Wyścig o mistrzostwo trwa. Chociaż na prowadzenie nieznacznie wysunęła się drużyna Pepa Guardioli, rywale nie pozostają bez szans. W gronie kandydatów do końcowego triumfu w Premier League najczęściej wymienia się tylko dwa zespoły z Manchesteru, jednak jeden mecz może zmienić układ tabeli. O 21:00 rozpocznie się jedno z takich spotkań, których wynik może zaważyć na losach obu bezpośrednich rywali.
Rok temu Liverpool był na szczycie. Wielu zazdrościło The Reds fantastycznej dyspozycji, a niemal wszyscy podświadomie liczyli na potknięcie podopiecznych Jurgena Kloppa. Ile zmieniło się przez 12 miesięcy? Tak naprawdę trudno określić, czy na Anfield Road doświadczono radykalnych reform. Wyniki sugerują absolutnie nieudaną metamorfozę, natomiast rzeczywistość pokazuje, że w czerwonej części Merseyside nie doświadczono rewolucji. Oczywiście, brak Virgila van Dijka mocno wpłynął nie tylko na postawę szyków obronnych, ale także całej drużyny, jednak od dłuższego czasu to nie defensywa, a skuteczność w ataku jest największą bolączką mistrzów.
Kolejnym przystankiem na dosyć nieudanej podróży Liverpoolu jest Londyn. W czwartkowy wieczór Mohamed Salah i spółka zmierzą się z Tottenhamem, który jeszcze na początku grudnia był w gronie ekip walczących o mistrzostwo, natomiast po porażkach z dzisiejszym rywalem i Leicester, Koguty zostały jednomyślnie wykreślone z udziału w tym morderczym wyścigu. Jeżeli Spurs wywiozą z Anfield komplet punktów, a także wygrają zaległe starcie z Aston Villą, ich strata do drugiego Manchesteru United zmniejszy się do zera. Zespół prowadzony przez Jose Mourinho nie zaznał porażki od 20 grudnia, jednak w międzyczasie zanotował też remisy z Fulham i Wolverhampton.
Tako rzeczą eksperci
Aktualna dyspozycja obu ekip mogłaby wskazywać na niewielką przewagę gospodarzy. Ekspert stacji BBC, Mark Lawrenson, przewiduje, że mecz będzie przypominał piłkarskie szachy, a portugalski szkoleniowiec Tottenhamu nie zdecyduje się na nadzwyczajnie ofensywne ustawienie:
Liverpool był znacznie lepszy w niedzielnym meczu Pucharu Anglii z Manchesterem United. Tak, przegrali, ale Mohamed Salah wrócił do strzelania i wydawało się, że cała drużyna ma więcej energii. W pomocy i ataku przypominali stary, dobry Liverpool, a ich szkoleniowiec był naprawdę zadowolony ze sposobu, w jaki grali. To dla nich kolejny trudny mecz, chociaż zdziwiłbym się, gdyby był tak otwarty, jak spotkanie z United – Jose Mourinho raczej nie rzuci wszystkich sił na Liverpool, niezależnie od tego, w jak przeciętnej formie są teraz. Nie sądzę, aby remis był katastrofą dla którejkolwiek ze stron, ale w szczególności dla Liverpoolu ważne jest, aby nie przegrali.
Niektórym wolno więcej
Podczas swojej konferencji prasowej szkoleniowiec Spurs, na przykładzie zmian we własnym zachowaniu, odniósł się do… Jurgena Kloppa. Niekoniecznie w bezpośredni sposób, jednak przyznał, że za podobne reakcje zapewne zostałby odpowiednio ukarany:
W moim przypadku poczułem ewolucję. Poczułem ewolucję kontroli emocjonalnej. Zauważyłem, że im spokojniejszy jestem, tym lepiej czytam grę. I nawet się cieszę, że moi asystenci czasami szukają kontaktu na linii bocznej, a ja jestem w uprzywilejowanej pozycji. Poczułem, że muszę zmienić swoje zachowanie, z czego jestem naprawdę zadowolony. To moja osobista sprawa. Nie mogę mówić w imieniu innych facetów. Mogę powiedzieć, że kiedy nie zachowywałem się dobrze, płaciłem za to odpowiednią cenę. Cierpiałem na dwa sposoby: jeden to oglądanie meczów w telewizji w szatni, a drugi to wysokie grzywny. Czuję, że nie wszystkich spotyka taka sama kara. Ale jeśli sędziowie są po to, by wykonać tę pracę, mam tylko nadzieję, że wykonają tę pracę i zachowają się tak, jak muszą.
