- Dlaczego Brighton ma problem?
- Z czego wynikały problemy przeciwko Wolverhampton?
- Jaką rolę miał spełniać w drużynie Moder?
- Jakie rozwiązania stosuje Brighton i czy Moder w nich pomagał?
Cierpienia Brighton
Posiadanie piłki to tylko jeden wymiar tego zagadnienia w futbolu. Bo przecież dominować można też fizycznie, jakościowo, w głowach i w sercach. Można nawet zaliczać lepsze wyniki goli oczekiwanych, oddawać więcej celnych strzałów. Jednak tak o dominacji Brighton nie można powiedzieć. Oni po prostu mieli w większości z tych spotkań przewagę w posiadaniu piłki.
Z tych meczów tylko dziewięć zakończyło się wygranymi Brighton, ale też sześcioma porażkami. Skuteczność zwycięstw nieznacznie wzrosła: podobnie jak w rozgrywkach 2022/23 tylko cztery razy przy tak definiowanej dominacji nie strzelali gola, ich średnia na mecz wzrosła o ledwie kilka setnych. A gdyby spojrzeć na takie spotkania w których posiadanie rosło do przynajmniej 70%, to problem jest jeszcze bardziej zauważalny. Brighton wygrało zaledwie dwa razy: z beniaminkami z Sheffield oraz Luton Town. Pierwsze spotkanie to implozja rywali, którzy grali przez większość czasu w dziesiątkę. Drugie przypadło na pierwszą kolejkę sezonu, gdy dla Luton Premier League była wielką zagadką.
Z Wolverhampton było tak samo jak z Luton. Szybko stracony gol wpłynął na obraz spotkania. Brighton musiało dążyć do bramki przeciwnika, posiadało jeszcze więcej piłki, kontrolowało mecz, ale… Nic z tego nie wynikało. Frustracja zmarnowanych szans, popełnianych błędów i kontroli posiadania przełożyła się na porażkę tak podobną do tego, co kibice już wielokrotnie widzieli.
A posiadanie piłki, jak zauważał już dawniej De Zerbi, zależy od tego, jak intensywny jest pressing przeciwnika. – Im będzie mocniejszy, tym bardziej wertykalna (ukierunkowana w stronę bramki rywala – dop. MZ) będzie nasza gra. Jeśli pressing będzie słabszy, to nasza kontrola spotkania oraz posiadania stanie się okazalsza – tłumaczył. Jednak Brighton coraz częściej cierpi na to, jak bardzo przeciwnicy nie chcą piłki. Zwłaszcza w środę ofiarą tego był choćby Jakub Moder.
Co wyróżnia Modera
Wyjątkowa dla Polaka chwila – drugi występ w podstawowym składzie od czasu kontuzji – przypadła na wyjątkowo trudny moment Brighton. De Zerbi już po meczu zaznaczał, że aż dziewięciu zawodników było poza grą. Możliwe, że przy innych możliwościach Moder nie dostałby aż godziny, nie zagrałby od początku. Jednak istotniejsze jest to, gdzie się pojawiał oraz co miał robić. Wobec wciąż wielu czekających Brighton wyzwań – o podobnej skali dominacji – można było poszukać odpowiedzi na pytanie, jak radzi sobie w grze zespołu, jak rozumie taktyczne pomysły Włocha.
– Oni muszą grać – powiedział przed meczem pucharowym De Zerbi o Moderze i Carlosie Balebie. Co nie znaczy, że byliby podstawowymi wyborami Włocha. Wypowiadając się o nich w ten sposób dało się odczuć, że w jego mniemaniu pierwszeństwo do roli jednego z dwóch pomocników obok Pascala Grossa mieliby Billy Gilmour (zawieszony za czerwoną kartkę) lub Jack Hinshelwood (pauzuje przez kontuzję). To wynika również z różnic w atrybutach pomocników, których ma De Zerbi do dyspozycji.
Rozmawiając w ostatnich miesiącach z różnymi zawodnikami Brighton – m.in. z Gilmourem czy Jamesem Milnerem – usłyszałem o tym, jak doceniają determinację Polaka, jak jego powrót jest pozytywnie postrzegany w drużynie. W każdej wypowiedzi przebijał się optymizm wynikający z tego, ile Moder może wnieść do drużyny, do środka pola. Bo to po prostu inny środkowy pomocnik, niż wszyscy wskazani.
