Trzy mecze, trzy porażki, bilans bramkowy 0:9. Ostatnie miejsce w tabeli Premier League. Trudno o gorszy początek sezonu. Spotkanie z Manchesterem City przelało czarę goryczy. Mistrzowie Anglii strzelili pięć goli drużynie, która w ciągu 90 minut oddała tylko jeden strzał. I to niecelny. Starcie na Etihad niczym soczewka skupiło wszystkie wady Arsenalu. Prezesie, tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić!
- Tak słabego początku w wykonaniu Arsenalu nie spodziewał się chyba nikt. Po trzech kolejkach Premier League Kanonierzy zajmują ostatnie miejsce
- Starcie na Etihad to wręcz symbol upadku The Gunners. Wynik starcia z City, przebieg wydarzeń i statystyki nie pozostawiają złudzeń
- W trzeciej serii gier rozczarował nas nie tylko Arsenal, ale także Wolverhampton – Wilki zaliczyły kolejny mecz bez strzelonego gola
- Hit nie zawiódł, jednak nie obyło się bez kontrowersji. Sędzia Anthony Taylor skupił na sobie niemal całą uwagę
- Wyrazy szacunku należą się Nuno Espirito Santo. Prowadzony przez niego Tottenham przewodzi ligowej stawce
Rozkład moralno-sportowy
Po zwolnieniu Wengera Kanonierzy dosyć nieoczekiwanie obrali kurs w dół. Pobyt Unaia Emery’ego w stolicy był namiastką stagnacji, która nawiedziła The Emirates w schyłkowej fazie współpracy z legendarnym Francuzem. Teoretycznie nie zmieniło się nic, jednak brak zmian to w tym przypadku niestety zmiana na gorsze. Arsene gwarantował “jakiś” poziom, jego hiszpański następca nic nie poprawił, ale też niczego drastycznie nie zepsuł. Było jak było – średnio, ale do tego fani londyńczyków zdołali się przyzwyczaić. Bez większych oczekiwań, jednak z nadzieją na początek reformy, której celem miał być powrót do czołówki.
Natomiast ten, który miał rozpocząć nową erę w dziejach The Gunners, kompletnie nie sprawdził się w roli Mesjasza. Kandydatura Mikela Artety, ucznia Pepa Guardioli i byłego piłkarza Arsenalu wydawała się całkiem rozsądną propozycją. Nawet mimo braku doświadczenia nowego opiekuna Kanonierów. Oczywiście wątpliwości były ogromne i nikt nie spodziewał się, że Hiszpan w ekspresowym tempie zlikwiduje wszystkie wady prowadzonego przez siebie zespołu. Jednak także nikt nie przewidywał, że hiszpański dyrygent, zamiast wskazać orkiestrze odpowiednie tempo, złamie batutę na swojej głowie.
Na The Emirates nie funkcjonuje absolutnie nic. Kibicom Arsenalu można tylko współczuć. Fatalne zarządzanie klubem w wykonaniu Kroenke Sports Enterprises, brak odpowiednich wzmocnień, niezrozumiałe decyzje transferowe i brak jakiegokolwiek pojęcia taktycznego trenera to tylko niektóre z problemów Kanonierów. Działania Edu i spółki na rynku to materiał na poradnik pod tytułem “100 rzeczy, których nie powinieneś robić jako dyrektor sportowy”. Jednym z symboli fatalnej polityki stołecznej ekipy jest “wymiana” Emiliano Martineza na Aarona Ramsdale’a. Oczywiście to nie jedyny przykład postępującej degrengolady. Sytuacja Williama Saliby jest po prostu absurdalna – Arteta woli stawiać na półamatora Pablo Mariego, a dla Francuza po raz kolejny nie widział miejsca w składzie.
Tu naprawdę trzeba dzwonić
Ostatnie lata z perspektywy sympatyków Arsenalu to nieustające pasmo porażek. A ta na Etihad niczym w soczewce skupiła wszystkie wady The Gunners. Piłkarze Kanonierów biegali po boisku bez ładu i składu. Wyglądali niczym – i to określenie nie zaskoczy absolutnie nikogo – dzieci we mgle. Zero taktyki, zero pomysłu na konstruowanie akcji i skuteczną grę w obronie. Ich rywale nie musieli się specjalnie natrudzić, by sięgnąć w tym meczu po komplet punktów. Zawodnicy gości pomagali im jak mogli. Bramka stracona w 7. minucie to nie zawsze efekt fatalnie dysponowanej defensywy. Czasami to przypadek, których w futbolu jest mnóstwo. Jednak gdy przeciwnik pięć minut później strzela drugiego gola, trudno mówić o nieszczęśliwym zrządzeniu losu. Czerwona kartka Granita Xhaki nie pozostawia złudzeń.
