Na Carrow Road nie ma już Buendii. Jednak w kadrze Norwich ciągle są Pukki, Cantwell, Aarons, Gibson, Hanley i Krul. Ale nie ma już Buendii! No tak, jednak Kanarki wzmocniły się Gilmourem, Rashicą, Sargentem i Lees Melou. Zebrały także konieczne doświadczenie i wracają do Premier League, opierając się na zdecydowanie bardziej solidnych fundamentach. Jednak w czterech pierwszych meczach zmierzą się kolejno z Liverpoolem, Manchesterem City, Leicester i Arsenalem. I na dodatek nie ma już Buendii, a nowe nabytki potrzebują czasu na aklimatyzację. Wyjście z klatki opatrzonej napisem “jeden sezon w elicie” nie będzie należało do najłatwiejszych.
- Norwich wraca do Premier League po sezonie nieobecności
- Kanarki nie zmieniły znacząco składu, co ma pomóc im nawiązać wyrównaną walkę o utrzymanie w elicie
- Doświadczenie – na tym sukces chce oprzeć Daniel Farke. Pukki, Cantwell czy Krul znają smak gry w żółto-zielonej koszulce na najwyższym szczeblu
Filozofia – doświadczenie to fundament
Norwich wraca do Premier League, co cieszy nie tylko kibiców Kanarków, ale także wielu fanów angielskiej ekstraklasy. W elicie znowu zobaczymy zespół, który raczył nas ofensywnym, jednak niepozbawionym błędów futbolem. A to raz szwankowała skuteczność, a to defensywa nie była zbyt szczelna. Koniec końców ekipa z Carrow Road uplasowała się na ostatnim miejscu i z hukiem spadła do Championship, gromadząc zaledwie 21 punktów. Po wznowieniu rozgrywek podopieczni Daniela Farkego zapisali na swoim koncie okrągłe zero oczek i tylko raz trafili do bramki rywali. Trudno o bardziej haniebny sposób roztania z najwyższym szczeblem.
Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Norwich triumfowało w zmaganiach na zapleczu Premier League i wróciło na szczyt z takim samym hukiem, z jakim się z nim rozstało. Drugi najlepszy atak i druga najbardziej szczelna defensywa – sukces nie był dziełem przypadku. Ogromna w tym zasługa niemieckiego szkoleniowca, który poukładał nieco rozbitą drużynę i na nowo zaszczepił swoim piłkarzom gen zwycięzców. Nie sposób nie docenić także cierpliwości włodarzy The Canaries, którzy zaufali Farkemu i pozwolili mu kontynuować pracę ze znaną mu ekipą. Na razie Niemiec zrealizował pierwszy cel, czyli awans do ekstraklasy.
Na czym Kanarki budują swoją przyszłość? Na przeszłości i jej błędach, których nie zamierzają popełniać po raz kolejny. Skróćmy to do jednego słowa, które stanowi fundament misji znanej jako “utrzymanie w Premier League” – doświadczenie. Znaczna część kadry ma za sobą występy w elicie, a nawet jeżeli niektórzy nie mieli okazji na rywalizację w angielskiej ekstraklasie, zaprawili się w boju dzięki grze w niezwykle wymagającej lidze, jaką bez wątpienia jest Championship. I byli w niej najlepsi, co także nie jest bez znaczenia.
Kadra – jest dobrze, ale nie do końca
Największej gwiazdy poprzedniego sezonu Chamionship i najlepszego piłkarza Norwich nie ma już na Carrow Road. Najbardziej wartościowy Kanarek, czyli Emiliano Buendia, opuścił klatkę i w kolejnych rozgrywkach swoim cudownym śpiewem będzie raczył fanów Aston Villi. Argentyńczyk pozostawił po sobie ogromną tęsknotę i równie wielką wyrwę w podstawowym składzie. Rozstanie z jednym piłkarzem nie powinno aż tak drastycznie wpłynąć na postawę całej drużyny, jednak Buendia to Buendia. Kto widział go w akcji, ten wie, ile 24-latek potrafi i ile zawdzięczały mu Kanarki.
W szeregach beniaminka nie brakuje znanych solidnych zawodników: Pukki, Cantwell, Aarons, Gibson, Hanley czy Krul to nie pierwsi lepsi kopacze zaplecza Premier League. Ponadto na Carrow Road trafili Gilmour, Rashica, Sargent i Lees Melou, a to także nie są przypadkowe nazwiska. Mimo kilku naprawdę mocnych punktów trudno uznać kadrę Norwich za zdolną rywalizować o coś więcej niż miejsce tuż nad strefą spadkową. Jeżeli wypożyczony z Chelsea Billy Gilmour zdoła rozwinąć skrzydła, być może tęsknota za Buendią nieznacznie się zmniejszy. Wychowanka The Blues stać na wiele, co udowodnił podczas Mistrzostw Europy.
Oczekiwania – utrzymanie będzie niespodzianką
Ale nie cudem. Norwich wraca do elity z bagażem doświadczeń i solidnymi fundamentami. Defensywa Kanarków została uszczelniona, Daniel Farke nadal odpowiada za ich wyniki, sprowadzono ciekawych piłkarzy, a Pukki ciągle jest w gazie – te aspekty możemy wskazać jako największe pozytywy przed startem nowego sezonu. Być może jedyną negatywną wiadomością jest brak Emiliano Buendii. To, czy ktokolwiek (lub po prostu Billy Gilmour) zdoła wejść w jego buty, może zadecydować o sukcesie lub niepowodzeniu próby opuszczenia klatki opatrzonej napisem “jeden sezon w Premier League”. Przed pierwszym gwizdkiem zbliżających się zmagań atmosfera wydaje się naprawdę dobra, a wszyscy są pewni siebie. Jednak w czterech pierwszych meczach The Canaries zmierzą się kolejno z Liverpoolem, Manchesterem City, Leicester i Arsenalem. Czy uśmiechy, jakie aktualnie goszczą na twarzach osób związanych Carrow Road, wytrzymają na swoim miejscu przynajmniej przez 90 minut rywalizacji z The Reds?
Komentarze