Wystarczy spojrzeć na warunki fizyczne. Moder jest trzecim najwyższym zawodnikiem w całym składzie Brighton. Drugi najwyższy ze środkowych pomocników jest Hinshelwood – i to aż o dziewięć centymetrów mniej od Polaka. A wzrost to coś, czego czasem drużynie brakuje w walce o kluczową ze stref, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak bezpośrednio starają się grać rywale przeciwko Brighton. To jednak wciąż tylko niuans, bo przecież dla De Zerbiego liczy się przede wszystkim to, co dany zawodnik może zrobić z piłką. Z Wolverhampton mógł więcej niż w trzynaście minut z Fulham – tym bardziej warto skupić się na jego roli w spotkaniu pucharowym.
Trudne życie w ścisku
Mecz z Wolverhampton był dla Brighton bardzo niewygodny. Pomijając stratę pierwszego gola już w drugiej minucie – ósmego w tym sezonie wpuszczonego przed upływem kwadransa – to plan rywali mocno skupiał się na powstrzymaniu gry gości przez środek pola. To również wpływało na aktywność Modera, który do piętnastej minuty zanotował ledwie cztery podania. W drużynie dominującej posiadanie, goniącej wynik…
Wynikało to z tego, że Polak znalazł się w samym środku „klatki” stworzonej przez pięciu zawodników Wolverhampton. Gary O’Neil tak ustawił zespół, że dwójka najwyżej wystawionych piłkarzy co chwilę odcinała środkowym obrońcom możliwość wgrania piłki do środka. A Moder był i tak niemal zawsze o kilka metrów ustawiony wyżej w porównaniu do Grossa, który miał być tym pierwszym odbiorcą podania (rysunek poniżej). To także Niemiec jako pierwszy schodził w linię defensywną, choć wcale nie pomagało to Brighton, które najczęściej musiało szukać dłuższych zagrań lub gry naokoło.
To jednak także nie pomagało w meczu w którym w środku pola panował ogromny ścisk. Czasem dochodziło do sytuacji w której przy ataku pozycyjnym Brighton na bardzo małej przestrzeni znajdowało się kilkunastu zawodników – w tym niemal cała drużyna gospodarzy. Wyjątkiem był lewy wahadłowy Wolverhampton, Rayan Ait-Nouti, który miał odcinać występującego na prawej stronie Camerona Peupiona. Nie chodziło o to, że młody piłkarz miał być zagrożeniem dla ekipy O’Neila, po prostu miał nie dawać Brighton możliwości uwolnienia się spod tego ścisku.
Moder jako „ten trzeci”
De Zerbi zwykle na takie problemy swojej drużyny ma jedno rozwiązanie: gra jeszcze bardziej ryzykowna, ofensywna. Wyraża się to choćby tym, ilu zawodników jest ustawionych w pierwszej linii, między poszczególnymi zawodnikami przeciwnika. Nie ma tajemnicy w tym, że jeśli zespół De Zerbiego w rozegraniu piłki ma w ataku czterech piłkarzy, to przeciwnicy starają się wyrównać, a najczęściej dodać jednego zawodnika do formacji obrony, by zawsze mieć asekurację. To sprawiło, że Włoch jeszcze częściej zaczął przechodzić na piątkę z przodu, a w obliczu problemów taktycznych – dodaje kolejnego zawodnika. Tak było przeciwko Wolverhampton po pierwszych kilkunastu minutach.
To z kolei miało uwolnić Modera i dać mu większą swobodę w poruszaniu się. Coś, co wydawało się, że dla niego jest bardziej naturalne. Pomijając jego warunki fizyczne, pomocnik reprezentacji Polski jest bardzo dobry w odgrywaniu roli „trzeciego zawodnika” w wymianach podań. To koncepcja już dawno wprowadzona przez Johana Cruyffa, później Pepa Guardiolę i powszechnie zauważana u najlepszych współcześnie drużyn. Chodzi o sytuacje w których mając możliwość zagrania do dwóch ustawionych bliżej bramki rywala zawodników wybiera się tego, który jest dalej, by ten mógł przyjąć piłkę i odegrać ją do tego „pośredniego”, wbiegającego w drugie tempo. Guardiola już przed laty w jednej z nielicznych prezentacji szkoleniowych swojego pomysłu, że takiego grania – nawet jeśli prostego w teorii – nie ma możliwości wybronić. Można się przygotować na rozstawienie zawodników, znać najczęstsze schematy rozegrania, ale gdy maszyna idzie w ruch i atakujący wiedzą, by przyspieszać ataki w ten właśnie sposób – wykorzystując „trzeciego zawodnika” – to trudno to skontrolować.
