Rywalizacja pomiędzy Brighton i Burnley rozpoczęła 8. kolejkę Premier League. Na Amex Stadium zobaczyliśmy wyrównaną grę, w której piłka nie znalazła drogi do bramki. Obie drużyny wciąż szukają wyższej jakości, mogącej zapewnić lepsze wyniki. Ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Z kolei następne spotkanie piątkowego wieczoru dostarczyło nam więcej emocji. Od pierwszych minut piłkarze Southampton prezentowali ofensywny futbol i pewnie pokonali Newcastle 2:0 (1:0)
Southampton FC – Newcastle United
Święci dość szybko zdominowali przeciwnika. Zespół z Newcastle nie miał zbyt wiele do powiedzenia, przez co swoich szans doszukiwał się w kontratakach lub stałych fragmentach gry. Z kolei gospodarze wyglądali zdecydowanie lepiej, a już w 7. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą Che Adamsa. Napastnik Southampton wykorzystał świetne podanie Walcotta i mocnym strzałem z woleja otworzył wynik spotkania. Chwilę przed zejściem do szatni Che Adams upadł w polu karnym po kontakcie z jednym z obrońców Newcastle. Sędzia nie widział dobrze całej sytuacji, więc nakazał grać dalej.
W drugiej odsłonie Sroki wciąż grały poniżej oczekiwań. Tymczasem Southampton za wszelką cenę chciał podwyższyć prowadzenie. Święci przez dłuższy czas próbowali zmusić bramkarza gości do kapitulacji. Na listę strzelców podczas jednego z rzutów rożnych mógł wpisać się Jan Bednarek, jednak na posterunku stał Darlow, który uniemożliwił zmianę rezultatu. Piłkarze Hasenhuttla postawili kropkę nad i w 82. minucie za sprawą Armstronga. Szkot ustalił wynik spotkania, dzięki przytomnej postawie w polu karnym, najpierw odebrał piłkę, zabawił się z kilkoma obrońcami i ze skraju szesnastki oddał płaski strzał w prawy róg, który kompletnie zaskoczył bramkarza.
Brighton Hove Albion – Burnley FC
Pierwsze minuty meczu zapowiadały zupełnie co innego. Już w 2. minucie Tariq Lamptey (Brighton) świetnie zgubił krycie, jednak futbolówka po jego uderzeniu przeleciała tuż nad poprzeczką. Parę chwil później piłka trafiła w aluminium po strzale z dystansu Matthewa Lowtona (Burnley). Niestety po upływie kwadransa tempo meczu zwolniło. Piłkarze Brighton grali ofensywnie, z dużą łatwością kreowali kolejne sytuacje bramkowe, a momentami nawet deklasowali rywala. Tymczasem podopieczni Sean Dyche przez większość spotkania murowali dostęp do własnej bramki. Mewy próbowały wszystkiego, jednak golkiper Burnley nie miał zbyt wiele pracy, ponieważ spora część uderzeń była wcześniej blokowana przez jego kolegów z defensywy.
W drugiej połowie jedną z lepszych okazji do objęcia prowadzenia zmarnował Matthew Lowton. Boczny obrońca Burnley odebrał idealne podanie w polu karnym rywala, lecz zbyt długo zwlekał ze strzałem i zawodnik gospodarzy wślizgiem wybił piłkę na rzut rożny. To był moment, który obudził Mewy. Do ostatnich minut Brighton miał wszystko pod kontrolą, ale rozregulowane celowniki uniemożliwiły zmianę rezultatu.
Komentarze