobrych wyników, pewność maleje. Potrzebujemy przełamania, by wrócić na właściwe tory.
Natomiast Thomas Tuchel był świadomy niedoskonałości gry The Blues:
Musimy stworzyć bardziej klarowne szanse – to jest nasz cel i taka jest moja praca. Nikogo nie winię, ponieważ nigdy nie strzeliłem gola w swojej karierze, a to jedna z najtrudniejszych rzeczy w piłce nożnej. Ufam moim graczom, dlatego będziemy pracować nad tworzeniem lepszych okazji i skutecznością.
Zapowiedź kończymy wypowiedzią Marcelo Bielsy. Mecz Leeds, za którego sterami stoi Argentyńczyk, zamknie 23. kolejkę Premier League. Pawie na własnym stadionie podejmą Crystal Palace.
Prawie wszyscy czerpią przyjemność z podziwiania naszego stylu gry. Dla niektórych fascynujące jest oglądanie zespołu, który traci tyle goli co my. Nasz zespół, podobnie jak wszystkie inne zespoły w lidze, ma swój określony stylu, który przybliża nas do zwycięstwa. Wielu aspektów futbolu nie da się przewidzieć. Najważniejszym czynnikiem jest zdolność każdego gracza do gry na różnych pozycjach. Gdy jesteśmy w dobrej formie, styl, który preferujemy, pozwala nam grać naprawdę pięknie. Wydajność to wartość, której szukamy.
Starciu Liverpoolu z Manchesterem City, czyli bez wątpienia najważniejszemu pojedynkowi 23. serii gier Premier League, poświęcimy osobną zapowiedź.
Moim zdaniem Chelsea czy United to średniacy ligowi i to że chwilowo jest tam lepiej tego nie zmieni 😉
Dobrze ze rozpocząłeś swój komentarz słowami; Moim zdaniem. Mieć swoje zdanie to już coś, to się ceni, wszak to rzadka cecha w dzisiejszych czasach. W świecie umysłowych impotentów mieć swoje zdanie to juz jest wyczyn. Takich jak Ty to dzisiaj ze świecą szukać.