Bo jak nie Arsenal to kto? Bo jak nie Arsenal to nikt tego lepiej nie zrobi tu! No właśnie, czy Kanonierzy zdołają zastopować rozpędzony niebieski pociąg prowadzony przez Pepa Guardiolę? The Gunners ostatnio prezentują się wyjątkowo dobrze, jednak czy to wystarczy na Manchester City? Starcie na The Emirates będzie jednym z hitów 21. kolejki Premier League.
- W 21 kolejce Premier League czekają nas dwa niezwykle interesujące pojedynki – Arsenal zmierzy się z City, natomiast Chelsea podejmie Liverpool
- W niedzielę obejrzymy cztery spotkania. Aż trzy z nich rozpoczną się o 15:00. Pierwsza w tym sezonie multiliga powita nas m.in starciem w stolicy
- Manchester United kontra Wolverhampton to spotkanie, którym (przynajmniej na razie) zamkniemy rywalizację tej serii zmagań Premier League.
Fajerwerki na The Emirates
Nowy Rok rozpoczynamy w Londynie. I rozpoczynamy go z hukiem. Na The Emirates Arsenal podejmie głównych (i być może także jedynych) pretendentów do mistrzowskiego tytułu czyli Manchester City. Jeżeli Kanonierzy, którzy przecież nie są stawiani w roli faworytów, urwą punkty Obywatelom, zwiększą szansę grupy pościgowej. Zwycięstwo ekipy Mikela Artety pozwoli jej na włączenie się w aktywną walkę o podium. The Citizens przyjadą do stolicy niemal w pełnym składzie. Właściwie trudno określić, kogo zobaczymy w kadrze gości – występ Rodriego, Walkera czy Stonesa nie jest pewny. W szeregach The Gunners na pewno zabraknie… hiszpańskiego szkoleniowca. Arteta z pewnością chętnie zamieniłby parę słów ze swoim krajanem i nauczycielem, jednak pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa dyskwalifikuje go z udziału w tym meczu. Oprócz 39-latka nie obejrzymy także Aubameyanga (poleciał już na Puchar Narodów Afryki), Chambersa, Kolasinaca, Cedrica Soaresa i Tomiyasu.
Drugim ze spotkań, które obejrzymy w sobotę, jest starcie na Vicarage Road. Watford, który znajduje się tuż nad strefą spadkową, podejmie aspirujący do top four Tottenham. Gospodarze aktualnie tracą pięć oczek do 4. lokaty, jednak rozegrali dwa pojedynki mniej niż Arsenal. Opiekun przyjezdnych, Antonio Conte, nie będzie mógł skorzystać z Sessegnona, Bergwijna, Lo Celso i Romero, z kolei w kadrze meczowej Szerszeni nie pojawią się Kiko Femenia, N’Koulou, Rose, Sarr i Foster.
W sobotnim menu brakuje jednej pozycji – władze Premier League poinformowały, że spotkanie pomiędzy Leicester a Norwich City zostało przełożone. Dlatego mecz Crystal Palace kontra West Ham to trzecia i ostatnia potyczka zaplanowana na 1 stycznia. Derby Londynu rozpoczną się o 18:30, a poprowadzi je Michael Oliver. Obie ekipy przystąpią do tego starcia bez kilku istotnych piłkarzy. Orły będą musiały radzić sobie m.in. bez Andersena, Gallaghera i McArthura, natomiast Młoty zagrają bez Cresswella, Fornalsa, Ogbonny i Zoumy.
Pierwsza multiliga 2022 roku
W niedzielę obejrzymy cztery spotkania. Aż trzy z nich rozpoczną się o 15:00. Pierwsza w tym sezonie multiliga powita nas m.in pojedynkiem w stolicy, gdzie do walki staną Brentford i Aston Villa. Gospodarze w poprzedniej serii gier musieli uznać wyższość Manchesteru City. W tej kolejce o punkty będzie zdecydowanie łatwiej, jednak drużyna prowadzona przez Thomasa Franka nie uchodzi za faworytów tej potyczki. Pszczoły pozbawione Ajera, Mbeumo czy Janelta nie żądlą zbyt mocno. Na dodatek defensywa nie jest już tak szczelna, jak na początku rozgrywek. Wydaje się, że przyjezdni zdołają wywieźć z Londynu przynajmniej jedno oczko.
Jak najlepiej rozpocząć rok? Od zwycięstwa, to oczywiste. Everton z pewnością zrobi wszystko, by jego fani dobrze wspominali datę 2 stycznia. The Toffees zagrają z drużyną, która aktualnie wyprzedza ich aż o pięć oczek, czyli z Brightonem. Chociaż dnia Rafy Beniteza wydają się policzone, Hiszpan nie składa broni i walczy o przedłużenie swojej przygody z niebieską częścią Merseyside. O swoją posadę raczej nie musi się bać Graham Potter – wprawdzie The Seagulls częściej remisują niż wygrywają, jednak jeden punkt zawsze jest lepszy niż zerowy dorobek. Mewy ostatnio nie dały się pokonać Chelsea, a w niedzielę spróbują pokonać Everton.
Gdyby Burnley wygrał przynajmniej dwa z już aż czterech zaległych spotkań, zdołałby wyprzedzić w tabeli swoich najbliższych rywali. Jednak na razie The Clarets muszą skupić się wyłącznie na tym, co jest teraz – w tej chwili plasują się w strefie spadkowej, a do Leeds tracą pięć oczek. Zwycięstwo w potyczce na Elland Road może dać pozytywnego kopa zarówno Pawiom, jak i podopiecznym Seana Dyche’a. Jeżeli Marcelo Bielsa będzie mógł skorzystać z Bamforda, Jamesa, Harrisona, Kocha i Llorente, trzy punkty powinny zostać w hrabstwie West Yorkshire.
W pogoni za liderem
Dzień zakończymy na Stamford Bridge, gdzie czeka nas drugi z hitów tej kolejki. Chelsea zmierzy się z Liverpoolem w pojedynku o być albo nie być w pościgu za liderem. Jeżeli w tym starciu padnie remis, City powiększy przewagę nad obiema ekipami. Dlatego każda ze stron postara się przechylić szalę na swoją stronę. Wydaje się, że tym razem ściany nie pomogą gospodarzom, a Mohamed Salah, Sadio Mane i Diogo Jota uporają się z zespołem, w którym zabraknie Chilwella, Jamesa, Christensena i Loftusa-Cheeka. The Reds, nawet mimo potwierdzonych absencji Origiego, Thiago, Minamino, a także spekulacji o pozytywnym wyniku testu na obecność koronawirusa, jaki otrzymali Alisson i Roberto Firmino, mogą czuć się dosyć pewnie przed wycieczką do stolicy.
Manchester United kontra Wolverhampton to spotkanie, którym (przynajmniej na razie) zamkniemy rywalizację w 21. kolejce Premier League. Trudno wyobrazić sobie, by Czerwone Diabły nie poszły za ciosem i nie sięgnęły po kolejne zwycięstwo na własnym stadionie. Cristiano Ronaldo prezentuje się na tyle dobrze, że niemal w pojedynkę może rozstrzygnąć losy tego starcia. Wilki bez Hee-Chana Hwanga, Ait Nouriego, Boly’ego czy Fabio Silvy nie wydają się wystarczająco mocne, by zagrozić ekipie Ralfa Rangnicka.
Komentarze