Oczywisto-nieoczywisty problem Chelsea. Potter nie jest czarodziejem – “winnym” właściciel

Graham Potter
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Graham Potter

Niezależnie od tego, ile pieniędzy twój pracodawca wydał na transfery, jeżeli reprezentujesz barwy Chelsea i przegrywasz z ostatnią drużyną ligi, nie jesteś w stanie spojrzeć w lustro. Przynajmniej nie z uśmiechem. Ale jednocześnie nie możesz pozwolić na to, by wmówiono ci, że to ty odpowiadasz za całe zło na Stamford Bridge.

  • Graham Potter bez wątpienia nie notuje udanego początku przygody z Chelsea
  • Byłemu trenerowi Brightonu zarzuca się, że nie pasuje do tak wielkiego klubu
  • Czy o Liverpoolu już możemy pisać “ruszyła maszyna”?
  • Emiliano Martinez zasłużył na “karę”, ale niekoniecznie w ten weekend
  • Remis z Forest to nie wina Guardioli

Ten pan tutaj nie pasuje? Przynajmniej takie sprawia wrażenie

Graham Potter z pewnością zdecydowanie inaczej wyobrażał sobie początek pracy za sterami Chelsea. Były szkoleniowiec zanotował ogromny awans, zamieniając The Amex na Stamford Bridge, ale na razie bez wątpienia nie może być zadowolony z rezultatów swoich działań w Londynie. Wystarczy rzucić okiem na tabelę. Brighton wyprzedza Chelsea o trzy pozycje i cztery punkty. Mewy zajmują 7. lokatę, natomiast The Blues plasują się na 10. miejscu.

Angielski szkoleniowiec trafił do klubu marzeń, ale niekoniecznie do pracy marzeń. A przyznać trzeba, że warunki, jakie napotyka podczas swojej przygody w stolicy, nie należą do najłatwiejszych. Z niemal idyllicznych okoliczności przyrody, jakimi delektował się w East Sussex, przeprowadził się od do światowej stolicy futbolu i centrum przeładunku piłkarzy im. Todda Boehly’ego. Dla Pottera, który wcześniej odpowiadał za wyniki zdecydowanie mniejszych ekip, była to drastyczna zmiana. Ale wydawał się gotowy. W końcu musiał podjąć się bardziej wymagającego projektu. Naturalna kolej rzeczy.

Nikt nie poradziłby sobie lepiej

Za wcześnie? A może jednak w ogóle? Może faktycznie rzeczywistością Grahama Pottera są kluby pokroju Brightonu, gdzie presja wyniku jest zdecydowanie mniejsza? Poniekąd po pięciu miesiącach pobytu w Londynie wydaje się to oczywiste, patrząc na wyniki i styl gry Chelsea. Jednak nie należy patrzeć na postawę The Blues wyłącznie przez pryzmat szkoleniowca. To, co determinuje wyniki ekipy ze Stamford Bridge, jest o wiele bardziej złożone. Ale niekoniecznie skomplikowane.

Brak doświadczenia Pottera we współpracy z gwiazdami światowego formatu i zawodnikami, którzy do klubu przychodzą za kwoty rzędu kilkudziesięciu milionów euro, można uznać za swego rodzaju przeszkodę w osiąganiu satysfakcjonujących rezultatów w Chelsea. Być może Thomas Tuchel nieco lepiej poradziłby sobie w zarządzaniu obecnym zestawem nazwisk, ale tylko być może. Brak obycia Anglika na salonach wcale nie determinuje przeciętnych wyników The Blues.

Najbliżej mu do Lamparda

Co w takim razie sprawia, że londyńczyków w Premier League wyprzedzają nie tylko United, Tottenham i Liverpool, ale także Fulham, Brighton i Brentford? Flegmatyczność ich trenera? Środowisko związane z sześciokrotnymi mistrzami Anglii przyzwyczaiło się do charyzmatycznych postaci, takich jak Mourinho czy Conte. Tuchel w tym zestawieniu przegrywa z Portugalczykiem i Włochem, ale nie można mu odmówić charakteru. Natomiast Potter na razie plasuje się niemal na równi z Frankiem Lampardem, który dał się zapamiętać jako postać nijaka.

Jednak czy to, że Graham Potter jest “cichy i pokornego serca” w bezpośredni sposób wpływa na pozycję The Blues w ligowej stawce i porażki z takimi drużynami jak Southampton? Jeżeli w ogóle, to w niewielkim stopniu. Anglik nie jest winny kryzysowi stołecznej ekipy.

