Sobotnie starcie pomiędzy Crystal Palace a Leeds United z pewnością nie zapowiadało się na jeden ze szlagierów kolejki, ale przyniosło kilka ciekawych wniosków. Na przykład taki, że czasem, by zatrzymać podopiecznych Marcelo Bielsy wystarczy wykorzystanie indywidualnych błędów i zorganizowanie swej gry w obronie.
Kluczowa pierwsza…
Pawie rozpoczęły w swoim stylu, wymieniając dziesiątki podań, ale gospodarze szybko objęli prowadzenie. Po rzucie rożnym Scott Dann wygrał walkę powietrzną z duetem stoperów Leeds i potężną główką wyprowadził Crystal Palace na prowadzenie. Goście chcieli szybko odpowiedzieć; Mateusz Klich świetnym podaniem pomiędzy Cheikhou Koyate a Nathaniela Clyne’a odnalazł Patricka Bamforda, a ten ładną podcinką skierował piłkę do siatki. Po konsultacji z VAR-em arbiter nie uznał jednak gola przez minimalnego spalonego angielskiego napastnika. Ta sytuacja nie zrobiła wrażenia na Crystal Palace; w 22 minucie Eberechi Eze popisał się idealnym uderzeniem z rzutu wolnego i zdobył swą debiutancką ligową bramkę w barwach Orłów. Kilka chwil później Klich zanotował już prawidłową asystę, a przy tym asystę, za którą trzeba Polaka pochwalić, bo nie tylko wygrał pojedynek powietrzny z potężnie zbudowanym Kouyate, ale i idealnie zagrał do Bamforda. Anglik przyjął piłkę na klatkę i nie dał już jej spaść, potężnym uderzeniem dał nadzieję kibicom Leeds United. Nie na długo, jak się okazało, bo jeszcze przed przerwą młody bramkarz Pawi, Illan Meslier, sprezentował trzecią bramkę Crystal Palace. Po akcji skrzydłowego gospodarzy futbolówka otarła się od Heldera Costy i, przez złe ustawienie golkipera, wturlała się do siatki. Chwilę później arbiter zaprosił oba zespoły na przerwę.
… i jałowa druga połowa
Leeds United starało się dominować i szukać, choćby kontaktowego, gola, ale dobrze zorganizowana obrona gospodarzy z łatwością radziła sobie z nieporadnymi próbami podopiecznych Bielsy. A przy tym Orły dobrze kontrowały. W 70 minucie Wilfried Zaha wreszcie dodał od siebie konkrety i podaniem w pole karne odnalazł Jordana Ayew, a Ghańczyk wbił przeciwnikom ostatni gwóźdź do trumny.
Leeds toczyło wyrównane boje zarówno z mistrzem, jak i wicemistrzem Anglii. Pawie pozostawiły po sobie wówczas dobre wrażenie, ale dziś okazało się, że czasem, przy słabszej dyspozycji podopiecznych Bielsy, by ich zneutralizować, wystarczy nie popełniać głupich błędów i być skutecznym. Po tym spotkaniu Crystal Palace awansowało na 6. miejsce w tabeli, a beniaminek Premier League spadł na 14. lokatę.
Komentarze