W niedzielne po południe o tej samej porze wystartowały trzy pojedynki Premier League. W Londynie doszło do niespodzianki. Brentford pokonał West Ham (2:1). Tymczasem Tottenham w przeciętnym stylu wyszarpał komplet punktów w starciu z Aston Villa (2:1). Natomiast Leicester wciąż nie zachwyca. Lisy straciły całą pulę w samej końcówce podczas rywalizacji z Crystal Palace (2:2).
West Ham nie dał rady Brentford
West Ham zdecydowanie lepiej czuł się przy piłce, co raz konstruując ataki pozycyjne. Z kolei Brentford wolał szukać swoich szans w kontrach oraz stałych fragmentach gry. W pierwszej połowie zobaczyliśmy jednak ofensywny futbol. Pszczoły momentami były nawet groźniejsze pod bramką rywala. Piłkarze Młotów wyglądali na nieco zdezorientowanych, gdy po 20 minutach prowadzenie objął beniaminek. Bryan Mbeumo strzelił gola dla gości, po tym jak dostał piłkę na tacy i z kilku metrów pokonał bezradnego Łukasza Fabiańskiego.
Do ostatnich sekund meczu podopieczni Davida Moyesa próbowali doprowadzić do remisu. Kiedy wydawało się, że będziemy świadkami niespodzianki, Jarrod Bowen wykorzystał nieuwagę rywali podczas rzutu rożnego. Rezerwowy napastnik West Ham wykazał się sporym opanowaniem w polu karnym, w tempo uderzając piłkę płasko po ziemi.
Pszczoły nie złożyły broni i podbiły Londyn. W doliczonym czasie szalę zwycięstwa na korzyść Brentford przechylił Yoane Wissa. W całej sytuacji zawinili piłkarze ze stolicy, którzy nie upilnowali zawodnika beniaminka, a ten bez chwili zawahania trafił do siatki tuż obok lewego słupka. Przy takim obrocie spraw, goście awansowali na siódmą lokatę w tabeli.
Lucas zapewnił Spurs zwycięstwo
Tottenham nie miał łatwej przeprawy z Aston Villa. Pomimo statycznej gry gospodarzy, w dość krótkim odstępie czasu udało się umieścić piłkę w siatce. W 27. minucie na listę strzelców wpisał się Hojbjerg, który kapitalnym uderzeniem z dystansu zaskoczył fanów na całym stadionie. Strzał był na tyle precyzyjny, że Martinez nie miał szans na skuteczną interwencję. Do przerwy nie zobaczyliśmy niczego specjalnego, za to więcej działo się w drugiej odsłonie.
Wówczas Lwy doskoczyły do Kogutów, strzelając gola na wagę remisu w 67. minucie. Ollie Watkins skorzystał na słabym ustawieniu obrońców, wyczekał na zagranie Targetta, po czym dopełnił formalności z bliska.
W wyjściowym składzie Tottenhamu znalazł się Harry Kane. Napastnik kolejny raz nie zdobył gola ani nie zaliczył asysty. Los Spurs na swoje barki wziął nieoczekiwanie Lucas. Brazylijczyk z paru metrów dobił rywala, pakując piłkę do siatki. Finalnie więcej bramek nie padło, co oznacza, że Tottenham przerwał w niedzielę serię trzech porażek z rzędu.
Leicester znów ma się czego wstydzić
Strzelecki festiwal zobaczyliśmy na Selhurst Park, gdzie Crystal Palace podejmowało Leicester. Lisy podirytowane przegraną w Warszawie, miały zamiar poprawić nastroje w rywalizacji z Orłami z Londynu. Wszystko szło zgodnie z planem, ponieważ do końca pierwszej połowy to właśnie gracze Brendana Rogersa królowali na boisku. Najpierw trafienie dla gości zapewnił Iheanacho. Snajper sprytnie wykorzystał błąd obrońcy, zabrał mu piłkę i z bliższa pokonał bezradnego golkipera. Chwilę później Jamie Vardy podwyższył prowadzenie mocnym uderzeniem w kierunku lewego słupka.
Po przerwie również padały gole, ale strzelała je drużyna z Londynu. Crystal Palace wróciło z dalekiej podróży zaraz po upływie godziny. Właśnie wtedy Michael Olise dobił odbitą futbolówkę, co zapewniło gospodarzom trafienie kontaktowe. Lisy po raz kolejny nie wytrzymały presji, czego dowodem jest utrata prowadzenia w 72. minucie. Jeffrey Schlupp przy odrobinie szczęścia, głową wpisał się na listę strzelców, zapewniając punkt swojej ekipie.
Komentarze