Arsenal to w tej chwili klub bez żadnych perspektyw. To nie kopanie leżącego, a obiektywna ocena. We wszystkich pozostałych klubach Premier League, które notują słaby początek rozgrywek, widać iskierkę nadziei. Strzelony gol, większa liczba wykreowanych sytuacji, zdobyty punkt. Na The Emirates nie jesteśmy w stanie zauważyć jakichkolwiek oznak poprawy. Z meczu na mecz jest coraz gorzej. Nikt nie ma pomysłu na przyszłość. O moralno-sportowym rozkładzie niech świadczy post, jaki Ainsley Maitland-Niles opublikował dzisiaj na swoim Instagramie. Tęsknota za Wengerem nigdy nie była tak silna jak teraz.
Rozczarowanie kolejki: skuteczność Wolverhampton
WolverBrighton, przepraszam, Wolverhampton po raz kolejny kończy mecz bez trafienia. Podopieczni od początku sezonu Bruno Lage mają ogromny problem ze skutecznością. Chociaż Wilki wykreowały aż 15 okazji strzeleckich, nie znalazły drogi do siatki świetnie dysponowanego Davida de Gei. Drużyna z Molineux jest kreatywna, oddaje zadowalającą liczbę uderzeń w kierunku bramki rywali, jednak żadnej z dogodnych sytuacji nie potrafiła zamienić na gola. Przypadek Wolves jest wyjątkowo zaskakujący, ponieważ w ich kadrze znajduje się snajper wyborowy, Raul Jimenez. Portugalski opiekun Wolverhampton ma już serdecznie dosyć. Ostatecznie to nie on, a zawodnicy wybiegają na boisko i marnują wykreowane okazje. “It’s too many chances, good opportunities to score and we didn’t score.” Bruno, póki nie jest za późno, dzwoń do Grahama Pottera.
Wydarzenie kolejki: starcie Liverpoolu z Chelsea
To, co działo się na Anfield Road, bez wątpienia zasługuje na wyróżnienie. Piękne trafienie Kaia Havertza, kontrowersyjna czerwona kartka Reece’a Jamesa, kolejna bramka Mohameda Salaha i świetna druga połowa w wykonaniu Chelsea, która zawzięcie broniła się przed atakami Liverpoolu. Hitowy pojedynek z pewnością nie rozczarował nas pod względem sportowym. Ewentualne pretensje w kwestii niektórych rozstrzygnięć proszę kierować na adres Anthony’ego Taylora. Thomas Tuchel z pewnością może być dumny ze swoich piłkarzy, którzy wytrzymali napór The Reds. Dwóch rannych, żadnego zabitego (oprócz Jamesa) i mnóstwo materiału do analizy.
Bohater nieoczywisty: defensywa Tottenhamu
Obaw o postawę Spurs było niemal tyle samo, ile o dyspozycję Arsenalu. Jednak szybko okazało się, że Nuno Espirito Santo to trener z pomysłem na piłkarzy, który potrafi uskutecznić swoją ideę od początku pracy w Londynie. Trzy mecze, trzy czyste konta i pozycja lidera w Premier League. Tottenham prezentuje się perfekcyjnie w defensywie, a Portugalczyk, przynajmniej na razie, może być dumny ze swojego dzieła. Oczywiście zdecydowanie za wcześnie, by oceniać szansę stołecznej drużyny na jakikolwiek sukces w tym roku, jednak fundamenty są naprawdę przyzwoite. I to bez wielkich nazwisk z tyłu.
Polacy w Premier League
- Łukasz Fabiański (West Ham) – 90 minut i remis w starciu z Crystal Palace, dwie stracone bramki
- Przemysław Płacheta (Norwich) – nie znalazł się w kadrze na pojedynek z Leicester
- Jakub Moder (Brighton) – 73 minuty w przegranym meczu z Evertonem
- Michał Karbownik (Brighton) – wypożyczony do Olympiakosu Pireus
- Jan Bednarek (Southampton) – ławka w spotkaniu z Newcastle
- Mateusz Klich (Leeds) – koronawirus, zabrakło go w kadrze meczowej na potyczkę z Burnley
Komentarze