Nie obrażajcie się na Manchester City. Nie wińcie Edersona, Xhaki, Bernardo Silvy, Gabriela Magalhaesa i Gabriela Jesusa. Uspokójcie emocje i nie gniewajcie się także na Mane i Mounta. To nie rywalizujące strony są winne. Odpowiedzialność za powstanie kontrowersyjnych sytuacji i błędy spada na arbitrów. Po raz kolejny w tym sezonie musimy pochylić się nad kwestią sędziowania. A właściwie na braku konsekwencji, gdyż ten dłuższego czasu jest popisowym daniem rozjemców spotkań w Premier League.
- Nie lubimy tego robić, ale nie pozostało nam nic innego – w 21. kolejce Premier League musimy pochylić się nad kontrowersyjnymi decyzjami arbitrów
- Zarówno starcie na The Emirates, jak i mecz na Stamford Bridge nie były pozbawione sytuacji, których ocena nie jest jednoznaczna
- Bez echa nie przeszedł występ Mateusza Klicha w potyczce z Burnley. Polak wykreował więcej bramkowych sytuacji niż cała drużyna The Clarets
- Powrót Phila Jonesa do składu Manchesteru United bez wątpienia możemy uznać za jedno z najważniejszych wydarzeń minionej serii gier
- Dominic Calvert-Levin pojawił się na murawie po dłuższej nieobecności i nie zachwycił
Kontrowersyjnie, ale i konsekwentnie
Zacznijmy od tego, co było kontrowersyjne, jednak wbrew pozorom nie nosiło znamion braku konsekwencji. Wszystkie sytuacje z meczu Chelsea kontra Liverpool zostały ocenione w ten sam sposób. Jeżeli za “ten sam sposób” możemy przyjąć decyzję Anthony’ego Taylora o niekorzystaniu z instytucji czerwonej kartki. Słusznie? Słusznie, chociaż na pierwszy rzut oka wielu z nas bez zastanowienia sięgnęłoby po czerwień. Łokieć Mane okazał się przedramieniem Senegalczyka – Dermot Gallagher ze stacji Sky Sports określił zachowanie napastnika The Reds jako “lekkomyślne, ale nie niebezpieczne”. Z kolei Mark Clattenburg w programie Jej Wysokość Premier League uznał, że ręka 29-latka “była nie bronią, a narzędziem”.
Zdarzenie z udziałem Mounta i Tsimikasa również nie wymagało pokazania czerwonego kartonika, chociaż – co może dziwić wobec bierności VAR-u przy starciu Mane z Azpilicuetą – system wideoweryfikacji pomógł prowadzącemu mecz. Być może pomocnik The Blues zasłużył na żółtko, jednak inny kolor na pewno nie byłby adekwatny do popełnionego przewinienia. No więc tak. Anthony Taylor być może nie podjął popularnych decyzji, jednak podjął słuszne decyzje. A przecież o takie nam chodzi, niezależnie od klubowych sympatii.
No dobra, ale przecież nie o tym mieliśmy rozmawiać. Solą tej kolejki Premier League było starcie Arsenalu z City. Oczywiście w tym miejscu zapominamy o poziomie sportowym widowiska na The Emirates i koncentrujemy się na poziomie sędziowania. Siadamy głęboko w fotelach i zapinamy pasy, by pod wpływem negatywnych emocji nie podnieść się ze swoich miejsc zbyt wcześnie.
12. minuta – Odegaard upada po kontakcie z Edersonem
Odegaard upada w szesnastce. W efektowny sposób, tuż przed linią końcową. Jaki udział w tym zdarzeniu miał Ederson? Golkiper City odważnie interweniował i wybił piłkę spod nóg atakującego Norwega. Jednak czy przy okazji nie zahaczył pomocnika Kanonierów? Arbiter wraz z pomocą VAR-u nie zdecydował się wskazać na 11. metr. Chociaż słowo “pomoc” w tym przypadku najprawdopodobniej nie jest najlepszym określeniem, ponieważ Stuart Attwell nie został poproszony o samodzielne obejrzenie powtórek. Sytuacja niezwykle kontrowersyjna i trudna do oceny. Gdyby sędzia podszedł do monitora, przynajmniej moglibyśmy stwierdzić, że zrobił wszystko, by ją rozstrzygnąć.
54. minuta – Granit Xhaka fauluje Bernardo Silvę
Fauluje? Czy nie fauluje? Oto jest pytanie. Kontakt między Szwajcarem a Portugalczykiem na pewno był. Tylko czy był on wystarczający, by Stuart Attwell podyktował rzut karny? Sędzia początkowo nie zareagował, jednak dostał sygnał “z góry”, przeanalizował zdarzenie i zmienił decyzję. Słusznie? Gdyby Xhaka nie pociągnął rywala za koszulkę, niewykluczone, że arbiter oszczędziłby gospodarzy. Niestety, pomocnik Arsenalu dał mu wystarczające podstawy. Niezależnie od tego, jaki udział w swoim upadku miał Bernardo, 29-latek zachował się lekkomyślnie. Jednak przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Zastanawiamy się nad brakiem konsekwencji działania arbitra i niejasnymi zasadami współpracy z VAR-em.
