Cztery gole na Villa Park, Liverpool pnie się w tabeli

Mohamed Salah
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Mohamed Salah

Liverpool podtrzymał w poniedziałkowy wieczór serię ligowych zwycięstw, pozostawiając w pokonanym polu Aston Villę. The Reds pokonali drużynę Unaia Emery’ego w ramach 17. kolejki PRemier League różnicą dwóch goli (3:1).

  • Liverpool wygrał siódmy mecz w sezonie i ma 25 punktów na koncie
  • Drużyna Juergena Kloppa w roli gościa odniosła dopiero drugie zwycięstwo w kampanii
  • Jan Bednarek i Matty Cash w Aston Villi całe zawody spędzili na ławce rezerwowych

Liverpool z zasłużoną wygraną

Liverpool do poniedziałkowego spotkania ligowego podchodził, chcąc odnieść siódme zwycięstwo w sezonie, a ponadto zaliczyć trzeci z rzędu triumf. Na drodze The Reds stanęła Aston Villa, która przed mundialową przerwą była w dobrej dyspozycji.

W pierwszej połowie starcia rozgrywanego na Villa Park padły dwa gole. Obie bramki zdobyli goście, którzy wynik rywalizacji otworzyli już w piątej minucie. W roli głównej wystąpił Mohamed Salah, wykorzystując świetne podanie od Jordana Robertsona. Egipcjanin asystował z kolei przy golu na 2:0 dla teamu Juergena Kloppa. Bramkę po podaniu Salaha zdobył Virgil Van Dijk, popisując się celnym strzałem lewą nogą.

Zaliczka The Reds przed przerwą mogła być jeszcze bardziej okazała, ale swojej sytuacji nie wykorzystał Darwin Nunez. W każdym razie prowadzenie Liverpoolu było jak najbardziej zasłużone, bo zespół Kloppa był wyraźnie lepszy.

Nerwowo w szeregach Liverpoolu zrobiło się natomiast od 59 minuty, gdy Alisson został zmuszony do kapitulacji po trafieniu Ollie Watkinsa, który wyróżnił się celnym uderzeniem głową. Kluczowe podanie zaliczył przy tym golu Douglas Luiz. Ostatnie słowo należało w każdym razie do gości, gdy w 81. minucie trafienie na 3:1 zanotował Stefan Bajcetić.

Jeszcze w tym roku Liverpool rozegra kolejny mecz ligowy. The Reds zmierzą się 30 grudnia na swoim stadionie z Leicester City. Tymczasem w Nowy Rok swoje spotkanie rozegrają podopieczni Unaia Emery’ego, mierząc się na wyjeździe z Tottenhamem Hotspur.

Komentarze