Strach ma rude włosy. De Bruyne to najlepszy pomocnik Premier League?

Kevin De Bruyne (Manchester City, Premier League)
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Kevin De Bruyne (Manchester City, Premier League)

To, czego się boimy, jest najczęściej wyolbrzymiane przez nas samych. Pewne rzeczy nie są tak przerażające, jak nam się wydaje. Jednak to absolutnie nie tyczy się Kevina de Bruyne. Gdy Belg pojawia się na boisku, rywali paraliżuje strach. 30-latek z Drongen samą obecnością na murawie potrafi wywierać presję na przeciwnikach. Czy wychowanek KRC Genk to najlepszy pomocnik Premier League? Nie zapraszam do dyskusji. Nie ma o czym.

  • Jednostronne derby Manchesteru? Tak właśnie myślałem. Jednak niewykluczone, że City nie osiągnęłoby takiej przewagi, gdyby nie obecność Kevina De Bruyne
  • Belgijski pomocnik to mistrz w swoich fachu. Kat, którego oblicze doskonale zna cała Premier League
  • Watford i Arsenal stworzyły kapitalne widowisko, pełne przepięknych akcji i fenomenalnych trafień. Kanonierzy momentami przypominali zespół prowadzony przez… Arsene’a Wengera
  • Jeżeli Everton zdoła się utrzymać, przed następnymi rozgrywkami The Toffees czeka mocne wietrzenie szatni
  • Ivan Toney wraca na właściwe tory – napastnik Brentfordu próbuje nawiązać do wyczynów, z jakimi kojarzymy go z Championship

Koszmar z Rowsley Street

Nie będę ukrywał – miałem rację. Niedzielne starcie na Etihad zostanie zapamiętane jako jedne z najbardziej jednostronnych derbów Manchesteru w historii Premier League. Czerwone diabły, oprócz trafienia Sancho, nie miały żadnych argumentów. Nic nie przemawiało na korzyść gości. Nic, absolutnie nic. Drużyna Ralfa Rangnicka została skazana na ścięcie i postanowiła poddać się karze. Protesty? Nie było słychać nawet wyrazów oburzenia. Mogło wydawać się, że piłkarze United pogodzili się ze swoim losem już na długo przed pierwszym gwizdkiem. Przyjezdni bez większych emocji oddali się w ręce gospodarzy. Tak miało być, prawda? No to było.

Kaci zwykle nie ukazywali publiczności swojego oblicza. Natomiast ten nigdy nie zamierzał się ukrywać. Czasy się zmieniły, społeczna infamia już mu nie grozi. Po czym go poznacie? Oczywiście po owocach, takich jak strach, spustoszenie, zgliszcza. Znakiem wyróżniającym mistrza małodobrego jest także kolor włosów. Ginger, light golden brown, a może strawberry blonde? Belga kojarzymy z pierwszą opcją.

Jako kibic konkretnego klubu, zawsze boję się, gdy w kadrze przeciwnej drużyny znajduje się on. Rudowłosy koszmar z Rowsley Street. Niewielu jest piłkarzy, którzy w szeregach rywali wzbudzają aż tak ogromny niepokój. Czasy Messiego i Ronaldo powoli przemijają. Teraz trwa era Lewandowskiego, Salaha, Benzemy, Mbappe i De Bruyne. A z nich najbardziej wszechstronny jest… Trudno o odpowiedź, która nie wzbudzi większych lub mniejszych kontrowersji. Jednak po tym, co zobaczyłem w sobotę, skłaniam się ku wariantowi belgijskiemu.

Zero obnoszenia się, tylko normalny gość

Czy Kevin De Bruyne kiedykolwiek dostarczył nam powodów, by go nie lubić? Jeżeli nie kibicujecie Manchesterowi City, to zapewne wielokrotnie adresowaliście w jego kierunku słowa, których tu przytaczać nie należy. Jednak koniec końców musicie przyznać mi rację – Belg to piłkarz i człowiek bez wad. Zero skandali, zero konfliktów, wyłącznie ciężka praca. “Kevin, pamiętam Cię z siłowni Etihad w Bluecity, zero obnoszenia się, tylko normalny gość. Od zawsze szanuje to, jak i twoje zdanie”.