Amerykańska powódź

“Winnym” jest Todd Boehly. Ale tylko w cudzysłowie, ponieważ Amerykanin ma pomysł, na którego realizację potrzeba czasu. A Potter, przynajmniej w tej chwili, cieszy się zaufaniem właściciela Chelsea. Jeżeli Boehly wierzy, do czego ma pełne prawo, pozostaje nam ufać, że w końcu ujrzymy tę właściwą wersję wydarzeń.

Wyniki The Blues bez wątpienia zasługują na krytykę. Tak wielkiemu klubowi nie przystoi balansować między górną a dolną połową tabeli Premier League. Ale winnym tego stanu rzeczy nie jest wyłącznie Graham Potter. Za problemy stołecznego klubu aktualnie odpowiada przede wszystkim Todd Boehly, który swoim nazwiskiem sygnuje trwającą rewolucję.

Zapadła decyzja wobec przyszłości Grahama Pottera
Graham Potter

Chelsea w weekend rozegrała kolejne kompromitujące spotkanie i przegrała na własnym stadionie z ostatnim w tabeli Southamptonem. Momentalnie po meczu pojawiły się spekulacje na temat posady Grahama Pottera. Dziennikarze The Mirror twierdzą, że Anglik nie musi bać się o utratę pracy. Posada Grahama Pottera na razie niezagrożona Setki milionów wydane na transfer i nic. Chelsea

Czytaj dalej…

Na zmiany potrzeba czasu, szczególnie na tak szeroko zakrojone. W potencjał obecnego szkoleniowca i jego zdolność do skutecznego przeprowadzenia reformy możemy wierzyć lub nie. Jednak jestem przekonany, że żadne nazwisko nie przeszłoby suchą stopą przez powódź wywołaną przez Boehly’ego.

Bohater kolejki: Emiliano Martinez

Bohater nie musi być pozytywny. Za to musi być postacią, o której się mówi. A o kim najwięcej mówi się po zakończeniu zmagań 24. kolejki Premier League? O Marcusie Rashfordzie, to oczywiste.

Natomiast drugie miejsce w tym zestawieniu zajmuje Emiliano Martinez. Czy słusznie? Możemy się spierać. Samobójcze trafienie było dziełem przypadku. Gol na 4:2 dla Arsenalu poniekąd także. Jednak Argentyńczyk i tak został określony jako ten, któremu Kanonierzy zawdzięczają zwycięstwo.

Dla mistrza świata ostatnie minuty starcia na Villa Park to tak zwany kubeł zimnej wody. Lekcja pokory, którą zapamięta na długo, chociaż paradoksalnie akurat w sobotę niekoniecznie na nią zasłużył. W tym przypadku zadecydował “całokształt pracy”.

Wydarzenie kolejki: zwycięstwo Liverpoolu w pojedynku z Newcastle

Liverpool wraca na właściwe tory, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. The Reds w przekonującym stylu pokonali Newcastle, które uchodziło za drużynę perfekcyjnie zorganizowaną w defensywie. Po 17 minutach goście prowadzili już 2:0, a na listę strzelców wpisali się krytykowani Darwin Nunez i Cody Gakpo.

Oczywiście bez pomocy Nicka Pope’a drużyna Jurgena Kloppa z pewnością w drugiej połowie odczuwałaby nieco większą presję ze strony rywali, ale nie można odmówić jej rozegrania znakomitego spotkania. Ofensywa zespołu z Anfield stanęła na wysokości zadania, a obrona, dyrygowana przez powracającego Virgila van Dijka, zdała egzamin.

Dwa razy po 2:0. Coś ruszyło. W idealnym momencie, tuż przed starciem z Realem.

Rozczarowanie kolejki: Manchester City

Tym razem Pep Guardiola nie zawinił, prawda? W końcu Manchester City oddał 23 strzały na bramkę Keylora Navasa, a trzy z nich powinny znaleźć drogę do siatki. Nottingham Forest zaledwie czterokrotnie pokusiło się o próbę zaskoczenia Edersona, a i tak zdołało zremisować z mistrzem Anglii. Jeżeli Arsenal wygrał mecz, którego wygrać nie powinien, to Obywatele nie zdołali sięgnąć po trzy punkty w starciu, które powinni rozstrzygnąć na swoją korzyść.

Proste, a jednocześnie niezwykle trudne do zrozumienia, zwłaszcza podczas analizy suchych statystyk. Beniaminek znalazł sposób na giganta. A gigant nie znalazł sposobu na drużynę, której w sierpniu wbił aż sześć goli. Takimi meczami można przegrać tytuł.

Komentarze