W niedzielnych meczach Premier League, które rozegrano o 15:00, nie padło dużo bramek, ale mieliśmy dużo emocji i walkę do ostatnich minut. Arsenal nie bez problemów wywiązał się z roli faworyta i pokonał Sheffield United 2:1. Zwycięstwo odniosło także Wolverhampton, które wygrało 1:0 z Fulham.
Arsenal – Sheffield United
Dziewiąty Arsenal podejmował na Emirates Stadium osiemnaste Sheffield United. Kanonierzy byli zdecydowanym faworytem do zwycięstwa i mieli na to duże szanse, ponieważ rywale nie zdobyli nawet punktu.
W pierwszej połowie goście byli tylko tłem, dla świetnie dysponowanych Kanonierów. Arsenal miał ogromną przewagę w posiadaniu piłki, często próbował także pokonać bramkarza rywali. Ta sztuka jednak im się nie udała i do przerwy było 0:0.
W drugich 45. minutach gospodarze grali jeszcze lepiej i dzięki temu strzelili na 1:0. W 61. minucie Hector Bellerin posłał głębokie podanie na pole karne, gdzie dobrze zachował się Bukayo Saka, który z bliskiej odległości uderzył głową do pustej bramki. Ledwie trzy minuty później było już 2:0. Ponownie asystował Bellerin, a gola strzelił wprowadzony z ławki Nicolas Pepe. Honorową bramkę dla Sheffield zdobył David McGoldrick. Mecz zakończył się wygraną Arsenalu 2:1.
Wolverhampton Wanderes – Fulham FC
W starciu Wolverhampton z Fulham również nie było trudno wskazać potencjalnego zwycięzcę. Wilki chciały odnieść zwycięstwo po bolesnej porażce 0:4 z West Hamem. Z kolei goście celowali w zdobycie pierwszego punktu w tym sezonie.
Gospodarze mieli w pierwszej połowie przewagę, ale nie potrafili jej udokumentować Dobrze dysponowany był bowiem bramkarz Fulham. Alphonse Areola był pewnym punktem drużyny i można śmiało stwierdzić, że dzięki niemu do przerwy nie oglądaliśmy goli.
Wilki w drugiej połowie konsekwentnie dążyły do strzelenia na 1:0, co udało im się w 56. minucie, gdy Neto oddał celny niski strzał w prawy dolny róg bramki. Jak się później okazało, było to jedyne trafienie w tym meczu. Londyńczycy starali się, ale to nie był ich dzień i kolejny raz musieli uznać wyższość rywali.
Komentarze