Ten mecz miał nam pozwolić uzyskać odpowiedź na kilka nurtujących nas pytań. Czy Manchester United potrafi grać w piłkę? Czy Liverpool faktycznie przechodzi przez swego rodzaju kryzys? Jak Czerwone Diabły będą prezentowały się bez Maguire’a i Ronaldo w pierwszym składzie? Czego brakuje ekipie Kloppa, by wygrywać? 90 minut rywalizacji na Old Trafford przyniosło nam ogromną ilość materiału do analizy.
- Manchester United pokonał Liverpool w hitowym starciu 3. kolejki Premier League. Czego dowiedzieliśmy się po tym spotkaniu?
- Chelsea bez wątpienia zasłużyła na tytuł rozczarowania tej serii gier. Londyńczycy zostali rozbici przez Leeds
- Wilfried Zaha is on fire – Iworyjczyk zdobył dwie bramki w rywalizacji z Aston Villą
- Ten mecz miał przejść do historii jako… mecz bez historii. Na szczęście Newcastle walczyło jak równy z równym z Manchesterem City
Taka okazja mogła się nie powtórzyć
Jeżeli nie teraz, to niekoniecznie nigdy, ale bez wątpienia nieprędko. Manchester United mierzył się z Liverpoolem, który raczej nie mógł zaliczyć pierwszych dwóch kolejek Premier League do wyjątkowo udanych. Wprawdzie The Reds, w przeciwieństwie do swoich rywali, mogli pochwalić się jakąkolwiek zdobyczą punktową, jednak dwa oczka wywalczone w pojedynkach z Fulham i Palace nie satysfakcjonowały nikogo. Podopieczni Jurgena Kloppa w tych dwóch starciach zdecydowanie nie wyglądali na drużynę, która ma zamiar bić się o mistrzostwo. Śmiem twierdzić, że Liverpool nawet nie wyglądał na drużynę, tylko raczej zbiór nie do końca rozumiejących się indywidualności. Dlatego jeżeli Manchester marzył o przerwaniu niekorzystnej passy w bezpośrednich meczach z ekipą z czerwonej części Merseyside, poniedziałkowe spotkanie na Old Trafford wydawało się idealnym momentem na przełamanie trwającej już ponad rok dominacji przeciwników w Bitwie o Anglię.
Obaj szkoleniowcy dokonali kilku zmian w wyjściowych składach. Erik ten Hag w porównaniu z meczem z Brentfordem posadził na ławce Shawa, Maguire’a, Freda i Ronaldo, a w ich miejsce desygnował do gry Malacię, Varane’a, McTominaya i Elangę. Z kolei Jurgen Klopp wymienił Nata Phillipsa na Joe Gomeza, Fabinho na Hendersona, a pauzującego za czerwoną kartkę Darwina Nuneza zastąpił Roberto Firmino. Holender po raz kolejny udowodnił, że nikt nie jest większy od zespołu. Ponadto gra bez CR7 miała drugie dno – Portugalczyk niespecjalnie angażował/angażuje się w pressing, a ten aspekt taktyczny miał mieć kluczowe znaczenie w zmaganiach z Liverpoolem.
Tyle słowem wstępu. Teraz czas na pytania.
1. Czy Manchester United potrafi grać w piłkę?
Tak, Manchester United potrafi grać w piłkę. I nawet potrafi to robić całkiem dobrze. Wszystko zależy od tego, czy Manchesterowi United chce się grać w piłkę. Odpowiednich wykonawców nie brakowało, brakowało natomiast ambicji. I przebiegniętych kilometrów. Nikt nie przekona mnie, że Bruno Fernandes, Jadon Sancho czy Marcus Rashford nagle zapomnieli o podstawowych aspektach futbolu. Nie zapomnieli. W ich przypadku brakowało czegoś, co możemy nazwać “iskrą bożą”. W dwóch pierwszych meczach sezonu jeszcze im nie przeskoczyło. Natomiast w trzecim w końcu się udało.