Mourinho również skomentował aktualną postawę The Reds i starał się wytłumaczyć gorszą passę rywali:
Dla mnie Liverpool jest niesamowitym zespołem i wciąż może wygrać Premier League. Drużyna jest taka sama lub lepsza. Trener jest taki sam lub lepszy. Trener to zawód, w którym doświadczenie pomaga ci być lepszym, dlatego każdy szkoleniowiec z roku na rok jest lepszy. Stracili podstawowego gracza – możemy mówić, co chcemy, możemy próbować coś ukryć, ale niektórzy gracze są wyjątkowi i nie można ich zastąpić, więc nawet czasami dyspozycja w defensywie ma związek z utratą napastnika. Proces ataku jest również powiązany z obrońcami, którego straciłeś. Może to wygląda jak sprzeczność, ale nie jest sprzecznością. Zespół stabilny w defensywnie to zespół ze znacznie lepszymi warunkami do ataku i vice versa.
Nadzieja umiera ostatnia
Jeżeli jako kibice The Reds niepokoicie się o wynik dzisiejszego starcia, ekspert z działu bukmacherskiego stacji Sky Sports ma dla Was dobre wieści. Jones Knows jest przekonany, że to mistrzowie sięgną po zwycięstwo:
Cztery mecze bez gola to wyraźny sygnał, że dzieje się coś niepokojącego, jednak nasza negatywna ocena może opierać się na tym, że byliśmy świadkami szczytu formy Liverpoolu, a teraz oglądamy jej regres. The Reds mają problem z finalizacją akcji ofensywnych, jednak z łatwością je konstruują. W tych czterech starciach zanotowali aż 72 próby uderzeń i tylko Manchester City miał ich więcej. Obrońcy Liverpool nie dają zbyt wielu szans przeciwnikom. W czterech wspomnianych potyczkach rywale oddali tylko 29 strzałów na ich bramkę, tylko o dwa więcej niż doświadczył Manchester City. To oznacza, że pomimo niepokojących wyników, statystyki przemawiają za ekipą Kloppa. Jeśli trzymają się swoich założeń, zła passa musi się odwrócić.
Przyszłość maluje się w jasnych barwach
Co podczas przedmeczowego spotkania powiedział Jurgen Klopp? Opiekun The Reds w całościowy sposób odniósł się do ostatniej dyspozycji swoich podopiecznych i z optymizmem spojrzał w przyszłość:
Jesteśmy inni. Czas się zmienia, wszystko się zmienia, przychodzą nowi gracze. Ludzie powiedzą, że jest gorzej, ale to nieprawda, nie można oceniać tylko krótkoterminowych rezultatów. Podejmujemy decyzje długoterminowe, aby klub na tym skorzystał. Damy z siebie wszystko. Ten klub i ten zespół mają potencjał, by walczyć o tytuł. Zbyt szybko tracimy wiarę. Wszystko jest tylko super lub odwrotnie, chociaż tak wiele etapów między jednym i drugim stanem. Widzę, jak moich zawodnicy walczą i pracują jako zespół. To skomplikowana gra. Głównym powodem, dla którego uwielbiam piłkę nożną, jest to, że możemy wygrywać nie będąc perfekcyjnymi.
Wszyscy czekają, aż powiem, że “to właśnie jest punkt zwrotny”. Nie przeszkadza mi to. Myślę, że nie musimy być doskonali. Będziemy pozytywnie nastawieni do pozytywnych rzeczy i krytyczni wobec złych. Wieczorem będziemy gotowi do walki. Dokąd to zaprowadzi, nie wiem. Za miesiąc może się wydarzyć wiele rzeczy. Mam nadzieję, że następny miesiąc będzie dużo bardziej pozytywny. Jestem trenerem nie tylko na dobre czasy.
Komentarze