Zespół De Zerbi też tego typu kombinacje stosuje, niezależnie od rozstawienia zawodników w ataku pozycyjnym – czy jest to 4-2-4, czy 3-2-5, albo jeszcze 3-1-6. Ten trzeci w takim rozegraniu może być ustawiony nawet daleko, wykonywać ruch, który pozornie jest poza całą akcją. Właśnie w tym mocny jest Moder. Nie musi być głównym rozgrywającym, ale może znaleźć się we właściwym momencie w polu karnym, wbiegać na prostopadłe podanie zza pleców rywali. Tak już w czwartej minucie zaliczył swój pierwszy kontakt z piłką w szesnastce Wolverhampton, tak doszedł do okazji strzeleckiej drużyny, gdy nieznacznie pomylił się zza pola karnego (akcja poniżej).
Czasem Brighton robi takie rozegranie tak automatycznie, że dwa kolejne podania mogą być wyjątkowo zaskakujące dla rywali. Gdy z Wolverhampton rozgrywali piłkę już atakując niemal szóstką, to najpierw udało się odnaleźć jako „trzeciego” w odegraniu Adingrę, który następnie szukał prostopadłym podaniem Modera. Takie zgranie będąc plecami do bramki sprawia ogromny problem obrońcom, którzy mogą nie wyczuć momentu do wyskoczenia z linii lub po prostu w niej zostają. To otwiera przestrzenie: albo na wprowadzenie piłki, albo na prostopadłe podanie do kolejnego piłkarza (np. Modera) wbiegającego z głębi pola (jak na obrazku poniżej).
Tych ruchów Moder miał zdecydowanie więcej, timing był dobry, ale brakowało Brighton precyzji, by móc go wykorzystać. Gdy schodził po godzinie gry to zespół De Zerbiego nie wyglądał na ani o krok bliżej rozwiązania problemu ze stworzeniem sobie klarownej okazji. Chociaż oddali aż 18 strzałów – najwięcej bez strzelonego gola w Pucharze Anglii od stycznia 2019 roku – to sprawiali wrażenie sfrustrowanych własną bezsilnością. Chociaż szkoleniowiec Brighton mówił po meczu o dumie z wysiłku drużynowego, to on sam i jego piłkarze po raz kolejny zostali rozpracowani. Sytuacji nie pomaga fakt, że w Premier League De Zerbi dokonuje średnio niemal czterech zmian na mecz (3,7), co jest najwyższym wynikiem, ale wpływającym na płynność gry i zgranie.
Moder też w tym wszystkim jest nowym elementem. Kontuzji doznał przecież w okresie, gdy zespół prowadził Graham Potter. Powrót po 602 dniach odbył się w nowej rzeczywistości. Gdy De Zerbi latem był pytany o Polaka, to mówił o tym, że cały proces wdrażania go odbywa się tylko teoretycznie – poprzez odprawy w których Moder uczestniczył – ale na boisku wciąż jeszcze go nie widział. Dlatego to odnalezienie się w systemie Włocha może zająć podobny czas, jak zdobycie pewności w graniu, w pojedynkach (z Wolves zaliczył tylko jeden), pressingu i tym podobnych. Powrót do rzeczywistości w czasie, gdy wiele rzeczy można wyjaśnić wyłącznie przy tablicy, a nie w intensywnym treningu – bo za trzy, cztery dni znów jest mecz – także nie ułatwia sytuacji. Brighton jest w kryzysie wyników, który wynika ze skuteczności ich gry. Filozofia się jednak nie zmieni, De Zerbi po porażkach z Wolverhampton i Fulham mówił o dumie, nie było w nim iskry rewolucji.
On wie, że nie ma lepszego treningu niż mecz. Moder też musi być tego świadom. Godzina gry nawet w przegranym, bezbarwnym spotkaniu może wyłącznie pomóc pomocnikowi reprezentacji Polski. Nawet jeśli bardziej Moderowi, niż cierpliwości kibiców wyczekujących na pomocnika w pełnej formie. Nawet jeśli w kolejnym meczu wszedł z ławki na samą końcówkę.
Komentarze