Na koniec odpowiedzmy sobie na pytanie postawione w tytule. Czy Kevin De Bruyne to najlepszy pomocnik Premier League? Tak. Czy Kevin De Bruyne to najlepszy piłkarz Premier League? Jeżeli Mohameda Salaha określilibyśmy współczynnikiem 1, zawodnikowi City powinniśmy przyznać “mnożnik” 0,9. Przynajmniej w tym sezonie. Niewykluczone, że w kolejnych rozgrywkach wspomniane wartości zostaną zrównane. Lub ta druga, aktualnie niższa, wyjdzie na prowadzenie w wyścigu o miano MVP ligi. Kto wie, być może 1 to już teraz za mało. Być może Egipcjanin i Belg zasłużyli co najmniej na dwa. W końcu czasami wyprzedzają resztę o dwie długości.

Bohater nieoczywisty: Ivan Toney

Ci, który znali historie łączące Championship z Premier League, ostrzegali – przeskok między tymi poziomami może okazać się zbyt duży. Może i często okazuje się dystansem, który w sprawny sposób pokonują tylko niektórzy. Mimo fenomenalnego sezonu na zapleczu angielskiej ekstraklasy Ivan Toney miał być kolejnym piłkarzem, którego umiejętności szybko zostaną zweryfikowane przez bardziej wymagające rozgrywki. Czy faktycznie tak się stało? Poniekąd tak – napastnik Brentfordu w tym sezonie notował bardzo przeciętne liczby. Jednak od czego jest Norwich? W starciu z Kanarkami 25-latek trzykrotnie wpisał się na listę strzelców i w znaczący sposób poprawił swój dorobek bramkowy. Dzięki hat-trickowi w potyczce z ekipą Deana Smitha były snajper Newcastle może wrócić na tory, po których poruszał się na niższym poziomie. A wtedy plotki łączące go z większymi klubami w końcu znajdą odpowiednie potwierdzenie.

Wydarzenie kolejki: mecz Watfordu z Arsenalem

Tak, w tej kolejce mieliśmy derby Manchesteru. Jednak spotkanie na Etihad, nawet mimo tego, że dostarczyło mnóstwo goli, nie wzbudzało większych emocji. Ot kolejne przekonujące zwycięstwo City. Zupełnie inne towarzyszyły starciu na Vicarage Road. Watford i Arsenal stworzyły kapitalne widowisko, pełne przepięknych akcji i fenomenalnych trafień. Kanonierzy momentami przypominali zespół prowadzony przez… Arsene’a Wengera. Tak, to właśnie za kadencji Francuza The Gunners grali nie tylko efektywnie, ale także efektownie. Jeżeli zamiast w tej kolejce obejrzeliście tylko jeden mecz i wybraliście pojedynek Szerszeni z londyńczykami, a rywalizację w niebieskiej części Manchesteru postanowiliście sobie odpuścić, nie macie czego żałować.

Rozczarowanie kolejki: Everton

Trudno za tę sytuację winić Franka Lamparda. Nawet jeżeli bardzo by się chciało. Anglik pracuje na Goodison Park zdecydowanie zbyt krótko, by automatycznie zrzucać na jego barki pełną odpowiedzialność za fatalne wyniki The Toffees. Legenda Chelsea jeszcze korzysta z parasola ochronnego, jednak jego podopieczni nie mogą uniknąć krytyki. Spójrzcie tylko na gole tracone przez ekipę z Merseyside. Mało w tym było przypadku, który czasami decyduje o bramkach zdobywanych po stałych fragmentach gry. Niestety (niestety dla Evertonu) każda akcja Spurs wyglądała niemal tak samo – kontra, podania na wolne pole, gol. Przeanalizujmy wyłącznie 90 minut potyczki ze stołeczną drużyną. Wniosek? Tutaj nic nie działa. Jeżeli The Toffees zdołają się utrzymać, przed następnymi rozgrywkami czeka ich mocne wietrzenie szatni. Bez tego ani rusz.

Polacy w Premier League

  • Łukasz Fabiański (West Ham) – 90 minut i cztery obronione strzały w starciu z Liverpoolem (0:1)
  • Przemysław Płacheta (Norwich) – na ławce rezerwowych w pojedynku z Brentfordem (1:3)
  • Jakub Moder (Brighton) – 59 minut w meczu z Newcastle (1:2)
  • Jan Bednarek (Southampton) – 90 minut w spotkaniu z Aston Villą (0:4)
  • Mateusz Klich (Leeds) – 70 minut w rywalizacji z Leicester (0:1)
  • Matty Cash (Aston Villa) – 90 minut i asysta w potyczce z Southampton (4:0)

Komentarze