Poniedziałkowe zmagania w ramach 14. kolejki Premier League rozpoczął mecz pomiędzy Burnley FC i Wolverhampton Wanderers. Pomimo ulewnego deszczu na Turf Moor zobaczyliśmy gole. W pierwszych minutach lepszą grę prezentowały Wilki. Jednak ostateczne zwycięstwo padło łupem The Clarets 2:1 (1:0). Gospodarze zdecydowanie lepiej radzili sobie w ofensywie, a dzięki wygranej uciekli ze strefy spadkowej i w lepszych nastrojach rozpoczną Święta Bożego Narodzenia.
Początek premierowej odsłony należał do podopiecznych Espirito Santo. Wilki z dużą łatwością konstruowały kolejne akcje ofensywne. Niestety większość wyprowadzanych ataków nie robiła większego wrażenia na The Clarets. Żelazna postawa obrońców Burnley sprawiała spore problemy graczom Wolves, którzy momentami bili głową w mur.
Tymczasem po dwóch bezbarwnych kwadransach w wykonaniu The Clarets na boisku zrobiło się gorąco. Z początku 100 procentową sytuację zmarnował Ashley Barnes. Napastnik w sytuacji sam na sam trafił prosto w bramkarza. Tym samym gra zrobiła się bardziej wyrównana. Nieoczekiwanie Barnes zrehabilitował się po nieudanym strzale kilka minut później. 31-latek dopadł piłkę w powietrzu i mając obok siebie trzech obrońców zdobył gola sprytnym uderzeniem głową.
Po przerwie lepszy początek zanotowali piłkarze Sean Dyche. Już w 51. minucie Chris Wood wyprowadził Burnley na dwubramkowe prowadzenie pewnym strzałem z bliskiej odległości. Od tego momentu Bordowi głęboko cofnęli się do defensywy, oddając inicjatywę rywalom.
Wilki ruszyły w pogoń za wynikiem. Przez dalszą część spotkania byliśmy świadkami jednostronnej gry. Z każdą upływającą minutą goście słabli na sile, lecz w samej końcówce arbiter wskazał na wapno. Nieprzepisowego zagrania pod własną bramką dopuścił się Benson. Przed szansą na gola kontaktowego stanął Fabio Silva. Pope wyczuł intencję 19-latka, ale skapitulował i Portugalczyk zdobył swoją pierwszą bramkę w Premier League. W doliczonym czasie Burnley nie mogło być pewne, czy dowiezie korzystny rezultat do końca, ponieważ ekipa z Wolverhampton poczuła wiatr w żaglach i wciąż parła do przodu, jednak na remis było już za późno.
Burnley zaczyna się powoli podnosić, ważne 3 punkty dla podopiecznych Dyche’a! Brawa