57. i 59. minuta – dwie żółte kartki i czerwona dla Gabriela Magalhaesa
Pierwsza – absolutnie zasłużona. Irracjonalne i absurdalnie głupie zachowanie Gabriela, który postanowił zmienić strukturę punktu, z którego są wykonywane jedenastki. Druga – faul na swoim imienniku, Gabrielu Jesusie. Przewinienie? Nie ma wątpliwości. Jednak czy powinno skutkować czerwoną kartką? Wspomniany już Mark Clattenburg jest przekonany, że drugie napomnienie, które w konsekwencji oznacza koniec zmagań dla ukaranego, musi być “wyraźnie zasłużone”. Nie ma mowy o czerwieni, gdy poprzedzające ją żółtko “jest zbyt miękkie”. Inne jajko ugotował nam Stuart Attwell. Smaczne dla kibiców City, niekoniecznie atrakcyjne dla fanów Arsenalu.
I właśnie o to mi, nam i wszystkim sympatykom Premier League chodzi. Brak konsekwencji, niepewność, niejasne reguły – tym niestety już od dłuższego czasu cechuje się sędziowanie na angielskich boiskach. Nie powinniśmy koncentrować swoich negatywnych emocji na faulujących i faulowanych. To nie oni ustalają przepisy i nie oni decydują o ich egzekucji. Problem leży gdzieś indziej. Doskonale wiemy gdzie. Jednak czy wie to także “góra”?
Bohater nieoczywisty: Mateusz Klich
Nie tak dawno Mateusz Klich przekonał się, jak niewiele dzieli miłość od nienawiści. Pomocnika Leeds spotkała wyjątkowo mocna i niekoniecznie zasłużona krytyka ze strony własnych fanów. Reprezentant Biało-Czerwonych postanowił pożegnać się z Twitterem, co nie przeszło bez echa zarówno w polskich, jak i angielskich mediach. Bez echa nie przeszedł także występ 31-latka w potyczce z Burnley. Były zawodnik Twente wykreował więcej szans na zdobycie bramki niż jakikolwiek inny piłkarz na murawie i więcej niż… cała ekipa The Clarets. Jedną z siedmiu okazji stworzonych przez wychowanka Tarnovii Tarnów na trafienie zamienił Stuart Dallas.
Wydarzenie kolejki: powrót Phila Jonesa do składu Manchesteru United
Niektórzy zapewne zdążyli zapomnieć o jego istnieniu. Nic dziwnego – Phil Jones opuścił cały sezon 2020/21, natomiast w poprzedzających go rozgrywkach zakończył swój udział już w styczniu. Jednak wychowanek Blackburn Rovers gdzieś tam był, walczył z kontuzją i cierpliwie czekał na swoją szansę. Okazja na pierwszy mecz po tak długiej przerwie pojawiła się już pod wodzą Ralfa Rangnicka. Niemiecki szkoleniowiec postanowił skorzystać z usług Anglika pod nieobecność Harry’ego Maguire’a, Victora Lindelofa i Erica Bailly’ego.
Jak w meczu z Wolverhampton zaprezentował się były reprezentant Synów Albionu? Był…jednym z najlepszych zawodników Czerwonych Diabłów. O ile nie najlepszym. Mimo tak długiej przerwy od gry, w zachowaniu 29-latka nie było widać braku pewności. To co, Maguire na ławkę, a Jones na dłużej w podstawowym składzie? Wielu fanów United popiera takie rozwiązanie.
Rozczarowanie kolejki: Dominic Calvert-Levin
Dominic Calvert-Levin wrócił. W końcu. Kibice Evertonu czekali na niego ponad cztery miesiące – po raz ostatni 11-krotny reprezentant Anglii pojawił się na boisku 28 sierpnia. Z kim mierzyli się wtedy The Toffees? Z Brightonem, a 24-latek wpisał się na listę strzelców. Dlatego kolejne starcie z Mewami miało być doskonałą okazją na udane drugie wejście w sezon. Fani ekipy z niebieskiej części Merseyside oczami wyobraźni widzieli, jaki ich ulubieńcy, prowadzeni przez DCLa, rozpoczynają marsz w górę tabeli. Już w 25. minucie wychowanek Sheffield United mógł przywrócić uśmiech na twarzach sympatyków gospodarzy, którzy szybko stracili dwie bramki. Niestety, nie wykorzystał rzutu karnego i już do końca spotkania nie znalazł drogi do siatki.
Polacy w Premier League
- Łukasz Fabiański (West Ham) – 90 minut i cztery obronione strzały w starciu z Crystal Palace (3:2)
- Przemysław Płacheta (Norwich) – pojedynek z Leicester został przełożony
- Jakub Moder (Brighton) – wszedł na boisko w 81 minucie meczu z Evertonem (3:2)
- Jan Bednarek (Southampton) – spotkanie z Newcastle zostało przełożone
- Mateusz Klich (Leeds) – 90 minut i asysta w rywalizacji z Burnley (3:1)
- Matty Cash (Aston Villa) – 90 minut w potyczce z Brentfordem (1:2)
Komentarze