Bruno biegał po całym boisku jak natchniony, a Jadon i Marcus wreszcie nie mieli problemów ze skutecznością. Za tę zmianę odpowiada nie tylko ten Hag, ale także, a może nawet przede wszystkim każdy z piłkarzy. Dopóki nie uwierzysz, że potrafisz, nie zdołasz zmienić niekorzystnej rzeczywistości. A rola Holendra polegała i polega na tym, by dobrać odpowiednią taktykę i odpowiednich zawodników do tej taktyki. Wysoki pressing i szybkie ataki okazały się idealnym rozwiązaniem w rywalizacji z Liverpoolem.
2. Czy Liverpool faktycznie przechodzi przez swego rodzaju kryzys?
Tak, Liverpool faktycznie przechodzi swego rodzaju kryzys. Patrząc na grę The Reds, nie sposób nie odnieść wrażenia, że nastąpiło coś w rodzaju zmęczenia materiału. Wprawdzie trudno posądzać Jurgena Kloppa czy Mohameda Salaha o spoczęcie na laurach, jednak nie bez powodu Sadio Mane postanowił odejść z Anfield w poszukiwaniu nowych wyzwań. Trzy mecze bez zwycięstwa i porażka z drużyną, której Brentford strzelił cztery gole w jednej połowie, mówią same za siebie. Ekipa z Merseyside potrzebuje solidnego wstrząsu, by wrócić na właściwe tory. Być może w ten sposób na Liverpool zadziałają poniedziałkowe wydarzenia z Old Trafford.
3. Jak Czerwone Diabły prezentowały się bez Maguire’a i Ronaldo w pierwszym składzie?
Wyjątkowo, ale nie zaskakująco dobrze. Harry Maguire nie był przyczyną porażek United, jednak duet Varane – Martinez na tę chwilę po prostu wygląda lepiej. Anglik to nadal dobry obrońca, który zapewne jeszcze nie raz udowodni swoją wartość (i nie mam na myśli 80 milionów funtów), ale jego ostatnie występy zmusiły ten Haga do posadzenia go na ławce. Natomiast Ronaldo… Cóż, Portugalczyk od dłuższego czasu nie nadaje na tych samych falach co reszta szatni. Jego styl nie pasuje do taktyki preferowanej przez holenderskiego szkoleniowca. CR7, co jeszcze jakiś czas temu wydawałoby się absurdalne, ogranicza potencjał całej drużyny. Mając Ronaldo w składzie, musisz dostosować się do niego, ponieważ on raczej do “ciebie” się nie dostosuje. Dlatego ETH postanowił wpuścić go na boisko dopiero w końcówce drugiej połowy. Holender wybrał dobro zespołu, a jak pokazał przebieg meczu, podjął właściwą decyzję.
4. Czego brakuje ekipie Kloppa, by wygrywać?
Środka pola. Jeżeli na Old Trafford wychodzisz tercetem Eliott – Henderson – Milner, nie masz prawa liczyć na zwycięstwo. A i remis najprawdopodobniej pozostanie w sferze marzeń. Jedynym kreatywnym zawodnikiem drugiej linii Liverpoolu był 19-letni Harvey Eliott. W drugiej połowie dołączyli do niego Fabinho i Fabio Carvalho, jednak w ujęciu całej kadry to nadal zdecydowanie zbyt mało. Jeżeli kontuzjowany jest Thiago (a jest kontuzjowany) Jurgen Klopp nawet niespecjalnie ma w kim wybierać. Oxlade Chamberlain? Wiecznie leczący urazy Keita? Curtis Jones? Stefan Bajcetic (okej, kto to właściwie jest?)? (Drewniani) Henderson i Milner mają łącznie 66 lat. Rozsądnym rozwiązaniem byłoby przesunięcie Alexandra-Arnolda wyżej, ale to i tak nie załata wszystkich dziur. The Reds jak powietrza potrzebują jednego lub dwóch środkowych pomocników. Inaczej najwyższe cele w tym sezonie mogą okazać się nieosiągalne.
