Southampton kontynuuje dobrą passę. Święci mogą się pochwalić już pięcioma kolejnymi meczami ligowymi bez porażki. Ale jeszcze większe wrażenie robi gra zespołu, który przed sezonem wymieniany był wśród możliwych kandydatów do spadku. Święci pewnie wygrali na własnym stadionie z Norwich 2:0 po bramkach Adamsa i Remeu.
Gospodarze skupieni od początku meczu
O drużynie prowadzonej przez Ralfa Hasenhuttla ostatnio mówi się w samych superlatywach. Southampton gra odważnie i z polotem, dzięki czemu zespół regularnie punktuje nawet w starciach z silniejszymi rywalami. Na własnym stadionie Manchester City, West Ham, czy Manchester United. Z tego też względu mało kto spodziewał się, by problemy Świętym miało sprawić zamykające tabelę Premier League Norwich.
W pierwszym kwadransie przewaga gospodarzy, zwłaszcza w posiadaniu piłki była kolosalna. Southampton nie oddawał piłki rywalom, a w statystykach miał posiadanie na poziomie ponad 70%. Nie przekładało się to jednak na sytuacje pod bramką strzeżoną przez Angusa Gunna.
Dobrą okazję do zdobycia bramki w 30 minucie miał Stuart Armstrong. Strzał pomocnika Southamptonu znakomicie obronił jednak Angus Gunn. Chwilę później bramkarz Norwich odbił kolejny groźny strzał, tym razem autorstwa Armando Broji. Święci dopięli swego w 36 minucie. Po zamieszaniu w polu karnym piłkę do siatki wbił Che Adams. Piłka odbiła się po drodze od kilku piłkarzy, ale najwięcej zimnej krwi zachował w tej sytuacji Szkot.
Do szatni piłkarze Southamptonu schodzili zasłużenie prowadząc 1:0. Norwich nie stwarzało zagrożenia i nie oddało nawet celnego strzału na bramkę Forstera. Gospodarze w pełni kontrolowali wynik meczu, a dzięki skoncentrowanej grze w obronie nie dopuszczali do zagrożenia.
Bez zmian po przerwie
Zmiana stron nie przyniosła zbyt wielkich zmian w grze obu zespołów. Podopieczni Hasenhuttla spokojnie utrzymywali się przy piłce i starali się konstruować ataki w ataku pozycyjnym. Piękną kombinacją popisali się w 68 gospodarze. Po koronkowej akcji piłkę wrzucał w pole karne Romeu, jednak piłki w siatce nie zdołał umieścić Elyounoussi. Chwilę później kolejny groźny strzał oddał Armstrong, jednak górą był Gunn.
Najlepszą okazję do strzelenia bramki Norwich wykreowało sobie w 77 minucie. Grant Hanley oddał potężny strzał głową, który centymetry minął słupek bramki. Kanarki poczuły wiatr w żaglach i rzuciły się do ataku, jednak były one dość chaotyczne.
6 minut przed zakończeniem regulaminowego czasu gry świetny strzał z rzutu wolnego oddał James Ward-Prowse, jednak piłka przeleciała nad poprzeczką. Znając możliwości Anglika bramkarz Norwich odetchnął w tej sytuacji z ulgą.
Święci zamknęli mecz w końcówce
Kilka minut przed końcem meczu fenomenalnym wolejem z powietrza popisał się Oriol Romeu, który podwyższył prowadzenie na 2:0. Piłkę nieszczęśliwie głową po rzucie rożnym wybijał wówczas Benjamin Gibson. Do końca spotkania nie wydarzyło się już nic godnego uwagi, a Southampton może dopisać na swoje konto kolejne trzy punkty. Drużyna pnie się w tabeli, a po zwycięstwie nad Norwich wskoczyła na dziewiąte miejsce z 35 punktami.
Kanarki stać było na tylko jeden celny strzał w meczu. Same chęci i zaangażowanie to trochę zbyt mało by realnie myśleć o dobrych rezultatach w starciach z tak poukładanymi rywalami. Po 26 meczach Norwich pozostaje “czerwoną latarnią ligi” i jeśli gra zespołu nie ulegnie diametralnej odmianie, to spadek do Championship jest niemal pewny.
Komentarze