Liverpool FC pokonał w niedzielnym hicie angielskiej ekstraklasy 2:0 zawodników Chelsea FC. Mimo że The Blues przed startem ligi zostali solidnie wzmocnieni, to ostatecznie opuszczali plac gry na tarczy. The Reds wysłali swoją wygraną jasny sygnał do wszystkich w Premier League, że chcą obronić mistrzowski tytuł w sezonie 2020/2021, pisze Phil McNulty w swoim materiale na łamach BBC.
Liverpool FC dominował w starciu z ekipą z zachodniego Londynu od pierwszego gwizdka sędziego. W zasadzie kwestią czasu było, to kiedy ekipa z Anfield Road strzeli pierwszego gola. Ostatecznie tak się stało i w swoim pierwszym występie w nowej kampanii aktualni mistrzowie Anglii wygrali 2:0.
Perfekcyjna symfonia smaku
Bohaterem spotkania w szeregach teamu Juergena Kloppa był Sadio Mane. Senegalczyk nie tylko wyróżnił się tym, że zdobył dwie bramki. Pierwsze trafienie zaliczył po uderzeniu głową, a drugie po fatalnym błędzie golkipera rywali. Mane był również chętny do “czarnej roboty”, co nie sprawiało mu żadnych kłopotów.
Pierwsze trafienie ofensywnego zawodnika było potwierdzeniem tego, że reprezentant Senegalu to napastnik kompletny. Mane w świetnym stylu wykorzystał dośrodkowanie Roberto Firmino, wyprowadzając The Reds na jednobramkowe prowadzenie. Przy drugim golu Senegalczyk wyróżnił się grą w pressingu na rywali, co “splątało” nogi Kepy Arrizabalagi. Właśnie narzucone przez Mane tempo wymusiło błąd u bramkarza The Blues.
— Liverpool FC (@LFC) September 20, 2020
Na pierwsze wnioski przyjdzie jeszcze czas
Po strzeleniu dwóch goli między 50. a 54. minutą Liverpoolowi grało się łatwiej. Gospodarze co prawda mieli szanse na gole, przede wszystkim bliski zdobycia bramki był Jorginho, ale nie wykorzystał rzutu karnego. W każdym razie The Reds kontrolowali wydarzenia boiskowe.
Na pierwsze oceny jest jednak jeszcze za wcześnie. Na nie przyjdzie czas. Przed Liverpoolem w najbliższym czasie starcia z Lincoln City, Arsenalem FC, Aston Villą i po przerwie na mecze kadry derby z Evertonem. Po tych bataliach będzie można wysunąć pierwsze wnioski.
Komentarze