Wydarzenie kolejki: remis Newcastle z Manchesterem City
Ten mecz miał przejść do historii jako… mecz bez historii. Jako najbardziej prawdopodobny scenariusz wydarzeń na St James’ wskazywano wysokie zwycięstwo City. Tymczasem w 54. minucie to Newcastle prowadziło 3:1. Po szybkiej bramce Ilkaya Gundogana przez kolejne 50 minut to gospodarze dyktowali warunki i za sprawą Almirona, Wilsona i Trippiera nie tylko wrócili do gry, ale pozwolili swoim fanom w pełni uwierzyć w zwycięstwo. Wprawdzie Obywatele dopięli swego i zdołali wyrównać, jednak Sroki i tak mogą być zadowolone z wyniku tego starcia. Podopieczni Eddiego Howe’a walczyli jak równy z równym z mistrzem kraju i udowodnili reszcie ligowej stawki, że drużynę Pepa Guardioli można zatrzymać.
Bohater kolejki: Wilfried Zaha
To będzie sezon Wilfrieda Zahy? A może to w końcu będzie sezon ekipy z Selhurst Park? Po trzech kolejkach Premier League Iworyjczyk ma na koncie trzy gole, a Crystal Palace cztery punkty i może pochwalić się zatrzymaniem Liverpoolu czy pokonaniem Aston Villi. Zaha, podobnie jak w poprzednich rozgrywkach i poprzednich, i tych jeszcze bardziej poprzednich i także tych najpoprzedniejszych jest motorem napędowym Orłów. 29-latek urodzony w Abidżanie porusza się po boisku z ogromną łatwością i właściwie bez nadmiernego wysiłku pracuje na status jednej z gwiazd ligi.
Oczywiście napastnikowi Palace nie wszystko wychodzi perfekcyjnie (zmarnowany rzut karny w starciu z Villą), ale jego występy bez wątpienia zbierają zdecydowanie więcej pozytywnych niż negatywnych recenzji. Jeżeli Zaha jest zdrowy, Palace może myśleć o czymś więcej niż środek ligowej stawki.
Rozczarowanie kolejki: Chelsea
Jeżeli w ten sposób Thomas Tuchel chciał udowodnić Toddowi Boehly’emu, że zakup kolejnego środkowego obrońcy w tym okienku transferowym to konieczność, bez wątpienia mu się to udało. A może przy okazji przekonał go do zakupu nowego bramkarza. Chelsea wybrała się na Elland Road i przegrała aż 0:3. Pierwsze trafienie dla Leeds padło po niewymuszonym błędzie Edouarda Mendy’ego, który zamiast wybijać, wdał się w niczym nieuzasadniony drybling z Brendenem Aaronsonem. Drugie – Reece James przegrał pojedynek główkowy z Rodrigo. Trzecie – Jack Harrison uciekł źle ustawionej i zdezorientowanej defensywie rywali. Na dodatek w 84. minucie sfrustrowany Koulibaly obejrzał drugą żółtą kartkę i osłabił swój zespół.
Mecz do zapomnienia? Absolutnie nie. Tuchel będzie musiał szczegółowo przeanalizować błędy swoich podopiecznych i najprawdopodobniej po raz kolejny zmienić zestawienie defensywy. Jeżeli Pawie, pozbawione Bamforda, Aylinga, Dallasa i Coopera, czyli graczy uważanych za istotnych, potrafi zdobyć trzy bramki w starciu z The Blues i nie stracić ani jednej, coś ewidentnie jest nie tak.
Polacy w Premier League
- Łukasz Fabiański (West Ham) – 90 minut w meczu z Brightonem (0:2)
- Mateusz Lis (Southampton) – poza kadrą na starcie z Leeds (2:2)
- Jan Bednarek (Southampton) – pojedynek z Leicester spędził na ławce rezerwowych (2:1)
- Matty Cash (Aston Villa) – 90 minut w spotkaniu z Crystal Palace (1:3)
- Mateusz Klich (Leeds) – w 83. minucie rywalizacji z Chelsea (3:0) zmienił Brendena Aaronsona
- Mateusz Bogusz (Leeds) – kontynuuje rehabilitację po urazie kolana
- Kacper Kozłowski (Brighton) – poza kadrą na mecz z West Hamem (2:0)
- Jakub Moder (Brighton) – kontynuuje rehabilitację po urazie kolana
Komentarze