Wiceprezes wykonawczy Czerwonych Diabłów, Ed Woodward nie może zaliczyć ostatnich tygodni do udanych. W zeszły czwartek pod jego domem w jednej z dzielnic Manchesteru zebrali się protestujący, którzy w dosadny sposób wyrazili swój sprzeciw wobec klubowych planów dotyczących uczestnictwa w Superlidze.
Wciąż gorąco w Manchesterze
Według informacji przekazanych przez Sky Sports, posiadłość wiceprezesa Manchester United została zaatakowana przez demonstrantów pod koniec zeszłego tygodnia. Grupa protestujących uszkodziła jedynie ogrodzenie oraz bramę wjazdową. Co ciekawe Ed Woodward nie zgłosił całego zdarzenia na policję, ponieważ nie było go wówczas w domu, a o wszystkim dowiedział się od jednego z sąsiadów.
Woodward mieszka obecnie w Londynie wraz z żoną i dziećmi. Nieruchomość w Cheshire, która została zaatakowana była już w zimie wystawiona na sprzedaż. Jednak po całym incydencie ogłoszenie usunięto z serwisów internetowych, z kolei 49-latek nie zamierza komentować chuligańskich incydentów.
Protestujący nie składają jeszcze broni
Tego samego dnia, około 20 fanów wtargnęło na boisko treningowe Czerwonych Diabłów, aby również pokazać swój przeciw, tym razem rodzinie Glazerów. Od tamtej pory klubowe władze postanowiły zwiększyć bezpieczeństwo w Carrington. Przed rywalizacją z Leeds (0:0), także było gorąco. Pod Ellan Road wywieszono wielkie banery z napisem “Ukradliście dwa miliardy #GlazersOut”. Woodward zaraz po tym, jak ogłoszenie Superligi nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, podał się do dymisji i z końcem obecnego roku, przestanie pełnić funkcje wiceprezesa United. (Więcej o rezygnacji tutaj >)
Wszystko wskazuje na to, że mieszkańcy czerwonej części Manchesteru nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Angielskie media donoszą, że w najbliższą niedzielę na ulice wyjdzie tysiące fanów Czerwonych Diabłów, którzy mogą utrudnić przejazd klubowych autokarów przed ligowym pojedynkiem z Liverpool.
18+ | Graj odpowiedzialnie! | Obowiązuje regulamin
Komentarze